23 grudnia 2013

Epilog.

Witam, na wstępie chciałabym Was ogromnie przeprosić. Tak, wiem. Epilog miał się pojawić jakieś 2 miesiące temu. Ale tego nie uczyniłam. Nic się nie ukazało. Może i przez to straciłam większa część z Was, ale mam nadzieję. Mam nadzieję, że kiedyś sobie o mnie przypomnicie i mi wybaczycie.
Teraz do rzeczy, zapraszam do czytania :



Jest zima, ja stoję za oknem i patrzę na zamieszanie w ogrodzie. A mianowicie, właśnie budowany jest bałwan. Możecie zapytać przez kogo? Moje marzenie się spełniło, mam trójkę dzieci. Jestem szczęśliwa. Piotrek również. Mimo, że to nie są nasze biologiczne pociechy, kochamy je równie mocno. Adoptowaliśmy je pół roku temu. Cała procedura trwała dwa lata. Ale to nie jest ważne. Bardzo je kochamy. A dlaczego nie mamy własnych dzieci? Trudne pytanie, ale nie w sensie że nie znam odpowiedzi, tylko trudne bo przypomina mi ciężki okres w życiu. Po zdobyciu brązowego krążka chłopaków na Igrzyskach w Rio, wylądowałam w szpitalu. Miałam mięśniaka na macicy. Całe szczęście usunęli mi go, ale dowiedziałam się też, że moje jajowody są niedrożne. Załamałam się. Miałam 22 lata i dowiedziałam się, ze nigdy nie urodzę dziecka. Tak wiem dziwna reakcja dziewczyny, która zawsze mówiła, ze nie będzie matką. Jednak gdy usłyszałam, ze nie mam nawet takiej możliwości coś we mnie pękło. Płakałam dnie i noce. Bałam się, że Piotrek mnie zostawi. Całe szczęście tak się nie stało. Bo od ponad dwóch lat, jestem jego żoną. Tak dobrze przeczytaliście, jestem Panią Nowakowską. Mama Cichego mnie zaakceptowała i nawet mnie lubi. Moja mama podobnie jak ja wzięła ślub, tylko że z Pawłem. Okazał się on rzeczywiście całkiem równym facetem, widać jak kocha moją mamusię. Mój tata też jest szczęśliwy, Mikołaj rośnie jak na drożdżach, sprawia coraz więcej radości. 
Jeszcze skład mojej rodziny powiększył się o dwoje członków. Mianowicie, Marysia podobnie jak ja i moja mama, wyszła za mąż. I tutaj nie będzie niespodzianki, bo za Bartka. Ich wspólny wyjazd do Wloch, dobry występ Kurka na parkietach Maceraty, wszystko przyśpieszył ciążą. Bo już w grudniu, po Mistrzostwach Europy wzięli ślub. Natomiast już w maju na świecie było ich pierwsze dziecko - Michał.  Byłam taka szczęśliwa, aż płakałam na uroczystości. Tak samo jak moja przyjaciółka. Mimo bardzo niskiej temperatury, na ślubie pojawiło się bardzo dużo osób. Znajomi ze studiów, rodzina i nasza nowa rodzina-siatkarze. Nawet trener raczył ugościć nas swoją obecnością. Było pięknie. Wesele również było super. Siatkarze cały czas dokazywali, śmiali się i przede wszystkim tańczyli. To prawda, to oni mają świetne poczucie rytmu. Winiar przede wszystkim.
Michał pogodził się na dobre z Dagmarą, chociaż prawie nie doszło do rozwodu. Chciałam wspierać go w trudnych chwilach, ale wiedziałam, że nie mogę być za blisko. Przynajmniej wtedy. Musiał sam sobie poradzić. I się udało. Znowu z Dagą tworzyli piękną parę, do tego dołączył nowy członek rodziny, Mateusz ich syn.
Wracając do mnie, ukończyłam studia. Na razie nie pracuję na pełen etat z powodu opieki nad dziećmi. Najważniejsze, że nie rozdzielaliśmy rodzeństwa. Najstarszy jest Łukasz, ma 15 lat. Interesuje się fotografią i strasznie dobrze rysuje. Cały dom jest w jego szkicach, rysunkach. W jego pokoju pachnie farbami. Dusza artysty. Młodszy jest Filip, chodzi do piątej klasy podstawówki. To nieśmiały, ale mądry chłopak. Jest zamknięty w sobie, ale ufa nam. A to jest najważniejsze. Z tego co zdążyłam go poznać, jest typowym obserwatorem, nie lubi mówić. Interesuje się motoryzacją, autami. Zbiera modele samochodów i później z pomocą brata, próbuje je rysować. Małgosia jest ich najmłodszą siostrą, ma 5 lat. zupełne przeciwieństwo Filipa. Otwarta, ufna, pełna życia. 
Piotrek jak to Piotrek, próbuje przemycić w ich życiu troszkę siatkówki. Razem chodzimy na mecze, ostatnio byliśmy na treningu. Dzieci bardzo polubiły życie na boisku. Bardzo mnie to cieszy. 
Teraz troszkę o świecie siatkówki. Tak jak już wcześniej wspomniałam, reprezentacja Polski zdobyła brązowy medal na Igrzyskach w Rio. A przecież to bardzo dobry wynik. Według mnie bardzo,bardzo dobry. 
Najważniejsza impreza organizowana przez nasz kraj, Mistrzostwa Świata okazały się wypaść super. Ze strony organizacyjnej poradziliśmy sobie na 6+, ze strony sportowej równie dobrze. Kolejny brązowy krążek zawędrował na nasze konto. W turnieju Ligi Światowej zdobywaliśmy miejsce wyżej, czyli drugie, srebrne podium. 
Atmosfera była cudowna. Jako, ze zajmowałam sie całą procedurą adopcyjną, nie mogłam uczestniczyć we wszystkich meczach po za granicami kraju. Starałam się być w ciągłym kontakcie. Piotrek również starał się pogodzić całe zamieszanie. 
Teraz, każdego ranka zadaje sobie jedno pytanie : "Czy jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie?" Zawsze odpowiedź brzmi tak, gdy patrzę na śpiącego obok mnie Piotrka. 

A teraz na koniec, chciałabym Wam wszystkim podziękować. Każdemu z osobna również :)
Bardzo miło współpracowało mi się z Wami :)
Chociaż ostatnie miesiące, nie były tak owocne i tak miło wspominam tą przygodę. Mam nadzieję, ze Wy również.
Kończąc już, zapraszam Was na nowe opowiadanie. Nowa historia, zupełnie inny pogląd na świat.
Może już nie na temat głównie z siatkówką :) Ale przeplatana też będzie, nie odpuszczę sobie. A co. :P
http://all-my-tears-have-been-used-up.blogspot.com/
Pozdrawiam Paaula <3

24 października 2013

Rozdział 53. Nietaka teściowa straszna, jak ją namalowano. Kto by pomyślał, że ...

