23 grudnia 2013

Epilog.

Witam, na wstępie chciałabym Was ogromnie przeprosić. Tak, wiem. Epilog miał się pojawić jakieś 2 miesiące temu. Ale tego nie uczyniłam. Nic się nie ukazało. Może i przez to straciłam większa część z Was, ale mam nadzieję. Mam nadzieję, że kiedyś sobie o mnie przypomnicie i mi wybaczycie.
Teraz do rzeczy, zapraszam do czytania :



Jest zima, ja stoję za oknem i patrzę na zamieszanie w ogrodzie. A mianowicie, właśnie budowany jest bałwan. Możecie zapytać przez kogo? Moje marzenie się spełniło, mam trójkę dzieci. Jestem szczęśliwa. Piotrek również. Mimo, że to nie są nasze biologiczne pociechy, kochamy je równie mocno. Adoptowaliśmy je pół roku temu. Cała procedura trwała dwa lata. Ale to nie jest ważne. Bardzo je kochamy. A dlaczego nie mamy własnych dzieci? Trudne pytanie, ale nie w sensie że nie znam odpowiedzi, tylko trudne bo przypomina mi ciężki okres w życiu. Po zdobyciu brązowego krążka chłopaków na Igrzyskach w Rio, wylądowałam w szpitalu. Miałam mięśniaka na macicy. Całe szczęście usunęli mi go, ale dowiedziałam się też, że moje jajowody są niedrożne. Załamałam się. Miałam 22 lata i dowiedziałam się, ze nigdy nie urodzę dziecka. Tak wiem dziwna reakcja dziewczyny, która zawsze mówiła, ze nie będzie matką. Jednak gdy usłyszałam, ze nie mam nawet takiej możliwości coś we mnie pękło. Płakałam dnie i noce. Bałam się, że Piotrek mnie zostawi. Całe szczęście tak się nie stało. Bo od ponad dwóch lat, jestem jego żoną. Tak dobrze przeczytaliście, jestem Panią Nowakowską. Mama Cichego mnie zaakceptowała i nawet mnie lubi. Moja mama podobnie jak ja wzięła ślub, tylko że z Pawłem. Okazał się on rzeczywiście całkiem równym facetem, widać jak kocha moją mamusię. Mój tata też jest szczęśliwy, Mikołaj rośnie jak na drożdżach, sprawia coraz więcej radości. 
Jeszcze skład mojej rodziny powiększył się o dwoje członków. Mianowicie, Marysia podobnie jak ja i moja mama, wyszła za mąż. I tutaj nie będzie niespodzianki, bo za Bartka. Ich wspólny wyjazd do Wloch, dobry występ Kurka na parkietach Maceraty, wszystko przyśpieszył ciążą. Bo już w grudniu, po Mistrzostwach Europy wzięli ślub. Natomiast już w maju na świecie było ich pierwsze dziecko - Michał.  Byłam taka szczęśliwa, aż płakałam na uroczystości. Tak samo jak moja przyjaciółka. Mimo bardzo niskiej temperatury, na ślubie pojawiło się bardzo dużo osób. Znajomi ze studiów, rodzina i nasza nowa rodzina-siatkarze. Nawet trener raczył ugościć nas swoją obecnością. Było pięknie. Wesele również było super. Siatkarze cały czas dokazywali, śmiali się i przede wszystkim tańczyli. To prawda, to oni mają świetne poczucie rytmu. Winiar przede wszystkim.
Michał pogodził się na dobre z Dagmarą, chociaż prawie nie doszło do rozwodu. Chciałam wspierać go w trudnych chwilach, ale wiedziałam, że nie mogę być za blisko. Przynajmniej wtedy. Musiał sam sobie poradzić. I się udało. Znowu z Dagą tworzyli piękną parę, do tego dołączył nowy członek rodziny, Mateusz ich syn.
Wracając do mnie, ukończyłam studia. Na razie nie pracuję na pełen etat z powodu opieki nad dziećmi. Najważniejsze, że nie rozdzielaliśmy rodzeństwa. Najstarszy jest Łukasz, ma 15 lat. Interesuje się fotografią i strasznie dobrze rysuje. Cały dom jest w jego szkicach, rysunkach. W jego pokoju pachnie farbami. Dusza artysty. Młodszy jest Filip, chodzi do piątej klasy podstawówki. To nieśmiały, ale mądry chłopak. Jest zamknięty w sobie, ale ufa nam. A to jest najważniejsze. Z tego co zdążyłam go poznać, jest typowym obserwatorem, nie lubi mówić. Interesuje się motoryzacją, autami. Zbiera modele samochodów i później z pomocą brata, próbuje je rysować. Małgosia jest ich najmłodszą siostrą, ma 5 lat. zupełne przeciwieństwo Filipa. Otwarta, ufna, pełna życia. 
Piotrek jak to Piotrek, próbuje przemycić w ich życiu troszkę siatkówki. Razem chodzimy na mecze, ostatnio byliśmy na treningu. Dzieci bardzo polubiły życie na boisku. Bardzo mnie to cieszy. 
Teraz troszkę o świecie siatkówki. Tak jak już wcześniej wspomniałam, reprezentacja Polski zdobyła brązowy medal na Igrzyskach w Rio. A przecież to bardzo dobry wynik. Według mnie bardzo,bardzo dobry. 
Najważniejsza impreza organizowana przez nasz kraj, Mistrzostwa Świata okazały się wypaść super. Ze strony organizacyjnej poradziliśmy sobie na 6+, ze strony sportowej równie dobrze. Kolejny brązowy krążek zawędrował na nasze konto. W turnieju Ligi Światowej zdobywaliśmy miejsce wyżej, czyli drugie, srebrne podium. 
Atmosfera była cudowna. Jako, ze zajmowałam sie całą procedurą adopcyjną, nie mogłam uczestniczyć we wszystkich meczach po za granicami kraju. Starałam się być w ciągłym kontakcie. Piotrek również starał się pogodzić całe zamieszanie. 
Teraz, każdego ranka zadaje sobie jedno pytanie : "Czy jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie?" Zawsze odpowiedź brzmi tak, gdy patrzę na śpiącego obok mnie Piotrka. 

