27 kwietnia 2013

Rozdział 37. Kontrola za kierownicą oraz brak komunikacji.

Właśnie jedziemy z powrotem do Spały. Jest godzina 18.Niestety wolne się skończyło. Szkoda. Lubię spędzać czas sam na sam z Piotrkiem. Baaa ... Ja kocham z nim spędzać czas. Cieszyłam się z każdej sekundy. Jestem lekko zła, bo chciałam prowadzić. A tu nie. Piotrek okazał się podstępny. Powiedział, że idzie pierwszy znieść walizki do bagażnika. Zszedł szybciej po schodach i zajął miejsce przed kierownicą. Nie, on nie zszedł, on  zbiegł. To bardziej trafne określenie. Nie wiem jak on to zrobił z walizkami w dłoniach. Za późno się ogarnęłam. I dlatego teraz siedzę obok Cichego. To nie było fair. A tak właściwie to było. Był szybszy. Ale co tam. Nie przyznam się do tego, bo niby po co. Chciałam udawać silną, która wcale się tym nie przejęła. Zawsze szybko biegałam. A tu nic. Musze się zadowolić miejscem pasażera. Szkoda, ze nie ma zimy. Piotruś włączyłby podgrzewanie foteli. Cieplutko w pupę byłoby. Ale lato jest i tak lepsze. O wiele. Pragnęłam być tak naburmuszona jak małe dziecko.Nawet siedziałam w takiej pozycji.
- No już nie złośc się tak. Złość piękności szkodzi. - powiedział, przerywając ciszę Piotrek.
- I tak jestem brzydka. Nic mi nie zaszkodzi.
- Co Ty mówisz ? Myślisz, ze kochałabym pasztet ? - zawiesił głos, bo ja pokiwałam głową twierdząco. - To się mylisz. Jesteś NAJPIĘKNIEJSZĄ kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem. Codziennie nie mogę w to uwierzyć, że mam Cię obok siebie. Kocham Cię. - powiedział, zbliżył się do mnie i już chciał pocałować.
- Uważaj na drogę. - wrzasnęłam.
- Spokojnie, kochanie. Wszystko jest pod kontrolą. - odpowiedział cicho. Znowu puszczając kierownicę.
- Możesz przestać. Za chwilę sie rozbijemy, bo Ty jesteś niewyżyty seksualnie.
- Lubię taki być. - delikatnie musnął mnie wargami.
- Dobra, przestań. Juz. Jak dojedziemy to pogadamy. - powiedziałam tajemniczo, ale i stanowczo.
- Ja jak zawsze musiałaś popsuć romantyczną chwilę.
- Dokończymy jak dojedziemy. Zostały dwie godziny. - uśmiechnęłam się.
- Kocham Cię. - musnął mnie tylko delikatnie w usta. Nic nie odpowiedziałam. Dla mnie to było oczywiste, że mnie kocha. Takie naturalne. Oczywiście miło to słyszeć. - Może odpowiesz ?
- Ale co ? - spojrzałam na niego.
- Powiedziałem, że Cię kocham. Może jakoś to skomentujesz ?
- Wiem. - zaśmiałam się.
- Akurat nie to miałem na myś....
- Też Cię kocham . - przerwałam mu.
- No dokładnie o to mi chodziło. - znowu chciał mnie pocałować.
- Ty się lepiej skup. Chciałabym dojechać w jednym kawałku.
- Ze mną nie musisz się bać. Jestem wspaniałym kierowcą. - spojrzałam na niego. - Na prawdę wspaniałym. Nigdy nawet auta nie zarysowałem.
- Dobrze, dobrze. Już się tak nie chwal. - położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Czyli Ty zarysowałaś. Czyli Ty zarysowałaś. zarysowałaś, zarysowałaś samochód. - ułożył sobie melodyjkę i zaczął powtarzać w jej rytm.
- Nie zarysowałam. - oburzyłam sie.
- Nie ściemniaj.
- No tylko dwa razy auto taty.
- I to ja jestem wandalem.
- No bo jesteś.
- Ale Ty również.
- Nie.
- Tak.
- Nie
- Tak.
- Nie, bo ja to zrobiłam przez przypadek. A Ty jeździsz jak nie powiem kto. Tylko po to zeby sie popisac umiejętnościami.
- I samochodem, złotko.
- No autem też. Ale zapamiętaj sobie, ja nie jestem wandalem Ty nim jesteś.
- Taa jasne.
- No tak jeden wandal w związku starczy.
- Mówisz o sobie ?
- Nie o Tobie.
- Może oboje jesteśmy wandalami? 
- Ale Ty większym.
- Tak ja większym ze względu na wzrost. -  pocałował mnie delikatnie.- Chcesz się zatrzymać, cos się napić, zjeść ?
- To jest jedyny cel ? - wiedziałam co ma na myśli.
- Tak. - uśmiechnął się i poruszył brwiami.
- Zboczuch. - wybuchnęłam śmiechem.
- O czym Ty myślisz ?!!?! Chciałem tylko coś zjeść. I kto tutaj jest zboczony.
- Nie jestem.
- Jesteś. - zaśmiał się.
- Nie śmiej się ze mnie. - w tym momencie zatrzymaliśmy się przy jakimś lasku. Po chwili wysiadłam z auta. Piotrek już wyciągał wałówkę. Co prawda zrobiłam tylko po dwie kanapki. Kupiłam sok i była kawa w termosie. Rzeczywiście dużo.
- Smacznego. - powiedziałam, gdy Piotruś już zaczął konsumować.
- Dziękuje. - powiedział z pełną buzią.
- Jedz jedz. - usiadłam obok niego. - Już  ? - zapytałam. - Już zjadłeś ?
- No tak, byłem głodny. I tak właściwie nadal jestem.
- To trzymaj moje kanapki. - sięgnęłam po nie.
- Ale Ty nie chcesz ich zjeść ? Nie będziesz głodna ?
- Nie, nie. Jedz.
- Na pewno ?
- Tak. - pocałowałam go w policzek. Gdy Cichy już zaspokoił żądze głodu, mogliśmy jechać już dalej. Podróż trwała dalej. Oczywiście dalej w zawrotnym tempie. Piotrek chyba nie umie prowadzic powoli. Musze się do tego przyzwyczaić. Bo zaakceptować to już zaakceptowałam. Bo go kocham. Trwaliśmy w milczeniu.
- Nie lubię Cię. - powiedziałam przerywając cisze. - Głupku.
- Ja Ciebie też. - pokazał mi język. - Lubię być Głupkiem. Ważne że Twoim głupkiem.
Odwzajemniłam tym samym. A chwili sie uśmiechnęłam. Piotrek również. Włączyłam radio, aa tam akurat leciała piosenka  Don't worry be happy.
Ja automatycznie zaczęłam gwizdać. Pit podrygiwał, delikatnie się kołysząc. Wystukiwał dłońmi o kierownice jej rytm. Kochałam tą piosenkę. Zauważyłam, ze Cichy również. Mimo, że odchodziła od jego hip hop'owych klimatów. Po upływie kilku sekund razem gibaliśmy się w jej rytm. Złożyłam dłoń w pięść. W oto ten sposób powstał mikrofon dla nas, czyli "artystów".
- Don't worry - zaczęłam śpiewać  
- Be Happy. - zbliżyłam mikrofon do ust Piotrka, a on później się uśmiechnął.
-  In every life we have some trouble. When you worry you make it doubl. - znałam na pamięć tekst. - Don't worry ...
- Be happy. - dołączył sie Pit.
Gdy skończyła się piosenka, od razu usłyszeliśmy muzykę Jamal'a "Policeman". Nie zwlekając chwili spojrzałam na Piotrka. Uśmiechnęłam się. Zaczęliśmy nawijać tekst. Nawet nie wiem skąd Cichy znał go dość dobrze. Ja to ja. Kiedyś lubowałam takie kawałki. Jak dało się zauważyć Pituś również.
Później było już tylko lepiej. Nasz duet był wspaniały. Pod każdym względem. Przez całą drogę powrotną śpiewaliśmy. Akurat leciała audycja w radio z klasykami muzycznymi. Ja oderwałam się z miłą chęcią od alternatywnych klimatów. Za to Piotrek od rapu. Mam ogromny szacunek do ludzi ze świata hi hop'u. Jest to muzyka z przekazem i prawdziwymi emocjami. Pełen wyraz podziwu dla nich.
Podczas jazdy słuchaliśmy takich kawałków jak : Mniej niż zero, Skazany na Blues'a, Chłopak z gitarą i wiele innych. Chyba po raz pierwszy mogłam sie poczuć na luzie - śpiewając. Na pewno od jakiegos czasu nie wstydziłam się tego. Przy Piotrku byłam sobą pod każdym względem. Cieszę się, ze mam kogoś takiego.
- Kochanie, jesteśmy juz na miejscu. - powiedział Cichy.
- Dobrze, już ide. - uśmiechnęłam sie, a później usłyszałam delikatne trzaśnięcie drzwi Piotrka. Po chwili wysiadłam już z auta. Cichy wyjmował już walizki z bagażnika. - Pomóc Ci  ?
- Nie dam radę. - odpowiedział i już po upływie kilku sekund kierowaliśmy się do pokoju.
Dalsza część wieczoru upłynęła bez większych rewelacji. Jak zwykle ja oglądałam jakiś film, a Piotrek spał obok mnie. On chyba mógł usnąć nawet przy horrorze. Ma talent, nie powiem. Nie wiem jak on to robi. Jest śpiochem i to ogromnym. Gdy jest pod wpływem fantazji nocnych, można by go wynieść, bo i tak by się nie obudził. Ma sen jak kamień. Chyba całą podróż osłabiła jego żądze seksualne. Był zmęczony i tyle. Gdy film się skończył próbowałam wydostać się z jego objęć, aby pójść się umyć. Po kilkunastu minutach udało mi się to.