Pierwszy tydzień studiów w Rzeszowie upłynął bardzo dobrze. Wykładowcy przyjęli mnie czule i zauważyli mój potencjał. Cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Mieszkanie z Piotrkiem również układało się wspaniale. Władze klubu pozwolili mi mieszkać z moim chłopakiem. Ale postanowiliśmy mimo wszystko, zakupić własne lokum. Ale udało mi się jednak przekonać Pita do odłożenia tego w czasie.
Nie chciałam ciągle wyciągać od niego kasy. Jako, że dopiero studiowałam nie mogłam się podjąć pełno etatowej pracy fizjoterapeuty. Postanowiłam zacząć jako kelnerka. Dodatkowo robiłam jeszcze masaże. Dzięki namowom Magdy, dwa lata temu zapisałam się na kurs. Godziny pracy były idealnie zgrane z moimi zajęciami na uczelni. Wszystko się układało, tak jak tego chciałam.
Piotrek trenował i wyjeżdżał na mecze. Starałam się być z nim, chociażby mentalnie. Resovia jak zawsze plasowała się w czołówce tabeli.
Przyszedł koniec listopada, a ja nadal nie miałam kontaktu z mamą mojego chłopaka. Gdy rozmawiała z Cichym, nigdy nie pytała się co u mnie. Wiem, ze nie musiała. Ale moja mama i tata zawsze pytali się o Pita. Bardzo go polubili. Chciałam, żeby ze stosunkiem jego matki do mnie było podobnie.
Co innego było z ojcem Piotrka. Bardzo go polubiłam, on mnie chyba też. Gdy dzwonił do syna, prosił mnie do telefonu. Ucieszył się na wieść o mojej przeprowadzce. Stwierdził, że jesteśmy gotowi na ten etap naszego związku.
Któregoś wieczora rozmawiałam jak zawsze z Marysią na skype. Gadałyśmy o treningach i meczach, naszych chłopaków. Później temat zszedł na święta bożego narodzenia. Mańka bardzo chciała się dowiedzieć jak je spędzę. Poinformowała mnie również,że przylatuje do Polski. Tylko mam nikomu nie wypaplać. To ma być niespodzianka. Na tą informację bardzo się ucieszyłam.Dawno jej nie widziałam, stęskniłam się za nią. No za moim kuzynem też.
- A co sądzisz o wyciągnięciu ręki do mamy Piotrka?
- O czym Ty mówisz? - zdziwiłam się.
- No może zaprosiłabyś przyszłych teściów na kolację. - uśmiechnęła się.
- Jakich 'przyszłych'? Nie jestem nawet narzeczoną Pita. - oburzyłam się.
- Już niedługo.
- Że co? O co chodzi?
- No nieważne. Dowiesz się w swoim czasie. Aa teraz coś ważniejszego, plan kolacji.
Pogadałyśmy jeszcze trochę z Mańką, ale musiałam się zbierać do klienta. Zapakowałam wszystko do auta i pojechałam. Wcześniej zostawiając na lodówce kartkę, że wrócę za dwie godzinki.
Moja przyjaciółka zasugerowała mi pomysł, kolacji.W sumie, nawet dobry. Wypadałoby w końcu móc normalnie porozmawiać z mamą Pita. Przecież on z moimi rodzicami ma świetny kontakt.
Z tego faktu, byłam strasznie szczęśliwa. Kiedyś chciałam zaprosić rodziców Piotrka na kolację, ale nie było warunków. Teraz są, wspólne mieszkanie. Jakoś nie czułam się na tyle odważna, żeby samej zaprosić ich. Postanowiłam, że to uczyni Piotrek. Jemu będzie łatwiej. Wiedziałam, że wszystko tego wieczora musi być idealnie.
Postanowiłam jeszcze pogadać z Magdą. Ona zawsze potrafiła mi doradzić. W czasie dojazdu do klienta zadzwoniłam jeszcze do żony mojego ojca. Po rozmowie, byłam zdecydowana aby zorganizować kolację. Najgorsze było dopiero przede mną.
Po powrocie do domu kazałam zadzwonić Piotrkowi. Ale nawet nie musiał tego robić. Postanowili zadzwonić sami i poinformować nas, że przyjadą na mecz na niedzielę. Piotrek bez chwili zastanowienia zaproponował, aby wpadli już w sobotę. Jako, że rozmawiał z tatą - ten od razu się zgodził. Dowiedziałam się również, że Patrycja z Fabianem również wpadną. Szykowała się sześcioosobowa kolacja. 
Miałam nadzieje, że to spotkanie spowoduje bardzo miłe wydarzenie. Łudziłam się, że mama Pita wreszcie mnie zaakceptuje, a może w przyszłości nawet polubi.
Zrobiłam małą listę organizacyjną.Od najmniej czasochłonnych do najbardziej.
Najpierw wybrałam sie na małe zakupy w poszukiwaniu odpowiedniej sukienki. Jako, że lubiłam swoje towarzystwo wybrałam się na nie sama. Zaczęłam od galerii handlowej. Niestety tam zakupiłam tylko kawę i ciastko. Spotkałam koleżanki z roku, Martę i Ewę. Były aż tak miłe, że na siłę zaciągały mnie do sklepów. Co chwila do przymierzalni przynosiły mi nowe ciuchy. To było bardzo miłe, ale 'co za dużo, to niezdrowo'. Grzecznie podziękowałam i szybko się zmyłam. Wzięłam tylko wcześniej wspomnianą kawę na wynos i zapakowałam się do auta, Piotrka. Az się zdziwiłam, ze sam z własnej nie przymuszonej woli dał mi samochód. Doskonale pamiętam jak to było na wakacjach, to tylko jego ukochany wóz. Z każdym dniem, Cichy nie przestawał mnie zaskakiwać.
Gdy zrezygnowana wróciłam do mieszkania, tam czekał na mnie Pit. Od progu mocno mnie przytulił i obdarzył namiętnym pocałunkiem.
- I co wybrałaś coś? - zapytał po chwili, gdy weszliśmy do salonu.
- Nie. - westchnęłam i opadłam na kanapę. 
- A byłaś w centrum?
- Tak. Nawet się nie zgubiłam. - powiedziałam dumnie, wypinając klatkę piersiową do przodu.
- No, no. Robisz postępy. - dał mi kuksańca w bok.
- Też jestem szczęśliwa, ale nie wiem jak spodoba się Twojej mamie, moja stara sukienka. Przecież i tak ma o mnie złe zdanie. Nie chce dawać jej więcej powodów do utwierdzania jej w tym przekonaniu.
- Poczekaj tutaj chwilkę. - powiedział Piotrek i udał się do przedpokoju , w kierunku szafy. Oczywiście odwróciłam się za nim i bacznie obserwowałam każdy jego ruch. Niestety przez moment go nie widziałam. Schował się za szafą. - Nie podglądaj. - wychylił głowę.
- Dobrze. Już zamykam oczy. Nie denerwuj się tak. - uśmiechnęłam się.
- Kochanie, byłem dzisiaj na małych zakupach z Drzyzgą. Taki mały plan awaryjny. Nie podglądaj. - przyłożył swoją dłoń na moją buzię. Niszcząc mój nikczemny plan podglądania. - Mam nadzieję, że nie będzie za duża. - powiedział i po chwili moim oczom ukazała się śliczna, śnieżnobiała sukienka. Była wręcz idealna. W moich oczach zgromadził się łzy. - Nie płacz. Tylko leć ją przymierzyć. - posłał mi szczery uśmiech.
- Kochanie, bardzo Cię kocham. Dziękuję. - bardzo mocno go przytuliłam, a chwile później już byłam w łazience.
- I jak? Nie jest za duża? - mówił przez drzwi, Piotrek.
Chwilkę później, nieśmiale opuściłam łazienkę. Moje włosy niedbale ułożyły się na ramionach. Odruchowo odgarnęłam jej do tyłu.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak pięknie wyglądasz. Teraz już wiem. Miałem to zrobić w niedzielę na meczu, ale nie dam rady tyle wytrzymać. - nagle zobaczyłam że z kieszeni kurtki Piotrek wyciąga czerwone pudełeczko. - To miało inaczej wyglądać. Przepraszam. - patrzył mi prosto w oczy. - Bartek mówił, ma być romantycznie. - powiedział do siebie, jakby był zły na samego siebie. W moich oczach ponowie zgromadziły się łzy. Znowu szczęścia. - Nie wiem jak to powiedzieć. - uklęknął przede mną.
- Nie wygłupiaj się. - zaczęłam się śmiać. I po chwili ja też uklęknęłam.
- Zostaniesz moją żoną? - mimo, ze spodziewałam się co się wydarzy, to pytanie mnie zamurowało. Nie wiedziałam co powiedzieć. To własnie miała na myśli Marysia, że dowiem się w swoim czasie. I dlaczego on nastał już teraz? Byłam pewna, że kocham Piotrka. Ale ślub, małżeństwo? Nie byłam już pewna, czy jestem na to gotowa. Wiedziałam, ze z każdą chwilą Cichy coraz bardziej denerwował.- Powiesz coś? - zapytał.
Czułam, że teraz słowa są zbędne. Popatrzyłam głęboko w oczy Piotrka i po chwili namiętnie go pocałowałam. - To oznacza tak? - pokiwałam tylko twierdząco głową.
Kolejna część dnia była równie udana. Postanowiliśmy iść na mały spacer i przy okazji zakupy. Po drodze weszliśmy do sklepu, przypomniałam sobie o zaplanowanej kolacji. Zapakowaliśmy torby do auta i sami z lodami w dłoniach wróciliśmy do miłego spędzania czasu. Gdy strasznie zmarzłam, Piotrek zadecydował o powrocie do domu. Jako wiecznie głodni ludzie postanowiłam zrobić sporą kolacje. Później zjedliśmy kolejną porcję lodów podczas domowego seansu kinowego. Postawiliśmy na horrory, skończyło się tylko na jednym filmie, "Mama". Jako mój odważny i dzielny NARZECZONY, Piotrek służył ramieniem. Troszkę się bałam podczas oglądania i tak jakoś wyszło, że przed większość czasu byłam w niego wtulona.