A teraz na koniec, chciałabym Wam wszystkim podziękować. Każdemu z osobna również :)
Bardzo miło współpracowało mi się z Wami :)
Chociaż ostatnie miesiące, nie były tak owocne i tak miło wspominam tą przygodę. Mam nadzieję, ze Wy również.
Kończąc już, zapraszam Was na nowe opowiadanie. Nowa historia, zupełnie inny pogląd na świat.
Może już nie na temat głównie z siatkówką :) Ale przeplatana też będzie, nie odpuszczę sobie. A co. :P
http://all-my-tears-have-been-used-up.blogspot.com/
Pozdrawiam Paaula <3

24 października 2013

Rozdział 53. Nietaka teściowa straszna, jak ją namalowano. Kto by pomyślał, że ...

Pierwszy tydzień studiów w Rzeszowie upłynął bardzo dobrze. Wykładowcy przyjęli mnie czule i zauważyli mój potencjał. Cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Mieszkanie z Piotrkiem również układało się wspaniale. Władze klubu pozwolili mi mieszkać z moim chłopakiem. Ale postanowiliśmy mimo wszystko, zakupić własne lokum. Ale udało mi się jednak przekonać Pita do odłożenia tego w czasie.
Nie chciałam ciągle wyciągać od niego kasy. Jako, że dopiero studiowałam nie mogłam się podjąć pełno etatowej pracy fizjoterapeuty. Postanowiłam zacząć jako kelnerka. Dodatkowo robiłam jeszcze masaże. Dzięki namowom Magdy, dwa lata temu zapisałam się na kurs. Godziny pracy były idealnie zgrane z moimi zajęciami na uczelni. Wszystko się układało, tak jak tego chciałam.
Piotrek trenował i wyjeżdżał na mecze. Starałam się być z nim, chociażby mentalnie. Resovia jak zawsze plasowała się w czołówce tabeli.
Przyszedł koniec listopada, a ja nadal nie miałam kontaktu z mamą mojego chłopaka. Gdy rozmawiała z Cichym, nigdy nie pytała się co u mnie. Wiem, ze nie musiała. Ale moja mama i tata zawsze pytali się o Pita. Bardzo go polubili. Chciałam, żeby ze stosunkiem jego matki do mnie było podobnie.
Co innego było z ojcem Piotrka. Bardzo go polubiłam, on mnie chyba też. Gdy dzwonił do syna, prosił mnie do telefonu. Ucieszył się na wieść o mojej przeprowadzce. Stwierdził, że jesteśmy gotowi na ten etap naszego związku.
Któregoś wieczora rozmawiałam jak zawsze z Marysią na skype. Gadałyśmy o treningach i meczach, naszych chłopaków. Później temat zszedł na święta bożego narodzenia. Mańka bardzo chciała się dowiedzieć jak je spędzę. Poinformowała mnie również,że przylatuje do Polski. Tylko mam nikomu nie wypaplać. To ma być niespodzianka. Na tą informację bardzo się ucieszyłam.Dawno jej nie widziałam, stęskniłam się za nią. No za moim kuzynem też.
- A co sądzisz o wyciągnięciu ręki do mamy Piotrka?
- O czym Ty mówisz? - zdziwiłam się.
- No może zaprosiłabyś przyszłych teściów na kolację. - uśmiechnęła się.
- Jakich 'przyszłych'? Nie jestem nawet narzeczoną Pita. - oburzyłam się.