Piątek 5 lipca  Godzina 19.

Jesteśmy już w Katowicach.Chłopaki zaczęli przed chwilą rozgrzewkę przedmeczową. Ja siedzę obok Zbyszka. Niestety z jego kostką nie jest tak się wydawało na początku. Bielecki poinformował mnie, że Zibi nie zagra już do końca Ligi. Ja dostałam zakaz powiadamiania go o tym. Na razie ma nie wiedzieć. Jeśli będzie o tym nie myślał to szybciej wróci do zdrowia. Pozytywne nastawienie pacjenta to połowa sukcesu. Ja natomiast zajmuję się jego nogą. Zerwał do tego mięsień płaszczkowaty. Musi wrócić do zdrowia. Ale w sporcie kontuzje się zdarzają. Wszystkie pozostałe mecze obejrzy u mojego boku. Poświęcę się. Do końca rozgrywek Zibi będzie siedział obok mnie.Mam nadzieję, że dorównam Joasi. Chociaż nie wiem czy chciałabym tego.
Gdy skończyłam masaż Zbysia, postanowiłam szukać Marysi. Myślałam, że jest gdzieś na trybunach. Kibice powoli zaczęli zapełniać Spodek. W pewnym momencie zauważyłam moją zgubę. Snuła się smutna z aparatem w ręku między krzesełkami. Od razu do niej podbiegłam. Chciałam poprawić jej humor.
- Czeeść. - wybuchnęłam radośnie.
- Hej.
- Pokaż zdjęcia. - chwyciłam cwaniacko za cacko. 
Nic nie odpowiedziała, a ja usiadłam na trybunach. I zajęłam się przeglądaniem fotek dalej. Nagle moim oczom ukazał się na zdjęciu Bartek z jakąś blondynka. Co prawda zdjęcie musiałam przybliżyć. Bo na pierwszym planie jak zwykle znajdował się Igła. Ale tą dziewczyną nie była Marysia. Skoro to ona cykała fotkę. Na mojej twarzy zarysowało się zdziwienie.
- Kto to  jest ? - zapytałam.
- A skąd ja mam wiedzieć ?!?! - powiedziała, a po chwili po jej policzku poleciała łza. - Myślałam, ze Ty ją będziesz znała. Myślałam, ze to jakaś Wasza kuzynka, wspólna znajoma.
- Nie znam jej. - powiedziałam. - Ej nie płacz.- przytuliłam ją. - Na pewno sie wyjaśni. - W mojej głowie było tysiące pytań. Co ten mój kuzynek nawyprawiał ?
- Kim ona była ? - zapytała przez łzy.
Spojrzałam jeszcze raz na zdjęcie. Bartek co prawda sie na nim nie całował. Ale przytulał tą dziewczynę. Nie jak jakąś fankę. Tak inaczej. Uśmiechał się.
- Może jakas znajoma czy koleżanka, której ja nie znam.- próbowałam usprawiedliwić Siuraka.
- Tak się nie wita z koleżanką. Nawet bardzo dobrą.
- Wytrzyj buzię. Pewnie znają się ze studiów czy ze szkoły. Nic nie nie bój. - podałam jej chusteczkę. - Pogadaj z nim i się dowiesz kim ona była. Wszystko sie wyjaśni.
- Taa jasne. Nie powie mi prawdy.
- A czy on Cię kiedykolwiek okłamał ?
- No nie. - powiedziała wycierając twarz.
- No właśnie. W takim razie śmigaj do niego. - wstała po chwili.
- Serio ? - spojrzała się na mnie,
- Nie na żarty. - uśmiechnęłam się. - Rusz się.
Po chwili zniknęła z mojego pola widzenia. Ja natomiast udałam się już prosto do sztabu. Na trybunach było już coraz mniej miejsca. Arena wypełniała sie z czasem kibicami. Nie było widać barw Amerykanów. Wszędzie biało-czerwone koszulki czy szaliki. Pięknie to wyglądało. Z reszta jak zawsze w Spodku. 
Usiadłam na ławeczce i zaczęłam czytać sms od Mamy. Poinformowała mnie, ze ogląda już studio przed meczowe. I jest bardzo szczęśliwa. Aż się zdziwiłam, nigdy nie lubiła takich imprez.Co się nie robi dla dziecka. Pewnie myślała, że znowu pojawię sie w tv całując się z Piotrkiem.
Była już 19 : 50. Wielkoludy kończyły już ataki, za chwilę miały zabrzmieć hymny obu państw. Byłam strasznie podekscytowana całą tą sytuacją. Widziałam na yt relację z meczu z Niemcami w 2011 roku. Katowicki spodek po prostu odleciał. To tylko potwierdziło wyższość i kulturę kibiców siatkówki z Polski. Ukazało ich wielkie serducho do chłopaków jak i do tego pięknego sportu. To się nazywa szacunek do sportowców.
- Cześć. - usiadł koło mnie Piotruś.
- Widzieliśmy się już dzisiaj. I nawet przywitaliśmy nawet nie wiem ile razy.- od razu na myśl przyszedł mi poranek.
- To nie mogę jeszcze raz ?
- Możesz, możesz. - uśmiechnęłam się do niego. Po chwili mnie pocałował. Jak zawsze było pięknie i cudownie. - A to z jakiego powodu ?
- Motywacja to podstawa, kochanie. Nie wiesz tego ?
- Wiem wiem. Rozumiem, ze stosujesz metodę kija i marchewki tak ?
- Jak na razie tylko marchewki.
- Jeśli chcesz mogę wprowadzić w życie tą drugą metodę. - klepnęłam go w udo. - Poświęcę się jeśli tak Ci zależy. - zaśmiałam sie.
- O nie, kobieta mnie bije. -  wydał z siebie teatralne dźwięki
- Od razu przemoc domowa. - zaczęłam się śmiać. Piotrek również.
- A Wam co tak wesoło ? - zapytał Kurek.
- Nie Twój interes. - odpowiedział Cichy.
- A właśnie Bartuś rozmawiałeś z Marysią ? - przypomniało mi się zdjęcie.
- Tak. - taaak wyjaśnili sobie wszystko !!!
- I co ?
- Ale co, co ?
- No pytam się czy wyjaśniliście sobie wszystko ?
- Ale co mieli wyjaśniać ? - wtrącił się Pit.
- No to nie jest teraz ważne co,  tylko czy pogadali. Więc ? - spojrzałam na kuzyna.
- Rozmawiałem z Marysią o meczu.
- Czyli jak zwykle stchórzyła. - skomentowałam cicho.
- Dobra pogadam z nią po spotkaniu. - powiedział Bartek. - Cichy rusz się, Andrea nas woła.
Po chwili poszli do trenera. Ja byłam wkurzona na przyjaciółkę. Czy ona nigdy nie umie z nikim porozmawiać ? A to niby ja zawsze jestem ta skryta. Czyli Mańka pokazała tez inne oblicze. Zawsze ja dostawałam od niej opierdziel. W tej sytuacji ja musze to zrobić. Będę mieć podwójną satysfakcję.  Ciekawe czy Bartek w ogóle się zorientował co zrobił. Chyba raczej, nie. Mam nadzieję, ze to jakas koleżanka. Nie wiem co zrobie jak okaże się inaczej. Mój kuzynek jak zawsze musi cos nawyprawiać. A już myślałam, że ich związek jest bez skazy, bez żadnej rysy. Ale chyba każdemu zdarzają się lepsze i gorsze chwile. Oby wszystko się wyjaśniło.
Chłopaki już wchodzą na boisko. Po kilkunastu sekundach rozbrzmiewa hymn gości. Oczywiście, następnie przyszła pora na Mazurka Dąbrowskiego. Było pięknie. Wszyscy trwali w tej magicznej chwili. Kibice spisali się na medal. Chłopcy otrzymali jeszcze większego kopniaka i zastrzyk adrenaliny. Chyba dostali motywację. Po kilku minutach zaczęło się już przedstawienie szóstek.