Nadszedł ten dzień, sobota. Z bólu brzucha, nie mogłam spać całą noc. Kręciłam się i kręciłam. Wstawałam do kuchni się czegoś napić. Później usiadłam przed telewizorem i łudziłam się, że znuży mnie sen. Niestety, nic z tych rzeczy. Jako, że nie miałam co robić z nudów zaczęłam sprzątać. Co z tego, że cały ubiegły dzień właśnie to było moją główną czynnością. Miało być perfekcyjnie.
Gdy nadeszła ósma, obudził mnie dźwięk budzika Piotrka. Jednak usnęłam. Całe szczęście. Szybko zerwałam się z kanapy w salonie i próbowałam się doprowadzić do porządku. W łazience przywitał mnie gorącym pocałunkiem, Cichy.
- Dzień Dobry, jak się spało? - zapytał.
- A dzień dobry, krótko. - zaczęłam ziewać. Momentalnie Piotrek zakrył moją buzię, dłonią.
- Przestań, bo zarażasz. - uśmiechnął się. - Chcesz coś specjalnego na śniadanie? - ponownie zapytał, gdy przemył twarz wodą.
- Marzę o kawie. Jedynie.
- Nie, nie. Kawa to nie śniadanie. Już się ubieram i idę po ciepłe bułeczki.
- Serio? Chce Ci się?
- No ja w przeciwieństwie do Ciebie, kochanie. Spałem przez całą noc. - wyszedł z łazienki.
- Przecież byłam cicho. Nie mogłeś słyszeć.
- Ale poczuć brak Twojej obecności w łóżku, już mogłem. - powiedział z uśmiechem na buzi.
- Kocham Cię. - podeszłam do niego i się przytuliłam.
- Ja Ciebie też kocham. - nagle w mój brzuszek dał sygnał, że jest głodny. - O czyli nie tylko kawy się domagasz. Już idę.
- Czekam. - powiedziałam i posłałam mu buziaka w powietrzu.
Podczas nieobecności Piotrka poszłam pod prysznic. Gdy w szlafroczku weszłam do kuchni, zapach kawy otulił moje ciało. Moje kochanie bardzo się napracowało i zrobiło przepyszne śniadanko. Naleśniczki z nutellą zawsze poprawią humor. Mój stres troche opadł.
Około 10, Piotrek zaczął zbierać się na trening. Chciałam jeszcze wpaść popływać i jeszcze bardziej się rozluźnić. Zaproponowałam, aby Cichy podwiózł mnie na basen. I tak miał po drodze. Oczywiście się zgodził.
Gdy odprężona wróciłam do mieszkania, od razu zabrałam się za przygotowanie wszystkiego na kolację. Na początek, salon. Wyprasowałam obrus i przykryłam nim stół. Wymyłam kieliszki, talerze i sztućce. Znalazły się na stole a obok nich, kwiaty w wazonie. Kupiłam je w drodze powrotnej do domu. Oczywiście musiałam też wejść po jakieś dekoracje na stół. Zastawa Piotrka też dawała wiele do życzenia.W końcu, samotnie mieszkający facet nie potrzebuje wiele. Teraz się to zmieni.
Później zajęłam się głównym zadaniem. Gotowanie. Włączyłam sobie radio, od razu moja energia wzrosła. Pozytywna muzyka, nakręca pozytywnie. Rytmicznie przesuwałam się po kuchni, jednocześnie podśpiewując sobie pod nosem.
Podczas przygotowywania głównego dania, do domu wrócił Piotrek. Kazałam mu się przebrać i mi pomóc. Nigdy dodatkowa para rąk, nie zaszkodzi.
Gdy wszystko było gotowe, postanowiłam pójść pod prysznic. Oczywiście nie mogłam sama się umyć. Cichy ochoczo zaproponował mi umyć plecki. Nie mogłam się nie zgodzić. Po miłym, wspólnym prysznicu wzięłam się za układanie włosów. Szybko przebrałam się, umalowałam i byłam gotowa. Zostało pół godziny do przyjazdu rodziny Piotrka.
- Wyglądasz pięknie. - podszedł do mnie.
- A dziękuję bardzo. - przytulił mnie i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki.
Złapał mnie za dłoń i wspólnie zaczęliśmy tańczyć.
- Gdzie masz pierścionek? - zapytał po chwili, gdy spojrzał na moją dłoń.
- A w sypialni. Nie chciałam go zakładać do gotowania. Boję się o niego. - uśmiechnęłam się.
- Czy tylko?
- Nie no, nie chce aby Twoja mama wiedziała, ze się zaręczyliśmy. Na wejściu już będzie zła.
- Oj kochanie. Wszystko będzie dobrze. Załóż go i niczym się nie przejmuj. - pocałował mnie.
- Oby. - przytuliłam się go niego.
 Jeszcze Piotrek przed samą kolacją wyszedł na trening. Miał być punkt, 18. I tak się stało. Przerażona popędziłam na dźwięk dzwonka do drzwi, a tutaj przywitał mnie gorący całus Cichego.