____________________________________________
Z góry chciałam was przeprosić. Ale w poprzednim rozdziale coś mi się pomyliło i pominęłam drugi mecz z Argentyną. Przepraszam, ale jakoś roztrzepana jestem. Teraz już nadrobiłam czas. Chyba jakoś ogarniam chronologię.Mam nadzieję, ze nie macie mi tego za złe.
Co do mojego powrotu to chyba jest już oficjalny. Wróciłam . :D Oby wena również.
Przepraszam, że nie czytałam Waszych blogów. Chciałam mieć zupełnie świeżą głowę. Teraz już to nadraabiam. :) Obiecuję.
Pozdrawiaaam Paaula :*

20 kwietnia 2013

Przepraszaaam.

Niestety nie wiem kiedy będzie nowy rozdział. Mam trochę problemów ze znalezieniem czasu. Nie dość, ze szkoła doszły inne sprawy. Tym razem rodzinne. Jakoś nie umiem znaleźć w sobie pozytywnych emocji. A nie chcę tak bardzo komplikować życia Anieli i Piotrka. Jak na razie. 
Gdy tylko znajdę wenę, którą zagubiłam na pewno zacznę pisać.  :) 
Nie chcę, zmuszać się do wymyślania dalszych losów. To nie ma sensu. Chciałabym byc profesjonalna w pewnym stopniu i dodawać rozdziały na pewnym poziomie. Pisanie na siłę jest beznadziejne. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i wybaczycie.
Jeszcze raz przepraszam, 
Pozdrawiam Paaula :*

13 kwietnia 2013

Rozdział 36 . Wizja się spodobała ?

Wróciliśmy w nocy do hotelu. Od razu zmęczony Piotrek padł na łózko i zasnął. Ja niestety nie mogłam. Cały czas myślałam o wizji Cichego. Nie mogłam o niej zapomnieć. Nie to, że ja w ogóle nie chce mieć dzieci. Oczywiście kiedyś tak, ale to w dalekiej przyszłości. Ale musze liczyć sie z tym, ze Piotrek jest ode mnie starszy. Co za tym idzie, myśli już o założeniu rodziny i stabilizacji. Może jest bardziej dojrzalszy ? Pewnie tak. Za pewne chciałby mieć idealny dom, do którego będzie wracał po treningu czy meczu. A tam przywita go od drzwi trójka dzieci. Szczęśliwe na widok taty. Po całym domu będzie się unosił zapach świeżo upieczonej szarlotki. Oprócz gromadki brzdąców powita go równie szczęśliwa żona. Później razem zasiądą do obiadu. Będą cieszyć sie swoją obecnością. Tworząc rodzinę, każdy miałby wysoki poziom endorfin. Piotrek byłby głową rodziny, zarabiającą na dom. Za to żona ogarniałaby tylko ten cały bajzel dotyczących dzieci czy innych obowiązków domowych. Nie będzie się rozwijać zawodowo. Bo po co ? Przecież mąż zarabia. Żona ograniczy się tylko i wyłącznie do wyjścia po zakupy czy z dziećmi na spacer. Ale oczywiście musi wyglądać nieskazitelnie. Zawsze perfekcyjnie uczesana, umalowana. Mama w szpilkach przy trójce dzieci. Zawsze spoko. Przecież to ona się wcale nie meczy. Całymi dniami tylko bawi się z dziećmi, a obiad i sprzątanie same się robią.
Ja nie chce być tylko i wyłącznie "kurą domową". Ja się do tego nie nadaje. Jestem za równouprawnieniem. Nie tylko kobieta powinna sprzątać w domu czy wynosić śmieci. Może wyjdę tutaj na wielką feministkę, którą nie jestem. Ale gdybym nią była, to nigdy nie związałabym sie z Alanem. On mnie ograniczał. Teraz to wiem. Mój światopogląd się zmienił. I to dość znacznie. Nie wiem dlaczego. Kurde, co się takiego wydarzyło, ze przestałam myśleć jak "szara myszka" ? Może fakt, ze się wyprowadziłam ? Musiałam nauczyć się żyć sama, nauczyć się być odpowiedzialna. Myślę, że decyzja o studiach we Wrocławiu była dość odważna. Jak na mnie. Mańka mnie do tego przekonała. I bardzo dobrze. W końcu stałam się sobą. Zawsze miałam jakies trafne komentarze, czy docinki. Ale nigdy ich nie ujawniałam. Nie chciałam być większym obiektem żartów niż byłam. Nie umiałam sobie z tym poradzić. Brak Marysi u boku jeszcze bardziej mnie dołował. Ona była jakby ... dawała mi taką malutką dawkę pewności siebie. Mimo, ze byłam potencjalnie szczęśliwa. Nadal nie umiałam odnaleźć siebie. Swoje prawdziwej "ja". Pisząc "potencjalnie" oczywiście myslę o Alanie. Mimo, ze niektóre koleżanki zazdrościły mi Alana. Ja nie byłam aż tak zafascynowana. Dobra byłam, cieszyłam sie z tego. Ale tylko na początku. Z czasem zaczęłam widzieć wad mojego chłopaka. Ale powoli sie to działo. Niestety.
Kiedyś Marysia zapytała się mnie czy żałuję czasu spędzonego z Alanem. Odpowiedziałam, ze nie. Jak mogłabym żałować. To byłby piękne chwile, przynajmniej na początku. A nawet jeśli później nie było różowo to czegoś mnie to nauczyło. I za to jestem wdzięczna. Chyba nigdy nie pozbędę się wspomnień. Nawet nie chce. Chociaż to czasami ułatwiłoby sytuację. Kiedyś uważałam, że musze pozbyć się zdjęć, wpisów, sms'ów czy pamiątek. Ale to jest część mojego życia. Nie mogę jej od tak wymazać z mojej pamięci. Nadal posiadam sms'y. Ale te najważniejsze. Czyli te miłe. Te w których się kłóciliśmy, usunęłam. Wolę czytać i wspominać tylko te świetne momenty. Czyli poszłam na kompromis sama ze sobą. Zostawiłam pamiątki i wykasowałam część mojej przeszłości. Chyba dobrze.
Może wyjdzie mi to na dobre. Sama nie wiem. Okaże się za jakieś 20 lat. Czy będę szczęśliwa ? Teraz nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
Chyba najwyższy czas iść spać. Spojrzałam na zegarek, a tam 4:23. Kurde trochę za bardzo rozwinęłam piękny obrazek szczęśliwej rodziny. Za daleko sie posunęłam. Po chwili ułożyłam się obok Piotrka. Czułam jak oddycha. Pochyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam go w czoło. Druga taka okazja może się już tak często nie powtórzy. Nie przeszkadza mi wcale wzrost Pita, ani jego zawód. Kocham go za to kim jest i jaki jest. To jest najważniejsze.

Następnego dnia. Godzina 15.

Jesteśmy już w Spale. Za 5 dni kolejny mecz. Tym razem z Amerykanami. Znowu będzie ciężko. Ale podołamy i pokonamy emocje. Chłopcy są w dobrej dyspozycji, no oczywiście po za Zbyszkiem. Ale za to on podbudowuje się psychicznie. Cieszę się, że pogodził się z Joasią. Oby jak najmniej takich kłótni. Chociaż z drugiej strony rozładowuje to emocje. Ukazuje, że nam zależy na drugiej osobie. Po pierwsze trzeba umieć się kłócić. Nie można przesadzać, ale czasami się nie da. Gdy emocje biorą górę, włącza się nam myślenie. A tak nie powinno byc. Ale to jest tylko łatwe tak mówić, a co innego to zastosować.  Wiem o tym chyba aż za dobrze. Trzeba znajdywać pozytywne strony każdej sytuacji. Dlatego uważam, że kłótnie są potrzebne. Jednak musimy znać umiar.
Właśnie pakuje małą walizkę. Bielecki dał mi dzień wolny na jutro. Postanowiłam to wykorzystać i pozałatwiać wszystkie sprawy na uczelni związane ze studiami i mieszkaniem we Wrocławiu. Musze je opłacić i odwiedzić cztery kąty. Marysia nie jedzie ze mną, za to moim towarzyszem drogi będzie Piotrek. Niestety to on będzie prowadzić. Nie byłam z tego powodu zadowolona. No cóż to jego auto. Może za jakiś czas nabierze do mnie tak dużego zaufania, aby pozwolić jego " ukochany samochód ". Coś czuję, ze to nie nastąpi prędko.
- Kochanie, masz juz wszystko ? - zapytał Piotrek stojąc w drzwiach ze swoją walizką w ręku. Poprosił Andreę o wolne. Za wygranie meczu, trener się zgodził. Czyli spędzimy ze sobą 1,5 dnia. Zupełnie sam na sam. Bez siatkówki, reszty chłopaków.
- Tak chyba mam. - uśmiechnęłam się. Po chwili podszedł do mnie i wziął moja walizkę.
- Co ona taka ciężka ? - zapytał  z wyrzutem.
- Nie jest. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.
Po chwili opuściliśmy budynek i zapakowaliśmy sie do auta. Usiedliśmy na miejscach i zapieliśmy pasy.
- Ale w drodze powrotnej ja prowadzę.
- Aniela, już rozmawialiśmy na ten temat. Pozwól mi być mężczyzną.
- A co to ma do tego ? Bo nie rozumiem.
- Najważniejsze, że ja rozumiem. - uśmiechnął się, przekręcając kluczyk w stacyjce.
Nie odpowiedziałam nic, tylko skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i patrzyłam przed siebie.
- No nie gniewaj sie. - zblizył sie do mnie. - Przepraszam. - pocałował mnie w policzek.
- Ja się nie gniewam. - odwróciłam sie.
- Nie ? To dobrze.
Po chwili byliśmy już w drodze. Piotrek był skupiony na prowadzeniu, ja w tym czasie czytałam książkę Stanisława Srokowskiego "Nienawiść". Byłam skoncentrowana na treści. Bardzo interesuję się czasami wojennymi. Nie wiem dlaczego. Chciałabym wiedzieć wszystko. Cóż taka już jestem, przeczytałam juz pokaźną ilość książek w formie pamiętników czy dzienników powstańców.
Po chwili zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej.
- Chcesz kawę ? - zapytał Piotrek.
- No z chęcią. - posłałam mu uśmiech. Nie umiałam się na niego długo gniewać. A tak właściwie to nie miałam powodu.
Wysiadłam z auta i powędrowałam w stronę budynku. Pit coś długo nie wracał. A miał kupić tylko dwie kawy. Weszłam do środka, a tam moim oczom ukazał się mój chłopak rozdający autografy i pozujący do zdjęć. Otoczyła go jakaś grupa dziewczyn. Nawet nie wiem skąd one się tam wzięły. A tak właściwie to znam powód. Na przed stacją stał autokar. Pewnie jakaś wycieczka, czy coś innego.
Nie podeszłam do Piotrka tylko zajęłam się przeglądaniem jakiś gazet. Gwiazda skończyła rozdawać autografy, bo przepiękne dziewczęta musiały udać się w dalszą podróż. Cichy od razu poszedł zakupić te dwie kawy. Gdy wychodził nawet mnie nie zauważył. Po prostu wyszedł i kierował się w stronę samochodu. Ja w tym czasie równiez wyszłam i szłam dokładnie za Piotrkiem.
- Mogę prosić o autograf ? - zapytałam go zza pleców, gdy miał już wsiadać do auta.
- Tak oczywiście. - odpowiedział nawet nie odwracajac sie. Otworzył drzwi i włozył na podstawkę kawy. - To gdzie mam sie podpisac ? - zapytał nie patrzac nawet na mnie.
- Własciwie to nie wiem. Może na koszulce ? - nadal na mnie nie spojrzał.
- Aniela ?
- Tak. Ale miałes cudowna minę. - wybuchnęłam śmiechem.
- Bardzo śmieszne. Wsiadaj do auta.
-Dobrze, tatusiu. - uśmiechnęłam się i zasiadłam na fotelu pasażera. - Pyszna - powiedziałam po ówczesnym zanurzeniu ust w gorącym napoju.
Piotrek zaczął się śmiać. Nie wiedziałam dlaczego. - Zacne wąsy - powiedział przez śmiech.
- Ale o co chodzi ? - zapytałam dalej trzymając w ręce kawę. Znowu napiłam się z kubka. - Dobra nie ważne. Ruszajmy. - Usadowiłam się wygodnie i ponowie pogrążyłam się w lekturze.
Gdy dojechaliśmy na miejsce postanowiłam poprawić makijaż. Otworzyłam tą klapkę z lusterkiem i moim oczom ukazał się wąsik od kawy. Od razu spojrzałam na Piotrka.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś ? - zbulwersowałam się.
- Mówiłem. A po za tym i tak wyglądasz uroczo. - po chwili mnie pocałował. Co poskutkowało tym samym na jego twarzy. Zaczęliśmy się śmiać. Zanim wysiedliśmy wytarliśmy buzię chusteczką.
Po około 20 minutach byliśmy już na górze. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do mieszkania. Piotrek zaniósł walizki do mojego pokoju, a ja byłam już w kuchni. Zajrzałam do lodówki,a tam powitało mnie światło i dwa słoiki dżemu.
- Muszę iśc po zakupy.
- Poczekaj nie. Zamówimy coś. - usiadł na kanapie w salonie.
- Ale co ?
- Pizza ? - zaproponował.
- Oj coś czuję, ze Andrea się o tym dowie. - przytuliłam się do niego. 
- No weź przestań. Nie dowie się. - przybliżył się do mnie i uśmiechnął sie.
- Ja mu powiem. - wyrwałam sie i zaczeliśmy się ganiać po całym mieszkaniu.
Później zamówiliśmy pizze i zaczęliśmy oglądać telewizje. Leciał " Batman Początek ". Niestety widziałam go tysiąc razy i cały czas nadawałam. Co zrobić, znałam testy aktorów na pamięć. Piotrek miał przekichane. Ale niedługo mnie słuchał, bo usnął. Normalka. Próbowałam wydostać się z jego objęć. No właśnie próbowałam. Oglądałam już w ciszy dalej film. Zamykały mi sie oczy. Postanowiłam w tej sytuacji nastawić czas w tv na 30 minut. Po kilku minutach poddałam się i również usnęłam.

Rano :

Obudziłam sie leżąc oparta o Piotrka. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 9. Poruszyłam się i Cichy otworzył oczy.
- Przepraszam. - wyszeptałam.
- Nie masz za co słońce. - uśmiechnął się tak pięknie. Tylko on tak potrafił. Od razu poprawił mi się humor.
- Wstajemy ?
- Jasne.
W tym momencie ja wstałam lekko bolały mnie plecy od niewygodnej pozycji. Z Piotrkiem było znacznie gorzej. Gdy się podniósł złapał go skurcz w odcinku krzyżowym.
- Nie ruszaj sie. - od razu zareagowałam.- Poczekaj chwile. - pobiegłam po karimatę. Po dosłownie minucie Cichy juz na niej leżał. Ja wykonywałam masaż.
- Ałaaa ! To boli.
- Piotruś, chwila i przestanie. - kontynuowałam. - Spróbuj wstać. - powiedziałam po upływie 20 minut.
- Jesteś pewna ? - zapytał nadal leżąc.
- Tak. - poklepałam go po pleckach.
Po chwili już chodził normalnie. Nawet nie było śladu po tym skurczu.
- A może "dziękuję" ? - zapytałam opierając się o kanapę.
- No tak tak. Dziekuję. - pocałował mnie w policzek.
- Tylko ?
- A liczyłaś na coś więcej ?
- Tak. No to jest oczywiste.
- Dobra. - w tym momencie się pocałowaliśmy. Co prawda nie trwało to za długo. Ale i tak było świetnie. Kochałam czuć ciepło ust Piotrka. Po prostu go kochałam.

Godzina 15.

- Piotrek zbieraj sie. Musimy już wychodzić. - zawołałam go zakładając buty.
- No chwila. - krzyknął z łazienki.
- I to podobno kobiety się długo stroją. - westchnęłam i usiadłam na ławeczce w przedpokoju. - Długo jeszcze ?
- Nie, już możemy iść. - łaskawie wyszedł z łazienki. Moim oczom ukazała jakby "odpicowana" wersja Cichego.
- No skarbie. Nie wiedziałam, że dlatego się tak stroiłeś. Wyglądasz czarująco. - co prawda miał na sobie tylko błękitną koszulę i jeansy. Ale wyglądał cudownie.
- No to chodź. - złapał mnie za dłoń i opuściliśmy mieszkanie.
Wolnym spacerkiem udaliśmy sie w centrum Wrocławia. Pogoda była wręcz idealna. Jak na początek lipca. Powiewał delikatny wiatr. Taki orzeźwiający chłód. Po chwili znaleźliśmy się już pod domem właścicielki mojego skromnego mieszkania.
- Poczekaj tutaj. - powiedziałam i zapukałam do drzwi. - Dzień Dobry. - przywitałam sie z panią Mariolą.
- Witaj Anielu. Wchodź, wchodź.
- Nie nie. Ja przyszłam tylko zapłacić czynsz za trzy miesiące.
- A dobrze.
Po kilkunastu minutach było juz po formalnościach.
- To pozdrów Marysię.
- Oczywiście. - powiedziałam wychodząc. - Do widzenia.
- No do zobaczenia.
Wróciłam do Piotrka i postanowiliśmy kontynuować spacer. Praktycznie nie rozmawialiśmy. Trwaliśmy w ciszy. Ona była piękna. Mówią, ze tylko kochające się osoby potrafią milczeć. Co pare chwil uśmiechaliśmy się do siebie. Spoglądaliśmy sobie w oczy.
Nasz spacer zaprowadził nas do parku. Usiedliśmy na ławce. Przed nami rozciągał się ogromy plac zabaw. A w nim mnóstwo dzieciaków.
- Za kilka lat przyjdziemy do podobnego miejsca z naszymi dziećmi. - rozmarzył się Piotrek bawiąc się moimi włosami.
- No pewnie tak. - nawet na niego nie spojrzałam.
- Będziemy się z nimi bawić. - ciągnął dalej. - W piaskownicy czy na huśtawce.
- Piękny widok. - dopiero w tym momencie spojrzałam w oczy Cichemu. Zobaczyłam w nich takie iskierki. Widać było w nich zachwyt i pewność. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - pocałowaliśmy się. - Aniela ...
- Tak ?
- A jak będą miały na imię nasze dzieci ?