Kolację czas zacząć. Patrycja zadzwoniła do Piotrka z informacją, że są już w Rzeszowie. " Czyli to już za chwilę, jedna szansa" - pomyślałam.
Od progu przywitałam wszystkich szczerym uśmiechem. Piotrek zaprosił gości do salonu, a do mnie podszedł Fabian.
- Pani Fizjoterapeutka jest zestresowana? - zaśmiał się.
- Odrobinkę. - uśmiechnęłam się. - Może zamiast tutaj stać, byś mi pomógł?
- Nie denerwuj się tak, dla mnie też była oschła. Chociaż nie aż tak, nie w tym stopniu.
- Mam nadzieję, że dzisiaj ją przekonam do siebie.
- Wierzę w to. Podczas podróży Patrycja próbowała ją przekonać. Chyba jej się udało. Obiecała, ze będzie miła. W końcu kolacja musi się udać.
- Dobra, chodź. Nie chce, żeby Piotrek posądził mnie o jakiś romans.
- Już idę.
- To co będziemy dzisiaj jeść? Jestem bardzo głodna. - powiedziała ochoczo Patka.
- Nie tylko Ty kochanie. - powiedział tata, głowa rodziny. - Anielu, słyszałem z pewnych źródeł, że świetnie gotujesz. Może spotkasz się kiedyś z moją żoną i wspólnie wymienicie się przepisami.
- Niech, Pan nie przesadza. Aż tak wybitnie to nie. Po prostu to lubię.
- Tadeusz zjemy i ocenimy czy tak jest na prawdę. Nie wyprzedzajmy przyszłości. - powiedziała stanowczo, Pani Nowakowska.
- To już idę. Na początek będzie krem z białych szparagów. Piotrek pomożesz mi?
- Jasne.
- Sama nie może zająć się gośćmi? Zero organizacji. - powiedziała mama mojego narzeczonego. Myślała, ze nie usłyszę.
- Nie przejmuj się. - zwrócił się do mnie Piotrek. - Głowa do góry i jedzemy dalej z tym koksem. Przecież wszystko jest przepyszne.
Gdy usiedliśmy przy stole, łokciem szturchnęłam Cichego i polałam jego koszulę, winem. Szybko cała w nerwach wzięłam go do łazienki i zaprałam koszulę, solą.  Jeszcze wyskoczyłam szybko po świeżą.
Szybko zupa-krem znalazła się na stole. O dziwo, wszystkim smakowała  Nawet mama powiedziała, ze nigdy takiej nie jadła. Mój humor od razu się poprawił. Gdy podałam danie główne, czyli dorsza z zapiekanymi ziemniakami i sosem porowym. Już nie tak głodni goście, zaczęli ochoczo rozmawiać. Atmosfera była bardzo, bardzo miła. Aż się zdzwiłam, że może być tak fajnie.
- Wiecie, że szparagi i pory to wyśmienite afrodyzjaki ? - zapytała Patrycja. - Aniela co planujecie po kolacji? - zaśmiała się.
- Nic z tych rzeczy, o których myslisz. - powiedziałam i sięgnęłam po kieliszek wina.
- Co to jest? - chwyciła mnie za dłoń. - Nasi młodzi, zaręczyli się. Czy to nie jest piękne?
- Tego już za wiele. - zdenerwowała się mama Piotrka i wyszła na balkon.
- Nic jej nie będzie. Dajmy jej chwilę. - uspokoił nas Pan Tadeusz.
- To ja zbiorę talerze i przygotuję deser. - powiedziałam i zmyłam się do kuchni.
- Pójdę do niej. - Cichy wziął żakiet mamy i poszedł do niej.
Patrycja z Fabianem zajęli się tatą. A ja zniecierpliwiona czekałam na zakończenie rozmowy pomiędzy synem, a matką. Aż brzuch zaczął mnie boleć. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i sama wyjaśnić całą zaistniałą sytuację. Wzięłam kurtkę i podeszłam do balkonu. Jednak chwilę zatrzymałam się przed drzwiami.
- Mamo, mówiłem już wiele razy. Aniela to TA jedyna.
- To samo mówiłeś z Olą.
- Ale teraz jestem tego pewien. Zaufaj mi. Daj Neli szansę. - przytulił ją. - O i własnie masz okazję. - zauważył mnie.
- Moge przeszkodzić? - weszłam na balkon.
- Jasne, kochanie. Ja już idę, bo zmarzłem strasznie. - powiedział. - Pogadajcie. - pocałował mnie w policzek i wyszedł.
- Aniela, podejdź tutaj. Chcę Ci coś powiedzieć. - oczywiście to uczyniłam.
- Prosze Pani, ja na prawdę kocham Piotrka. Jestem z nim szczęśliwa. I nie odpuszczę. Wiem, że chcemy być razem. Nic Pani na to nie poradzi.
- Spokojnie. Na wstępie chcę się troszkę wytłumaczyć. Jak wiesz, Piotrek jest moim jedynym synem. To o niego troszczę się najbardziej. Gdy związał się z Aleksandrą. Byłam zazdrosna. Jednak z czasem zaczęłam się do niej przekonywać. Była bardzo ambitna i stawała się idealną synową. Co prawda nie ucieszyłam sie na ich zaręczyny. Myślałam, ze to wszystko dzieje się za szybko. Gdy dowiedziałam się jak go traktowała, szybko straciłam do niej szacunek.
- Rozumiem. Ale ja go na prawdę kocham.
- Z Tobą jest inaczej. Jesteś dużo młodsza od Piotra. Ale tak samo mądra i cudowna.Pięknie wyglądasz w tej sukience. Przekonałam się, że świetnie gotujesz. Jesteś bardzo ciepłą osobą. A przede wszystkim bardzo kochasz mojego syna. Inaczej nie przyłożyłabyś się tak do tej kolacji, żeby wszystko było idealnie. Widać jak bardzo byłaś spięta, na sam mój widok. Wiem, zachowywałam się jak słynna teściowa z kawałów. - zaśmiała się. - Mam nadzieję, ze teraz zmienisz swoje nastawienie do mnie. - uśmiechnęła się ciepło.
- A ja mam nadzieję, ze Pani zmieni swoje do mnie. - odpowiedziałam.
- Oczywiście. Bardzo się ciesze, że przyjęłaś oświadczyny.
- Ma Pani ochotę na deser?
- Tak, chodźmy. 
Z uśmiechem na twarzy usiadłam przy stole. Wszyscy zachwycali się moim ciastem czekoladowym. Dla mnie było odrobinkę za niskie. Ale nie dałam po sobie poznać, że coś jest nie tak. Na talerzu pojawiły się również lody czekoladowe, mojej roboty i ukochane borówki.
Wieczór upłynął bardzo miło, długo rozmawialiśmy i śmialiśmy się.