________________________________________
Przepraszam, ze dodaję w sobotę. Ale jest dopiero 0:45 więc jakby jeszcze jest piątek. :)
Mam nadzieje, ze się spodoba.
Według mnie troche początek jest do kitu. Nie umiałam inaczej.
Poznaliście odrobinę przeszłość Anieli. Jej pogląd na świat. Zbliżony do mojego. Tak się troszeczkę utożsamiałam z Nelą w tym momencie.
Trzymamy kciuki za Resovię. :D Juz o 13 meczyk Ci szczęśliwcy, którzy kupili bilety zasiadają na widowni i mocno dopingują. Za to inni jak ja oglądają starcie przez szkiełko.
Z góry przepraszam sąsiadów. Mogą być okrzyki radości. :D
Mam nadzieje, że nie zanudziłam. Postaram sie lepiej pisać. Obiecuję :*
Do zobaczenia Miśki w kolejny piątek. :D
Pozdrawiam Paaula :*

7 kwietnia 2013

Rozdział 35. Wszędzie rodzinna atmosfera.

Po chwili znaleźliśmy się razem z Piotrkiem w pokoju. Marysia z Bartkiem poszli do siebie. Ja poszłam do łazienki się umyć, a Cichy jak zawsze co wieczór zasiadł na łóżku z laptopem na kolanach. Normalka. Chyba muszę się do tego przyzwyczaić. Wzięłam długi, odprężający prysznic. Ogrywanie chłopaków jest męczące. Lubię ich, ale czasami chce pobyć sam na sam z Piotrkiem. Później ubrałam sie w piżamkę, stanowiła ją koszulka Pita. Wyszłam z łazienki i usiadłam obok mojego chłopaka.
- Co robisz  ? - zapytałam kładąc głowę na ramieniu Piotrka.
- Instaluję Ci nowy program.
- A po co ?
- Żeby komputer szybciej działał.
- Dobra nie wiem po co to. Ale dziękuję. - pocałowałam go w policzek.
Siedzieliśmy w ciszy. Piotrek dalej coś grzebał u mnie w laptopie. Ja znudzona patrzyłam na widok za oknem. Myślałam o mojej mamie. Przypomniała mi się kłótnia. Nadal nie chce, żeby przeprowadzała się do Pawła. Zgodze się, na zupełnie odwrotną sytuacje. Chociaż według mnie jest stanowczo za wcześnie. Dopiero co się poznali. A już mówią, że się kochają. A tak w ogóle co ja myślę ? W moim przypadku było tak samo. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Między mną, a Piotrkiem jest całkowicie inaczej. Jesteśmy młodsi. Ale czy wiek ma jakiekolwiek znaczenie w miłości ? Nie ma. Mama ma takie samo prawo do miłości jak ja. A nawet większe. Przez tyle lat była sama. Całe życie podporządkowała mnie. Teraz kiedy jestem dorosła, może cieszyć się życiem. Może ja po prostu jestem zazdrosna o tego Pawła ? Nie, nie jestem zazdrosna. Jak mogę być zazdrosna o faceta mojej mamy. Co prawda to nie jest mój tata i moze dlatego ? Może również dlatego, ze mama przestanie koncentrować swoją uwagę na mnie. Przyzwyczaiłam się do takiej sytuacji. Było mi tak wygodnie. Traktowałam ją bardziej jak moją przyjaciółkę niż mamę. Teraz musze to zmienić. Nie mogę sobie jej przywłaszczyć. On też ma uczucia, potrzebuje miłości od drugiej osoby. Nie ode mnie. Tylko do Pawła. Może on ją uszczęśliwia ? Nie wiem, ale skoro tak twierdzi. Jest dorosła. Musi odpowiadać za swoje czyny. Ale jeśli ten Paweł ją skrzywdzi, to nie wiem co zrobię. Nie daruje mu tego nigdy.
- O czym tak rozmyślasz ? - zapytał Piotrek wybijając mnie z " transu ".
- O niczym. Tak się zapatrzyłam. - spojrzałam na niego.
- Chciałem Cie przeprosić.
- Ale za co ?
- Za moje zachowanie. Wtedy na meczu. Nie wyjaśniliśmy sobie tego wszystkiego. A chyba powinniśmy. - uśmiechnął się w tym momencie. - Nie mogę się tak zachowywać. Bardzo Cię kocham. Przepraszam.
- Było minęło. Ja też mam sobie sporo do zarzucenia. Za dużo wyolbrzymiałam. Przepraszam. - przytuliliśmy się,a po chwili Piotrek pocałował mnie delikatnie. - A tak w ogóle dlaczego sobie o tym przypomniałeś ?
- Mikołaj jak wspomniał o tym pocałunku, to od razu to mi się to przypomniało.
- Przepraszam Cię za niego.
- Co ? To nie Twoja wina. Kocham Cię, wiesz ?
- Tak wiem. - uśmiechnęłam się. - Ja Ciebie też kocham. - znowu się pocałowaliśmy.
- To co robimy ?
- Film ?
- Ale jaki ?
- Nie wiem. - uśmiechnął się.
- A może Kac Vegas ?
- Dwójka ?
- Może być. - po chwili oglądaliśmy już film. Położyłam się obok Piotrka. Oparłam głowę o jego ramię i zaczęłam oglądać. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.

28 czerwca. godzina 19.

Jesteśmy w Bydgoszczy. Przed chłopakami kolejny mecz, tym razem z Argentyną. Może ona przegrać, ale i tak przechodzi dalej. Jest w końcu organizatorem turnieju. Mam nadzieję, że jako współorganizatorzy pokazaliśmy klasę i profesjonalizm. Może zostaniemy docenieni na arenie międzynarodowej. Na pewno bardziej niż po Euro. Jeszcze w tym roku czeka kolejna ważna impreza, Mistrzostwa Europy. Może powtórzymy zwycięstwo ? Na pewno nam się uda, tzn chłopakom sie uda.
Marysia siedzi gdzieś z Bartkiem. A miał się rozgrzewać. Andrea go znowu zezwie. Jak zawsze. Ale można się wytłumaczyć, że Mańka rozgrzewa go od środka lub w inny sposób. Siedzę właśnie obok Bartmana. Kazdy z chłopaków musi być w świetnej dyspozycji. Nie dziwie mu sie wcale. Jest coraz bardziej emocjonująco. Z każdym meczem jest więcej nerwów.
- Co tak się rozglądasz ? - zapytał siatkarz. - Co się stało ?
- Nie nic. - uśmiechnęłam się . - Jak łydka  ?
- Dobrze. Mam nadzieję, ze nic sobie nie zrobiłem na treningu.
- No ja też tak sądzę. Trzeba było tak nie szarżować na siłce.
- Przestań już, to była normalka.
- Taa jasne. Chciałeś się popisać i tyle.
- Ja ?
- No tak Ty. Wiem, że dawno nie widziałeś się z Asią. Pokłóciliście się czy co ?
- Troszke tak. Ale przyjedzie na dzisiejszy mecz.
- Pogadaj z nią. Nie będę wnikać o co poszło. Najważniejsze jest w tym momencie to żebyście się pogodzili. Kochasz ją, a ona Ciebie.
- Tego nie byłbym taki pewien .
- Ale czego ? Tego, ze ją kochasz czy tego, ze ona Ciebie kocha ?
- No ja ja kocham bezgranicznie. Tego jestem pewien. Ale czy ona mnie ?
- Nie przesadzaj, na pewno Cię kocha. Inaczej nie chciałaby tutaj przyjechać.
- Serio jak myślisz ? - pokiwałam w tym momencie głową twierdząco. - Muszę z nią pogadać, tylko nie wiem kiedy.
- Chyba teraz. - zobaczyłam na trybunach Asię.
- Jak to ?
- Odwróć się. - powiedziałam uśmiechają się cały czas.
- Asiaa. - wyszeptał.
- Idź do niej. - poklepałam go po łydce kończąc " zabieg ". - No idź.
- Dziękuje. - pocałował mnie w policzek.
Od razu wstał i pobiegł do niej. Ucieszyłam się jego szczęściem. Muszą się pogodzić. Pasują do siebie. Kiedyś przeglądałam zdjęcia Zbyszka z Asią. Od razu miałam przysłowiowego banana na twarzy. Byli tacy szczęśliwi, zakochani. Co prawda jeszcze jakieś 2 czy 3 lata temu podobał mi się Zibi. Oczywiście tylko ze względu na wygląd. Wzdychałam przy każdym meczu Jastrzębia czy Resovi do niego. Sama nie wiem dlaczego, nawet Alan się czasem wkurzał. Nie czasem. Tylko zawsze się denerwował, gdy oglądałam jakikolwiek meczyk.
W pewnym momencie zauważyłam na trybunach mojego tatę, Magdę i Mikołaja. Od razu wstałam i podbiegłam w ich stronę. 
- Czeeść. Jak miło Was widzieć. - ucałowałam każdego z osobna.
- Witaj córuś. - powitał mnie otwartymi ramionami.
- Cześć małyy. - ukucnęłam przed moim młodszym braciszkiem i poczochrałam jego włoski.
- Jestem duży. - zacisnął piąski.
- Dobrze, dobrze. Co tam u Was ? - oparłam się o bandy reklamowe.
- Dużo się nie zmieniło. Praca, dom, praca, dom. - opowiadała Magda. - A u Was?
- U was ? To znaczy ?
- No u Ciebie i Piotrka, chce go poznać. - dodał Tata.
- Poznasz poznasz. Właśnie się rozgrzewa. - w tym czasie, chłopcy ćwiczyli w parach. - Jest tam. - wskazałam na moją miłość.
- Uuu przystojniak. - szturchnęła mnie Magda.
- Wiem, mam szczęście. - wyszczerzyłam się.
- Kochanie, pragnę przypomnieć, ze Ty też masz równie duże szczęście. - pocałował ją w policzek tatuś.
- Oj nie masz tyle wzrostu co on. - zaśmiała się.
- Poczekajcie pójdę po niego. - powiedziałam i odeszłam od mojej rodzinki. Od razu podbiegłam do Piotrka. Podskoczyłam i pocałowałam go delikatnie.
- Co sie stało ? - objął mnie w tali i lekko zakręcił unosząc.
- Tata przyjechał. - postawił mnie. - Chodź to go poznasz. - chwyciłam za jego dłoń.
- Może później. Po meczu, co Ty na to ?
- Jak na lato. - uśmiechnęłam się. - Ale obiecujesz ?
- Tak, skarbie. - pocałował mnie delikatnie.
- Dobra zbieramy się, za chwilkę mecz. - dźgnęłam go w bok. Pomachałam w kierunku rodzinki i razem z resztą chłopaków udalismy się do trenera i reszty sztabu szkoleniowego. Spojrzałam na zegarek, a on wskazywał godzinę 20. Za 15 minut rozpocznie sie mecz. Mam nadzieję, że chłopaki nie będą lekceważyć przeciwnika. Są profesjonalistami. Za chwilę zostaną odśpiewane hymny, przedstawienie szóstek. Trzymam kciuki.
- Co tak siedzisz ? Sam. - zapytałam chłopaka dosiadając się obok niego.
- Koncentruje się. - odpowiedział.
- To nie przeszkadzam.
- Nie, Ty nigdy. - zatrzymał mnie siatkarz.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się. - Rozmawiałeś z Dagmarą ?
- Tak, już parę dni temu. Nawet teraz przyjechała z Oli.
- Czyli pogodziliście się ? Wyjaśniliście ?
- Tak, wszystko.
- Wybaczyła ?
- Taak. - spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami.
- Cieszę się. - przytuliłam go.
- Koniec tych czułości, bo mnie zabije Piotrek, a Ciebie Daga.
- Tak, oczywiście.
- Za chwilkę mecz. Ja idę. - wstał i podszedł do trenera.
Ja również wstałam z ławki i szukałam wzrokiem mojej przyjaciółki. To nie było trudne. Blondynka z ogromnym aparatem w dłoniach. Po chwili zauważyłam ją. Ona mnie również namierzyła swoim obiektywem. Od razu cyknęła mi zdjęcie. Niestety. Pomachała mi i wróciła do swoich zajęć, czyli robienia fotek siatkarzom i kibicom. Po chwili rozbrzmiał Mazurek Dąbrowskiego. Mimo, ze Hala Łuczniczka nie jest jednym z wiekszych obiektów sportowych odczucie było niesamowite. Juz nie mogę się doczekać Spodka. Wracamy do meczu. Po kilku minutach trwało już spotkanie. Na boisku na razie występowali : Ziomek, Bartman, Kurek, Rucek, Możdżon, Piotrek na zagrywce, a obok mnie siedział Igła.
Chłopaki grali jak z nut. Po około godzinie prowadzili już 2:0 w setach. Skład nie został zmieniony. Przy stanie 15:10 Zbyszek Zbyszek wykonywał atak. Piłka w boisku na czysto wpadła. Jednak on przy lądowaniu cały swój ciężar przeniósł na lewą noge. Upadł. Walił pięściami w parkiet. Nie zwlekając chwili razem ze sztabem fizjoterapeutów podbiegliśmy do niego. Nie wyglądało to za dobrze. Mimo małego doświadczenia, widziałam co sie święci. Zbyszka ściągnęliśmy siłą. On uparcie uważał, ze może grać dalej. Nawet próbował wstać. Niestety nie mógł. Staw skokowy nie wytrzymał siły upadku. Po chwili przy pomocy chłopaków zanieśliśmy go na krzesełka. Od razu na boisko wszedł Jarosz. Show must go on.
Walczyliśmy z jego bólem. Był wściekły. Wcale mu się nie dziwie. Podałam mu leki, a Bielecki okładał jego kostkę lodem. Od razu spuchła.
- Będzie dobrze. - dodał po chwili Aleksander.
- To znaczy ? Mogę wrócić na boisko ? - zapytał siatkarz.
- Chyba oszalałeś. Może w połowie lipca to tak.
- O nie. Ja musze grać.
- Uspokój się. Kuba świetnie Cię zastąpi. - dodałam.
- Wiem, wiem. Ale ja chce grać.
- Zibi, to nie jest koncert życzeń. To jest sport. Zdarzają sie kontuzje. To jest tylko sport. Wystąpisz w finale. - pocieszyłam go.
- Na pewno.
- Spójrz na to z innej strony. Będziesz miał więcej czasu dla Joasi. - uśmiechnęłam się. - A właśnie gadaliście  ?
- Tak, tak. Kocha mnie.
- A widzisz. - walnęłam go lekko w ramie.
- No widzę. Miałaś racje.
- Ja zawsze mam rację. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Dobrze, że Zbyszek przestał mysleć o kostce.
Po kilkunastu minutach było już po meczu, szybkie zwycięstwo. 3 : 0. Zawodnikiem meczu został nie kto inny jak nasz kochany Zibi. Co prawda nie odebrał statuetki na środku boiska, ale i tak wszyscy kibice szaleli. Po chwili podbiegła do niego Asia.
- Nic Ci nie jest ? - zapytała blondynka.
- Już nic. - pocałowali się. To było takie piękne. 
Po chwili odszedł do mnie Piotrek. I od razu mnie pocałował.
- A to za co ? - spytałam.
- A musi być jakaś okazja ?
- Nie, nie musi. - znowu się pocałowaliśmy. - Chodź, poznasz mojego tatę.
- Muszę ?
- Tak. - w tym momencie na jego twarzy pojawił sie lekki grymas. - O co chodzi ?
- O nic. Już chodź. - złapał mnie ze rękę. Po chwili znaleźliśmy się już za bandami reklamowymi obok Magdy, taty i Miko.
- Dobry Wieczór, miło poznać. Piotr. - podał dłoń mojemu ojczulkowi.
- Świetny mecz. Gratuluję wygranej.
- Dziękuję. Szkoda Zbyszka.
- No szkoda. - wtrąciłam. - To jest Magda, a to Mikołaj.
- No nareszcie poznałam osobiście tego Twojego przystojnego siatkarza. - podała mu dłoń. - Magda.
- Piotrek. A to jest Mikołaj. - ukucnął. Uścisnął jego malutką dłoń.
- Ceść. - przybili żółwika. - Anielka, dlacego on jest taaki duzy  ? - zapytał maluch, gdy Pit wstał.
- Pił dużo mleka. - w tym momencie wzięłam szkraba na ręce.
- Ja też muse ?
- Jeśli chcesz taki duży urosnąć to tak. - powiedział tata.
- Ale mlekoo jest bleee. - dodał wykrzywiając buźkę.
- Wiesz, mleko jest też w kakałku, a kakałko chyba lubisz ? - zapytał sie Piotrek.
- Kakałkooo jest pysne. - przejechał językiem po ustach. Od razu wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, ale mały był senny i Magda i Tata musieli się zbierać. Mieli zostać w Bydgoszczy do dnia następnego. Niestety Magdę wezwali na dyżur za koleżankę. Pożegnaliśmy się z nimi i udaliśmy się na parkiet. Usiedliśmy na uboczu. Piotrek rozluźniał spięte mięśnie.
- Tata Cię polubił.
- Serio ?
- Tak. Mikołaj również. - posłałam mu uśmiech.
- To dobrze. Ciesze się.
- Nawet nie wiedziałam, ze masz tak dobry kontakt z dziećmi.
- Tak jakoś wyszło. Zawsze chciałem mieć gromadkę brzdąców biegających po domu. - w tym momencie w jego oczach pojawiły się iskierki.
- Na prawdę ?
- No tak. Już sobie wyobrażam naszą rodzinę. Trójka, a nawet czwórka dzieci bawiących się w wielkim ogrodzie. Ty czytasz książkę na ogromnym hamaku. Za to ja robię Wam wszystkim zdjęcia. Piękny widok.
- Tak piękny. - w tym momencie zaczęłam myśleć o przyszłości. Nie wiem czy chce mieć w ogóle dzieci. Mam dopiero 19 lat. Nie myslę o rodzinie na poważnie. Nigdy o tym nawet nie marzyłam.