Następny dzień to mecz Piotrka. Tym razem z bardzo groźnym rywalem. Mimo, ze słynna Skra w poprzednim sezonie uplasowała się w niższej części tabeli to od tego roku bardzo się umocniła. Była na pierwszym miejscu w tabeli. Natomiast Resovia na trzecim. Ten mecz mógł uplasować Rzeszowian na szczycie. To dopiero była 6 kolejka, ale trzeba było zbierać punkty. Przecież Sovia nie grała tylko w Pluslidze, czekały ją spotkania w Lidze Mistrzów. Treningi były bardzo intensywne i częste.
Razem z rodziną Piotrka udaliśmy się na Podpromie, czyli mekkę polskiej siatkówki. Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na pierwszy gwizdek sędziego.

__________________________________
Witam i nisko się kłaniam. Tak, tak. ten rozdział został już dodany. Co prawda tylko przez moją pomyłkę. Był niedokończony, niedopracowany. Pewnie ta wersja, którą przeczytaliście też taka jest.
Ale napiszcie co sądzicie i co mam poprawić.
A teraz do rzeczy. Jak już się orientujecie jest to ostatni rozdział całej historii. Będzie jeszcze epilog. Postaram się, aby został dodany szybciej niż ta część. Teraz jeszcze nie będę się rozklejać, zrobię to innym razem.
Trzymajcie się cieplutko, bo przecież ciemno i głucho wszędzie. Jeszcze do tego zimno.
Pozdrawiam Paaula :)

Każdy komentarz potwierdza, że ktoś to czyta :) 

27 września 2013

Rozdział 52. 'Wreszcie zostawi Nas w spokoju" + ME

Z perspektywy Piotrka.

Po długiej podróży znalazłem się na miejscu. Wokół nas roznosił się świeży zapach traw. Byliśmy na polach. Olka wymyśliła to miejsce, sam nie wiem dlaczego. Dostałem jeden dzień wolnego od trenera i mogłem ruszyć w podróż. Nie wiem po co ona mnie tutaj zaciągnęła, aż pod Gdańsk. Ale to jej strony, a to ja chciałem pogadać i wyjaśnić wiele spraw. Ona miała prawo wybrać teren. Bardzo dobrze, że to był neutralny grunt. . Czułem, że nie powie mi prawdy. Ale miałem nadzieję na rozmowę, nie na kłótnię.
Gdy tylko Aniela powiedziała mi o całej intrydze - wkurzyłem się. Nie mogłem uwierzyć, że moja była coś takiego wymyśliła. Znałem ją bardzo dobrze, przynajmniej tak mi się wydawało. Niestety tak nie było. Byliśmy ze sobą dużo czasu, jak widać długość związku o niczym nie znaczy.
Później pogadałem z Michałem. Nie powiem, wyglądała ona bardzo dziwnie. Nawet nie umiem dokładnie opisać jej przebiegu. Winiar chciał, żebym mu wybaczył. Nie wiem czy kiedykolwiek to zrobię. Nie wiem czym będę umiał z nim już normalnie rozmawiać. Wszyscy widzą, że nasze relacje nie są za fajne. Tak samo jak jego z Anielą. To nie ona wykonuje jego zabiegi. Wszystko robią inni. Potrzebuje czasu na odbudowanie zaufania. Mam nadzieję, że mu wybaczy. A może z biegiem i upływem czasu i ja się z nim za-kumpluję. Kto wie. Przede wszystkim najważniejsze jest, żeby Nela wybaczyła Michałowi. Przecież nadal łączy ich przyjaźń. Nie chcę tego, aby ona się zakończyła i to w taki sposób. Może i przez głupi wybryk, ale nie powinno się tak tego zostawić. 
W mojej sytuacji jest inaczej. Nienawidzę Olki, bo to ona doprowadziła do rozstania. Wiedziałem, ze nie będziemy utrzymywać żadnych relacji, nawet czysto koleżeńskich ze względu na 'stare czasy'. To nie powinno się tak zakończyć, w gniewie i kłótni.
Wiedziała dobrze co robi, gdy mnie zdradzała na lewo i prawo. Owinęła mnie wokół palca, a teraz jest jej przykro. To ja byłem załamany. Po tylu latach, koniec. Wątpię, że mnie kochała. Raczej przywiązała się do popularności, układów i kasy. Tego jej było szkoda, tylko tego. Ale czy aż tak była zdesperowana? Po co? Żeby walczyć, czy chodziło o dumę?  Rozumiem jej złość i emocje, ale ta sprawa. Ten pomysł? Ciekawe jak na niego wpadła. Może właśnie tego się dowiem.

- Możesz przestać. Ja nic nie zrobiłam, Michał kłamie. - Olka zaczęła krzyczeć. Próbowałem mówić spokojnie. Chciałem dowiedzieć się prawdy. Mimo, że ją znałem. Byłem ciekawy postawy Aleksandry. Nie myliłem się, wyparła się wszystkiego.Całej tej akcji.
- Alan również? On też kłamie? - stałem spokojnie oparty o samochód.- Przyznaj się.
- Tak. Nie wierzysz mi? - podeszła do mnie.
- Na jakiej podstawie mam Tobie uwierzyć? Tyle razy mnie okłamałaś.
- Przecież było nam razem dobrze, wspaniale wręcz. Ufaliśmy sobie. - przesunęła delikatnie swoją dłoń po moim policzku. - Kochaliśmy się. Nie pamiętasz? Nasze wakacje w Grecji, nasz pierwszy raz. Na prawdę to nic dla Ciebie nie znaczyło? Dla mnie bardzo wiele. Nie umiem o tym zapomnieć. - patrzyła mi głęboko w oczy. - Wybaczam Ci ten skok w bok. Ja tez nie byłam święta. Ale teraz możemy być szczęśliwi. Razem. Spróbujmy jeszcze raz. - zbliżyła się do mnie na taką odległość, że nasze nosy stykały się. W jej oczach zauważyłem nadzieję. Ale na co? Musiałem zgasić to w zarodku. Przecież wiem doskonale, ze ona mnie nie kocha. Robi to z zwykłego wyrachowania. Ja do niej nie należę, to nie jest kwestia posiadania.
- Opanuj się.  Jacy 'my'? Nie kocham Cię, tak samo jak Ty mnie. Nie oszukujmy się, Ty siebie samej nie oszukuj. Nie żałuję czasu spędzonego z Tobą, ale nie chce do tego wracać. W ogóle o czym Ty mówisz? Jaki 'skok w bok'? Teraz jest nowy etap w moim życiu. W Twoim również powinien nastąpić nowy rozdział i nowy początek.
- Dlaczego? Skoro nie żałujesz? Nie chce niczego nowego. Chce zacząć z Tobą, od początku. Zapomnijmy o wszystkim i bądźmy razem.
- Nie żałuję, bo to był wspaniały czas. Do momentu, gdy dowiedziałem się o Twoich licznych zdradach. Wtedy coś we mnie pękło. Wykorzystałaś mnie. Może i ja też nie byłym za bardzo fair. Nie miałem dla Ciebie czasu. Ale to nie usprawiedliwia Twojego zachowania. Zdradziłaś mnie i tego nie cofniesz. Ja o tym nie umiem zapomnieć. Ale już wybaczyłem. - uśmiechnąłem się. - Możemy się przyjaźnić.
- Właśnie, nie miałeś dla mnie czasu. Uważasz, że ja miałam być wierna?
- Skoro mnie kochałaś, to tak. Uważam, ze tak. Na tym opiera się związek. Skoro się kogoś kocha, nie zdradza się go na lewo i prawo.
- Uważasz mnie za dziwkę? Po tylu latach, taki masz do mnie szacunek. - oburzyła się.
- Nie, nie uważam tak. Tylko nie potrafię już uwierzyć, że mnie kochałaś.
- Nadal Cię kocham. Wiem, że Ty czujesz to samo do mnie. Skoro mi wybaczyłeś to ja zrobię to samo, właśnie dlatego wybaczam ten romans z jak jej tam jest ..
- Ma na imię Aniela. - zdenerwowałem się. - Jestem z nią i to ją kocham. Ale wytłumacz mi coś innego. - szybko zmieniłem temat. Nie chciałem wysłuchiwać jaka jest Nela i jakie ma do niej epitety. - Olka, dlaczego pisałaś te wszystkie wiadomości? To Ty wkręciłaś w to Michała i Alana, tak? Nie umiałaś sama załatwić sprawy?
- Sama się miałam męczyć? Oni też chcieli się zemścić i rozpieprzyć Wasz 'cudowny' związek, który jest tylko fikcją.  Przecież podobno ta Twoja, kocha Michała. Ty powinieneś być ze mną.- w tym momencie zakochana i delikatna "Ola" poszła w niepamięć. Wróciła złość i rozgoryczenie idealnie rozrysowane na jej twarzy.- Zobacz jak wszystko by się pięknie połączyło, Aniela z Michałem. A my? My w końcu moglibyśmy być razem. Nic, a raczej nikt nie stanąłby nam na przeszkodzie.
- Oni się tylko przyjaźnią. Winiar już to zrozumiał. Wszystko się dobrze układa. Z Alanem tez się wszytko wyjaśniło. To on przyszedł i przeprosił. To właśnie dzięki niemu, o wszystkim się domyślaliśmy. Zachował się idealnie, wręcz książkowo. Ciesze się, że Aniela ma tylu życzliwych ludzi wokół siebie. Dobrze, ze Michał jest nadal jej przyjacielem.
- Z tego co wiem, chciał mieć je dwie. Tą Anielę i Dagmarę.
- Mieć? Ale już nie chce. A Ty? Po co to zrobiłaś, skoro mnie tak kochasz? - chciałem dowiedzieć się wszystkiego.
- Właśnie dlatego. Jesteś tylko mój. - pocałowała mnie. Momentalnie, wyrwałem się.
- A tak chciałem załatwić to spokojnie. Myślałem, ze będziesz żałować swojego zachowania. Ale Ty jak zawsze nic nie rozumiesz. - krzyczałem.
- Nie mam powodu do żałowania moich czynów. - ona jest bez serca, bez jakichkolwiek uczuć.
- Dobra, nieważne. Nie mam mam zamiaru z Tobą gadać. Ja jadę. Zostań tu sobie sama. Z resztą jak zawsze. Czy Ty musisz się ze wszystkimi kłócić? Burzyć każdy most? - otworzyłem drzwi auta. - A jeszcze jedno. - podszedłem do niej. - Nie odzywaj się do mnie już nigdy, nie proś mnie o jakąkolwiek pomoc. Nie chce Cię więcej widzieć. Twoja śmierć nawet nie będzie mnie interesować. - chyba przegiąłem, ale trudno. Już powiedziałem. 
- Ale Piotrek. - złapała mnie za rękę. - Ja będę o Ciebie walczyć, aż do śmierci. 
- Trzymaj się, powodzenia. - powiedziałem i wsiadłem do samochodu. Chwilkę później byłem już w drodze do Spały. Miałem dość Olki.

Z perspektywy Anieli.