_________________________________
I jest 35. <3 Cieszycie się ? Ja tak, nawet bardzo. Obiecałam i jest. :)
Co do rozdziału trochę długi i mogłam zanudzić. Z góry przepraszam. Co sądzicie o wyobrażeniu Piotrka ? Ciekawe co na to wszystko Aniela. Chyba nie jest zadowolona.
Zapraszam do komentowania. :)
aaa zapomniałabym, ze względu na szkołę. Rozdziały będą dodawane co tydzień w piątek. Jak uda mi sie coś po drodze napisać. Na pewno dodam.
czytam = komentuję.
Pozdrawiam Paaula <3.

5 kwietnia 2013

Rozdział 34. Karciany traf.

Z perspektywy Anieli.

Wczoraj wróciliśmy do Polski, jesteśmy właśnie w Spale. Zostało nam jeszcze 4 dni i rozgrywamy kolejne spotkanie. Cieszyłam się z wygranej chłopaków na Francuzami. Ale chyba bardziej z tego, że wszystko sie układa. Między mną, a Piotrkiem było coraz lepiej. Byłam prawdziwie szczęśliwa. Tak wiem. Jeszcze pare dni temu chciałam z nim zerwać. Nie umiałabym, kocham go. To jest jedyny, ale ważny argument. Chce żyć chwilą, nie mogę rozpamiętywać przeszłości i również nie mogę wyobrażać sobie nie wiadomo czego na przyszłość. Tak, trzeba żyć chwilą.
Siedzę właśnie w pokoju. Nastąpiła lekka zmiana lokatorów. Ja mieszkam u Piotrka, a Bartek z Marysią na  moim starym kwadracie. Tak po prostu było łatwiej. Wiecie w jakich sprawach ^^. :) Sprawdzam fb i oczywiście zauważyłam dużo postów na temat naszych kochanych siatkarzy. Zawsze ich było sporo. Ale chyba ze względu na sezon reprezentacyjny jest ich więcej. To dobrze. Siatkówka musi być sportem narodowym. Może w ten sposób, piłkarze sie zmobilizują. Kto wie. Położyłam się na łóżku w dość dziwnej pozycji. Położyłam przed sobą lapka i wróciłam do przeglądania fejsa dalej.  Oprócz ciekawych postów z fp siatkarzy przejrzałam zdjęcia znajomych ze studiów. Cieszą sie, imprezują. Po prostu żyją życiem studenckim. Nie zwracają uwagi na nic. Tęskniłam za tym wszystkim. Ale chyba jestem bardziej szczęśliwa tutaj. To właśnie chciałam zawsze robić. Moje marzenia się spełniają. Po chwili włączyłam skype i zauważyłam tatusia, a obok niego zieloną chmurkę. Dostępny. Nie czekając nawet chwili zadzwoniłam.
- Cześć . - pomachałam. w stronę ojczulka.
- Witaj Anielu. Jak tam w świecie siatkarskim ? Widzieliśmy Cię w telewizji w dość dziwnej sytuacji. - uśmiechnął sie tajemniczo.
- Kiedy ?
- Pierwszy mecz z Francją .
- Aaa no tak.
- To opowiadaj .
- Tutaj jest świetnie. Taka wielka rodzina i nie tylko ze względu na ilość krewnych. - uśmiechnęłam się. - A ogólnie jest super. A co u Ciebie i Mikołaja ?
- Miko rośnie jak na drożdżach. Jest uroczy.
- Stęskniłam się za nim. - poprawiłam włosy. - A co u Magdy ?
- Dobrze. Właśnie robi kolacje. Chcesz z nią porozmawiać ?
- Jeśli mogę. To chętnie.
- Poczekaj, pójdę po nią. - po chwili zniknął. Tatuś był chyba szczęśliwy. To dobrze. Może i mama będzie równie zadowolona z życia. Na pewno z Pawłem sie jej ułoży. Po chwili pojawiła się i Magda.
- Czeeść Nela. - pomachała mi.
- No cześć. Co tam u Was ? Bo tata nie był za bardzo rozmowny.
- Aaa dobrze. Cały czas martwimy się o Ciebie. Mikołaj o Ciebie pyta cały czas.
- No ja też się za nim stęskniłam. Nie musicie się o mnie martwić. Jestem pod dobrą opieką.
- Wiem, wiem. Masz ze sobą kilkunastu wielkoludów. A szczególnie jeden się o Ciebie najbardziej troszczy. - spojrzała na mnie podejrzliwie. - Jak tam z Piotrkiem?
- Dobrze.
- A tak konkretniej ?
- No jest dobrze. Serio. Jestem szczęśliwa z Cichym.
- Nie masz pojęcia jak się ciesze.
- A zapomniałabym, Piotrek załatwił Wam bilety na mecz w Bydgoszczy. - uśmiechnęłam się.
- Podziękuj mu. Na pewno przyjedziemy.
- Będą w kasie do odebrania. A co tam u Ciebie w pracy ?
- Wiesz, bycie lekarzem ma swoje plusy, ale i minusy. Cały czas ma jakieś dyżury, czy zastępstwa. Ale na mecz na pewno przyjedziemy w trójkę.
- Ciesze się, że Was zobaczę. - w tym momencie usłyszałam krzyk mojego młodszego braciszka.
- Mamo, zobacz Aniela jest w telewizji znowu. Z kimś się całuje. Bleee. - zaczął opowiadać mały. Nawet mnie nie zauważył na ekranie laptopa.
- Tak, wiem Mikusiu. - powiedziała Madzia patrząc się w moją stronę.
- Nie mów tak do mnie. - odezwał się mały buntownik
- Dobrze. Kochanie. 
- Anielaaa ! Czeeeść. - przybił ze mną " internetowego żółwika " zbliżając swoją malutką piąstkę do ekranu.
- Siemasz, - przywitałam się z nim.
- Dlacego całujesz się z tym siatkazem  ?
- Mikołaj, ludzie dorośli całują się ze sobą z miłości. - Magda posadziła Miko na swoich kolanach.
- No właśnie. - poparłam ją.
- Ale to było oklopne.
Wybuchnęłam śmiechem. W tym momencie do pokoju wszedł Piotrek. Od razu poprawiłam pozycję, w której siedziałam.
- Czeeść, kochanie. - przywitał się ze mną wchodząc do łazienki.
- Kto to ? - zapytał mały.
- Piotrek. Nie poznałeś go jeszcze. Ale za chwilę poznasz. - uśmiechnęłam się i popatrzyłam na Pita. Z jego miny, można było wywnioskować, ze nie chce rozmawiać.
- Chodź, chodź. Nie wstydź się. - zwróciłam się do niego. Nie odpowiedział. Po chwili usiadł obok mnie.
- Dobry wieczór. - przywitał sie z Magdą.
- Cześć. - odpowiedziała. - Aa to jest ten Piotruś, tak ?
- No tak. - uśmiechnęłam sie i poczochrałam lekko włosy Cichego.
- Jestem Magda, dziękuje za bilety.
- Nie ma za co. Macie miejsca, obok Marysi i jej rodziny.
- Aa to nawet lepiej. Znając mnie i Maćka na pewno sie zgubimy. - zaśmiała się.
- To już wiem po kim Aniela ma zupełny brak orientacji w terenie.
- Przestań. - szturchnęłam go w ramię.
- To bolało. - teatralnie wydał dźwięk " Ałaa "
- Ta jasne. - zaczęliśmy się lekko przepychać na łóżku.
- Ej ! Młodzi spokój. - powiedziała stanowczo Magda. Od razu przestaliśmy, i siedzielismy już spokojnie.
- Aaa tak właściwie to jest Mikołaj. - przedstawiłam mojego braciszka.
- Dużo o Tobie słyszałem.
- To z nim się całowałaś ? - ciągnął temat.
- Tak z nim. - opowiedziałam.
- Ale o co chodzi ? - zapytał jak zwykle nie w temacie Piotrek.
- Mały widział powtórkę meczu w Rouen.
- No tak pamiętam. - popatrzył na mnie jakoś tak dziwne. Wtedy nie wiedziałam o co chodzi.
- Dobra Aniela, my nie przeszkadzamy. Do zobaczenia w piątek. - powiedziała Magda.
- Nie przeszkadzacie.
- Mamo jestem głody. - przerwał mi Miko.
- No sami widzicie. Do zobaczenia.
- No papa. - pożegnałam się z rodzinką. Po chwili odłożyłam laptopa na podłogę. Leżeliśmy obok siebie na łóżku. Było teraz ogromne. Przy pomocy Bartka wszystko się udało. Odrobinkę przemeblowałam nasz pokój. Złączyliśmy łóżka tworząc dużą przestrzeń.
- O czym myślisz ? - zapytałam po chwili patrząc na Piotrka.