Bardzo się denerwowałam nieobecnością Piotrka. Dobrze wiedziałam gdzie i z kim jest. Ale czułam, że Olka może nie dać za wygraną. Ona jest nieobliczalna. Strasznie bałam się o mojego ukochanego. Ufałam mu bardzo. Wiedziałam, że zakończy to tak jak powinien. Mimo wszystko martwiłam się o niego. Dowie się dlaczego Aleksandra to zrobiła, usłyszy 'przepraszam' i koniec. Pogodzą się i odjedzie. Taki scenariusz byłby najlepszy. Tak chciałam to sobie wyobrażać.
Siedziałam sama w pokoju, Marysi nie było. Poszła się przejść z Bartkiem. Sama wywaliłam ją z pokoju. Chciała ze mną zostać, poczekać. Kazałam jej iść, spędzić czas z chłopakiem. Nie chciałam, aby denerwowała się ze mną. Wiedziałam, ze jest moją przyjaciółką i mogę na nią liczyć, zawsze. Michał był moim przyjacielem. Pewnie nadal jest, ale teraz nasze stosunki są w fazie ochłodzenia. Wiem, nastała zima. Ale niedługo przyjdzie wiosna i będzie tak jak dawniej. Ja potrzebuję tylko czasu.
Próbowałam zająć czymś myśli. Znalazłam jakiś horror w necie, ale z oglądania jego nic nie wyszło. Tak samo z rozmową z mamą. Nie miałam jakoś nastroju na jej szczęśliwe życie. Cały czas opowiadała o Pawle i ich wspólnym życiu. Wymagała uwagi, a ja niestety wtedy nie umiałam się skupić. Gdy skończyłam z nią gadać postanowiłam się przejść. Założyłam buty i szybko opuściłam pokój. Męcząc się z rozplątaniem słuchawek, minęłam się na korytarzu z Michałem.
- Hej. - powiedziałam.
- Miło Cię widzieć. - uśmiechnął się. - Wybierasz się na spacer, sama?
- Tak. Muszę pooddychać świeżym powietrzem. Potrzebuję się przejść. - byłam roztrzęsiona, tak długo nie było Piotrka. Zbliżała się 16, a jego nadal brak. Pojechał rano, a teraz nawet nie odbiera. A jak coś się stało? W mojej głowie był natłok myśli i wyobrażeń.Popadłam w jakąś paranoję, byłam strasznie zazdrosna. co zrobić? Nie ufałam Olce, nie miałam powodów by było inaczej. - Ale możesz iść ze mną. - uśmiechnęłam się, bo lubiłam towarzystwo Miśka.
Po chwili już razem z Michałem szliśmy Spalskimi ulicami. Nie rozmawialiśmy, ale czułam jego obecność. Wsparcie. Wiedziałam, ze jest moim przyjacielem. Mimo, że mnie kocha. Chce naszej przyjaźni. Ja też jej bardzo potrzebowałam. Szczególnie w takiej chwili. Miałam nadzieję, że nauczy się żyć beze mnie jako dziewczyny. Zawsze będę jego przyjaciółką, młodszą siostrą. A on nigdy nie przestanie być moim najlepszym przyjacielem, starszym bratem.
- I jak? Lepiej się już czujesz? - zapytał Misiek.
- Teraz już tak.
- Byłaś blada na korytarzu, normalnie jak mąka. -  w tym momencie zadzwonił mój telefon.
- To Piotrek. - powiedziałam. - Przepraszam.
- Jasne, odbierz. - uśmiechnął się przyjmujący i odszedł.
- Cześć. Wracasz już? - zapytałam od razu.
- Kochanie, właśnie jest problem. - usłyszałam głos mojego chłopaka.
- O co chodzi? - zesztywniałam ze strachu.
- Ktoś chce z Tobą porozmawiać. Tylko nie denerwuj się. - czy on nie wie, że to działa wręcz odwrotnie? Ja już sie zdenerwowałam, samym jego tonem. 
- Ale kto? Co się dzieje? Gdzie Ty jesteś? - zadawałam dużo pytań.
- Olka, ona chce się zabić. Gada coś o tym, ze jak do niej nie wrócę, skoczy z mostu. - szeptał.
- Poczekaj. - nie wiedziałam co myśleć. Ale wiedziałam, że najważniejsza jest teraz Aleksandra. Nie może skoczyć, nie może się zabić. Mimo, że jej bardzo nie lubię nie chciałam takiego rozwoju spraw.  - Daj mi ją do telefonu. - powiedziałam bez chwili zastanowienia.
- Nie podchodź tutaj, bo skoczę. - usłyszałam jej głos. 
- To Aniela, chciałaś z nią porozmawiać. - dodał Piotrek.
- Olka? Słyszysz mnie? - mówiłam spokojnie. - Możesz mi wszystko wytłumaczyć? Postaram się pomóc.
- Nic nie wiesz. Kocham Twojego faceta, który wcześniej był mój. - 'sama do tego doprowadziłaś', pomyślałam. - Ta sytuacja zaczęła się za bardzo komplikować. Wymagała ode mnie coraz więcej. Coraz więcej kłamstw i kłamstw. Zaplątałam się w nich. Ja już dłużej nie wytrzymam. - jej głos zaczął się załamywać. - Wiem, ze to moja wina. Wy mi nigdy nie wybaczycie, tego co zrobiłam. To było okropne. - po chwili się  rozpłakała. - Chciałam się na Tobie zemścić. Myślałam, że jak dostaniesz te wszystkie maile, odejdziesz od Piotrka. Uwierzysz w treść wiadomości. Albo chociaż się pokłócicie. Chodziło mi o Twoje cierpienie. Takie jak moje, a może nawet i większe. Jesteś jeszcze młoda i naiwna. Tak właśnie myślałam. Myliłam się.
- Nic się nie stało. Zapomnijmy o tym, a Ty złaź z tej barierki. - powiedziałam stanowczo. Oczywiście, że jeszcze jej nie wybaczyłam. Ale w tym momencie najważniejsze było dla mnie to, zeby nie skoczyła.
- Olka, słyszałaś Nelę? Zejdź. - powiedział Cichy.
- Zwariowałeś, nie zejdę. - zaczęła krzyczeć.
- Proszę.
- Ty do mnie nie wrócisz, a moje życie bez Ciebie nie ma sensu. Jak ja sobie poradzę, sama?
- Nigdy nie będziesz sama, jesteśmy Twoimi przyjaciółmi. Postaramy dać Tobie poczucie bezpieczeństwa. - normalnie zamieniam się w rasowego psychologa. 
- Schodzi. - zwrócił się do mnie. Od razu się uśmiechnęłam.
- Dobra, idź do niej. Zadzwoń do mnie później, jak będziesz wracał. - wyłączyłam się.
- Co się stało? - usłyszałam głos Michała.
- Olka chciała się zabić. - podsumowałam całą rozmowę. 
- Że co? - nie uwierzył. - Jak to?
- Może od początku?
Wtedy zaczęłam relacjonować Michałowi poprzednią sytuację. Był strasznie zdziwiony zachowaniem dziewczyny. Od razu zaczął mnie przepraszać, znowu. Powiedziałam, że ma tego nie robić, bo mnie wkurzy.
Później temat naszej rozmowy zszedł na Olkę. To nie tak miało wyglądać. Dopiero teraz zauważyłam, że ona posiada jakiekolwiek uczucia. Skoro się złamała i przeprosiła, jest człowiekiem. Winiar starał się mnie wspierać. Udało mu się. Przytulił mnie i dodał otuchy. Wiedziałam, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. 

Piotrek wrócił bardzo późno. Aż trener zaczął się denerwować, gdzie się podziewał. Gdy zjawił się w pokoju, rozmawialiśmy prawie całą noc. Byliśmy szczęśliwi takim obrotem spraw. To znaczy, na pewno nie tym, że Aleksandra chciała skoczyć. Z tego nikt by się nie cieszył. Nigdy nie życzyłam, jej czegoś złego.
Odzyskałam do niej w pewnym stopniu, szacunek.
- Myślisz, że dała za wygraną? - zapytałam, gdy wtuliłam się w tors Piotrka.
- Tak sądzę. Wreszcie zostawi nas w spokoju. - złożył delikatny całus na moim czole.
- Bardzo się cieszę. - uśmiechnęłam się i chwilkę później zasnęłam. 

Kolejne dni upływały w bardzo szybkim tempie. Treningi, siłownia, chwila relaksu, taktyka. To był plan dla chłopaków na najbliższy okres. Wielkimi krokami zbliżały się Mistrzostwa Europy.
Byliśmy ich organizatorem, musieliśmy się postarać. Chłopaki na pewno dali z siebie wszystko. Najpierw czekało nas starcie z Turcją. Mogło by się wydawać - łatwy przeciwnik. Ale nie wolno skreślać rywala, od razu. Tak też było. Przeciwnik postawił trudne warunki, na naszym parkiecie. Dobrze przyjmowali i dorównali nam w poziomie gry. Na całe szczęście straciliśmy tylko jednego seta. Następny mecz był z Francją. To ona pokonała naszą rodzimą drużynę na tegorocznej edycji Ligii Światowej, aż dwa razy. Trzeba było się odegrać. Spotkanie okazało się nie znaleźć odpowiednich torów. Przegraliśmy. To przekreśliło nasze wyjście z grupy i czekanie na rywala w ćwierćfinałach. Ale głowa do góry, zostały baraże. Czekała nas albo reprezentacja Rosji, albo Bułgarii. Z dwojga złego lepiej było nie trafić na Mistrzów Olimpijskich. Ostatnim meczem w grupie, było spotkanie ze Słowacją. Ona tak samo jak inne zespoły, nie dała się tak łatwo.
Jednak szczęście było przy lepszych, czyli przy nas. W barażach spotkaliśmy się z Bułgarią. Sama atmosfera na boisku nie była za ciekawa. Każdy kibic obawiał się zachowania rodowitych Bułgarów na trybunach. Ich poprzednie zachowanie było skandaliczne. Ale to było na ich terenie. Polska to nasza ziemia, u nas wymagana jest pełna kulturka. Po bardzo ciężkim czasie, ograliśmy niepokonaną w tym roku przez nasz zespół, Bułgarię. Wynik na początku był na nasza korzyść. Jednak później szala zwycięstwa, przechyliła się na stronę rywali. Po czterech setach, plasował sie remis. Piątą odsłonę otworzyliśmy bardzo źle. Na całe szczęście obroniliśmy 4 meczball'e Bułgarów. I chwilę później świętowaliśmy wejście do ćwierćfinału. Po przelocie do Danii czekaliśmy na naszego przeciwnika. Wreszcie mogliśmy się cieszyć z ugrania miejsca medalowego. Zdobyliśmy brązowy medal. Tak samo jak dwa lata temu.
Chłopaki byli bardzo zadowoleni z ostatecznych wyników całego turnieju. W ogóle ten sezon można była zaliczyć do udanych. Cały czas przygotowań kadrowych był cudowny. Troche szkoda, że tasz szybko to wszystko minęło. Teraz zacznie się PlusLiga. Ja wracam na studia do Wrocka, Piotrek do Rzeszowa, do klubu. Nie wiem jak przeżyję taką rozłąkę z nim. Mam nadzieję, że podołamy takiej próbie.