- Nieważne.
- No powiedz. - przysunęłam się do niego.
- Przypomniało mi się jak się poznaliśmy.
- To było dziwne, mega dziwne.
- No już pierwszego dnia się pocałowaliśmy. - spojrzał na mnie.
- No tak. Nie wiem jak ja się na to zgodziłam.
- Na nic nie musiałaś się zgadzać. To samo wyszło.
- Pamiętam wszystko ze szczegółami wiesz ? - uśmiechnęłam się.
- To ta jak ja. - pocałował mnie.
- Chce być z Tobą do końca świata. - powiedziałam po chwili.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham. - nasze usta znowu się połączyły. Trwaliśmy w tej pięknej chwili. Nie chciałam jej przerwać. Piotrek gładził moje włosy, policzek. Z czasem położyłam się na Cichym. Nie kończąc pocałunku. Było tak cudownie, wręcz idealnie. Czułam, że kocham Piotrka, a on mnie. Mówił mi to wiele razy, wierzyłam w to. Ale wierzyć, a poczuć to zupełnie coś innego. W pewnym momencie Pit podniósł się razem ze mną. Siedziałam mu na kolanach. Nasz pocałunek był coraz bardziej namiętny. Pragnęliśmy siebie nawzajem. Po chwili ściągnęłam Piotrkowi koszulkę, w której był. Dalej trwaliśmy w połączeniu naszych ust. Było tak pięknie.Nie usłyszałam nawet, ze kto wszedł do pokoju.
- Chodźcie usiądziemy. - ktoś powiedział szepcząc. W tym momencie odskoczyliśmy od siebie z Piotrkiem.
- Co Wy tu robicie ? - zapytał Cichy patrząc na siedzących na kanapie Kosę, Igłę i Ziomka.
- Tak właściwie to nic. - odpowiedział śmiejąc się Krzysiek.
- Chcieliśmy zabrać Was na partyjkę pokera. - dodał Żygadło.
- A nie wiecie, że istnieje takie cos jak pukanie ?
- A macie coś do ukrycia ? - zapytał Kosa.
- Mają, maja nasze gołąbeczki. Gdybyśmy weszli za 5 minut naszym oczom pokazałby się zupełnie inny widoczek. - poruszył brwiami Igła. - Wiecie o co chodzi.
- Dobra spadać. - powiedział Piotrek zakładając koszulkę.
- Nie denerwuj się tak, kotku. Złość piękności szkodzi. - dogryzł mu Łukasz.
- Przyjdziemy do Was za chwilę. Przygotujcie się na porażkę. - odpowiedziałam.
- To do zobaczenia, misiaczki. - posłał nam buziaka Grzesiek. I wyszli.
- Przepraszam Cię za nich. - pocałował mnie lekko w policzek Piotrek.
- Już się przyzwyczaiłam. - uśmiechnęłam się.
- Chce Ci sie iść do nich ?
- Nie, ale obiecałam. Pójdziemy na chwilę, a później się zmyjemy. - ponownie się uśmiechnęłam.
- No dobrze. - pocałowaliśmy się znowu.
Po chwili znaleźliśmy się już w pokoju u Igły. Rozsiedliśmy sie wszyscy wygodnie i zaczęło się starcie.
- Przegracie. - posłałam im szyderczy uśmiech.
- Taa jasne. W co gramy na początek ?
- Makao ?
- Czyli chcecie już na samym starcie przegrać. Dobra, nie wnikam. Róbcie co chcecie. - potarłam dłońmi.
- Boje sie jej. - dodał Zati.
- Baby się boisz. ? - wyśmiał go Kurek.
- Ty się lepiej kuzynku nie odzywaj.
- No chyba ona ma rację. Umie dogryźć. - poparł mnie Marcin.
Wybuchnęłam śmiechem. - No rozdawać te karty.
- Makao . - powiedziałam po upływie dosłownie 3 minut.
- Jak ona to zrobiła ?
- Nie wiem. Macie jakieś dwójki, trójki czy nawet króla ? - zapytał Kosa.
- No ja mam. - wtrącił Piotrek.
- Ty tam lepiej się nie odzywaj. - dodałam.
- Właśnie Piotruś, właśnie.
- Wiesz, jak położysz tą kartę śpisz pod drzwiami. - dałam mu ultimatum.
W tym momencie reszta wydała jednogłośne " uuuuu " .
- No dobra. Wygrałaś. - powiedział a ja dumnie czekałam na i powiedzenie słynnego już i kultowego " Po makale ". Po chwili przyszła rundka Piotrka. Miał do zebrania jakieś 20 kart lub położenie tego swojego króla. Spojrzał sie na mnie jakoś tak niepewnie, a później na chłopaków.
- No połóż wreszcie tego króla, baby się boisz. - dodał Kosa.
- Ty sie lepiej nie odzywaj Grzesiu. - odpowiedziałam. W tym momencie na stosie już kart widniał Król Kier
- Ojj, masz przekichane Cichy. - dodał Siurak.
- Dobra przestańcie. Policzymy się później, kotku. - powiedziałam kładąc na kupce kartę z wizerunkiem Król Trefl. - Po makale. Jak mi przykro, wiecie ?
- Jak ona to zrobiła ? - zapytał zbulwersowany Kosa.
- A skąd ja mam wiedzieć. Oszukuje i tyle. - rzucił kartami Zati.
- Wcale nie oszukuje ! Mam szczęście i tyle.
- No tak, głupi ma zawsze szczęście . - dopowiedział Kurek.
- To się nazywa talent. Wy tego nie posiadacie. - odpowiedziałam.
- Aaa to, ze jesteśmy jedną z najlepszych drużyn świata to coś musi znaczyć. Musimy mieć talent. - oburzył się młody libero.
- Chcecie grać dalej czy tylko zrzędzić ? - zapytałam po chwili.
- No gramy dalej. Kiedyś Twoja passa musi minąć. - poprawił swoją pozycję Ziomek.
Po kolejnych pięciu wygranych przeze mnie rundach zaczęło się robić nudno. Chłopaki wypadali bardzo szybko.
- To może kent ? - zaproponowałam.
- W to też zawsze wygrywasz ? - zapytał Paweł.
- A co za różnica ?
- Aniela nie bądź już taka skromna. To ja zawsze przegrywam. - puściła mi " oczko ".
- No tak, zawsze wygrywam. - powiedziałam strzykając z palców.
Po chwili rozpoczęło sie wszystko. Ja byłam z Marysią, Kurek z Piotrkiem, Zati z Kosą, Igła z Ziomkiem, Kuba z Możdżonem. Oczywiście nie obyło się bez przepychanek, każdy z nich musiał uzgodnić znaki. Było jasne, ze wynikną małe spory. Krzysiek uważał, ze Bartek podsłuchuje. I tak dalej. My z Mańką nie miałyśmy takiego problemu. Odkąd pamiętam, zawsze byłyśmy razem w parze. Miałyśmy już ustalone znaki i całą otoczkę. Przez chwilę udawałyśmy, ze rozmawiamy. Tworząc przykrywkę. Po chwili całe towarzystwo nareszcie się uspokoiło. Pary usiadły na przeciwko siebie. I rozpoczęła się walka. Niestety na nieszczęście reszty miałam kenta z ręki. Marysia również.
- Podwójny kent - powiedziałyśmy równocześnie.
- Przykro nam, sami wiecie. Tak wyszło. - dodała Mańka.
- Nie gram z nimi. - powiedziała wstając Paweł. - Spadam. Dobranoc. - wyszedł
- Ej, ja też idę. A wy? - zwrócił się do reszty Kuba.
- No idziemy.
Po chwili w pokoju zostałam ja, Marysia, Piotrek, Bartek, Igła oraz Kosa. Ja usiadłam obok mojego chłopaka.
- To my sie zmywamy. hm ? - zwróciłam sie właśnie do niego.
- No chyba tak.
- To cześć. Do jutra. - pożegnałam się.
- Poczekajcie, my też idziemy. - powiedziała przyjaciółka. - Rusz się. - poczochrała włosy Bartka.
- Nie chce mi się.
- Misie to są w lesie, kochanie. Rusz sie. - odpowiedziała Marysia. Po chwili wstał i wyszedł razem z nami.

_______________________________________
Przepraszam. Znowu. Taki sobie ten rozdział. Właściwie o niczym. Ale rozkręcę się jeszcze, zobaczycie. :D
Kolejny rozdział pojawi się tutaj jeszcze w weekend. Mam nadzieję, że oby dwa się spodobają.
Tymczasem zapraszam do komentowania.
czytam = komentuję. 
Pozdrawiam Paaula :)