Jest już październik Marysia przerwała studia na rzecz pobytu z moim kuzynem we Włoszech. Kontaktujemy się ze sobą przez internet. Staramy się rozmawiać bardzo często przez skype czy inne komunikatory. Mieszkanie samej we Wrocławiu doprowadzało mnie do szaleństwa. Było mi smutno i tak pusto. Brakowało mi zapachu farb Maryśki, jej paplaniny, jej obecności. Czułam się samotna. Starałam się wypełniać czas dodatkowymi zajęciami. Zaczęłam udzielać korków z chemii i fizyki. Zawsze jakieś zapełnienie luki. Niestety to nie nie pomagało. Zapisałam się na fitness. Postanowiłam wziąć się za siebie. Masa mięśniowa spadała równie szybko jak wzrastała  masa kilogramowa. Strasznie przytyłam.
Pewnego dnia spojrzałam na siebie w lustro. Zobaczyłam obwisłą skórę. Powiedziałam : 'dosyć'. Zaczęłam jeść regularnie zdrowe posiłki. Dużo białka i warzywek. Biegłam dwa razy dziennie i ćwiczyłam. Po miesiącu wróciłam do formy. Wyglądałam jak wcześniej, może nawet bardziej 'fit'. Na uczelni dawałam sobie świetnie radę.
Pod koniec następnego miesiąca postanowiłam zrobić Piotrkowi niespodziankę i odwiedziłam do niego. Zaczęła się mała rewolucja w moim życiu. Najpierw pojechałam na uniwersytet w Rzeszowie. Dzwoniłam tam już wcześniej i uzgodniłam wszystkie warunki dotyczące mojego przeniesienia. Gdy tylko dowiedziałam się, że istnieje możliwość, abym studiowała w Rzeszowie, byłam szczęśliwa. Dzięki temu, mogłabym być bliżej mojego ukochanego.
Pojechałam złożyć wszelkie dokumenty i późnym popołudniem byłam pod drzwiami Cichego. Specjalnie zadzwoniłam do Krzyśka, aby upewnić się czy nie mają akurat żadnego treningu. Zapukałam i po paru chwilach otworzył, Piotrek. Na jego buzi pojawił się szczery uśmiech.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytał gdy już wypuścił mnie z silnego uścisku.
- A to już nie mogę bez okazji odwiedzić mojego chłopaka? - zaśmiałam się.
- Jasne, bardzo się cieszę z tego typu niespodzianki. Wejdź do środka. - po chwili wziął ode mnie torbę i zaleźliśmy się w mieszkaniu.
- Nie będę z tym zwlekać. Muszę Ci coś powiedzieć. - zwróciłam się do Piotrka, gdy zasiedliśmy na kanapie w pięknym otwartym na kuchnie, salonie.
- Zaczynam się denerwować.
- Nie masz czym, kochanie. - uśmiechnęłam się czule. - Wiesz dobrze, że we Wrocku czuję się samotna, a Ty wiele razy proponowałeś mi wspólne mieszkanie, postanowiłam studiować tutaj.
- W Rzeszowie? Mówisz serio? To trzeba tam jechać i złożyć podanie. - wstał i energicznie zaczął chodzić.
- Aa dasz mi dokończyć? - nie ruszyłam się z miejsca. - Juz to zrobiłam. Wszystko jest ustalone. Dzięki temu, że rok zaczął się stosunkowo niedawno, mogę się przenieść. Zostało mi tylko przynieść jeszcze jakieś papiery z Wrocławia i mogę studiować tutaj.
- Zamieszkamy razem. Nawet nie wiesz jak się cieszę. - podniósł mnie Cichy i zaczął kręcić.
- Tak, też się cieszę. Tylko kiedy mogę się wprowadzać? To nie jest Twoje mieszkanie, tylko klubu. Będę mogła?
- No oczywiście. A jak nie, to kupimy inne lokum. - w jego oczach były iskierki. Tak samo jak w moich. Byliśmy tak samo podekscytowani i szczęśliwi. - To za ile możesz zacząć studia?
- Za dwa tygodnie.
- To tyle czasu mi starczy, aby dogadać się z klubem lub zakupić nowe mieszkanie.
- Nie. Nie będziesz znowu za mnie płacił. Tata powiedział, ze dołoży się jak będzie trzeba. A ja mu oddam jak będę miała.
- To ja mam inny pomysł. - pocałował mnie. - Ja pożycze Tobie kasę na nasze mieszkanie. Oddasz mi jak juz założysz gabinet. Nie widzę sprzeciwu. Wszystko ustalone. - jeszcze raz mnie pocałował.
- Dobrze. - wymamrotałam. Nie miałam nastroju do sprzeczki z nim. To było piękne, że będziemy razem mieszkać. Mieć własny kąt, cztery ściany. Tylko nasze.


________________________________
Ahoj :) Witamy na pokładzie. Witam po dość długiej przerwie. Prawie dwu miesięcznej. Tak wiem, zaniedbałam Was. Nie mam za bardzo wiele postulatów, na swoje usprawiedliwienie. Może tylko to, że zajęłam się pisaniem nowego bloga. Tam już jest pare gotowych rozdziałów, gotowych do dodania. Moja wena jest ograniczona i w pewnym momencie zabrakło jej już na to opowiadanie.
Mam nadzieję, że czytelnicy historii o Anieli i Piotrku nie umarli, nie obrazili się czy nie zapomnieli i powrócą w lepszym stylu niż ja, sama. :)
Teraz zostawiam Was z tym oto powyższym rozdziałem i zapraszam do podzielanie się refleksjami tutaj, na dole :D
Aa w roli przypomnienia to jest przedostatnia juz część tej powieści. Nie, to nie jest powieść. Tej historii, brzmi o wiele lepiej. Przynajmniej, gdy czyta ją mój głos w głowie :D
Następny pojawi się niedługo. Obiecuję, że nie będziecie musieli czekać tak długo jak na ten :)
Pozdrawiam Paaula :*
Buziaczki :D