- Już niedługo.
- Że co? O co chodzi?
- No nieważne. Dowiesz się w swoim czasie. Aa teraz coś ważniejszego, plan kolacji.
Pogadałyśmy jeszcze trochę z Mańką, ale musiałam się zbierać do klienta. Zapakowałam wszystko do auta i pojechałam. Wcześniej zostawiając na lodówce kartkę, że wrócę za dwie godzinki.
Moja przyjaciółka zasugerowała mi pomysł, kolacji.W sumie, nawet dobry. Wypadałoby w końcu móc normalnie porozmawiać z mamą Pita. Przecież on z moimi rodzicami ma świetny kontakt.
Z tego faktu, byłam strasznie szczęśliwa. Kiedyś chciałam zaprosić rodziców Piotrka na kolację, ale nie było warunków. Teraz są, wspólne mieszkanie. Jakoś nie czułam się na tyle odważna, żeby samej zaprosić ich. Postanowiłam, że to uczyni Piotrek. Jemu będzie łatwiej. Wiedziałam, że wszystko tego wieczora musi być idealnie.
Postanowiłam jeszcze pogadać z Magdą. Ona zawsze potrafiła mi doradzić. W czasie dojazdu do klienta zadzwoniłam jeszcze do żony mojego ojca. Po rozmowie, byłam zdecydowana aby zorganizować kolację. Najgorsze było dopiero przede mną.
Po powrocie do domu kazałam zadzwonić Piotrkowi. Ale nawet nie musiał tego robić. Postanowili zadzwonić sami i poinformować nas, że przyjadą na mecz na niedzielę. Piotrek bez chwili zastanowienia zaproponował, aby wpadli już w sobotę. Jako, że rozmawiał z tatą - ten od razu się zgodził. Dowiedziałam się również, że Patrycja z Fabianem również wpadną. Szykowała się sześcioosobowa kolacja. 
Miałam nadzieje, że to spotkanie spowoduje bardzo miłe wydarzenie. Łudziłam się, że mama Pita wreszcie mnie zaakceptuje, a może w przyszłości nawet polubi.
Zrobiłam małą listę organizacyjną.Od najmniej czasochłonnych do najbardziej.
Najpierw wybrałam sie na małe zakupy w poszukiwaniu odpowiedniej sukienki. Jako, że lubiłam swoje towarzystwo wybrałam się na nie sama. Zaczęłam od galerii handlowej. Niestety tam zakupiłam tylko kawę i ciastko. Spotkałam koleżanki z roku, Martę i Ewę. Były aż tak miłe, że na siłę zaciągały mnie do sklepów. Co chwila do przymierzalni przynosiły mi nowe ciuchy. To było bardzo miłe, ale 'co za dużo, to niezdrowo'. Grzecznie podziękowałam i szybko się zmyłam. Wzięłam tylko wcześniej wspomnianą kawę na wynos i zapakowałam się do auta, Piotrka. Az się zdziwiłam, ze sam z własnej nie przymuszonej woli dał mi samochód. Doskonale pamiętam jak to było na wakacjach, to tylko jego ukochany wóz. Z każdym dniem, Cichy nie przestawał mnie zaskakiwać.
Gdy zrezygnowana wróciłam do mieszkania, tam czekał na mnie Pit. Od progu mocno mnie przytulił i obdarzył namiętnym pocałunkiem.
- I co wybrałaś coś? - zapytał po chwili, gdy weszliśmy do salonu.
- Nie. - westchnęłam i opadłam na kanapę. 
- A byłaś w centrum?
- Tak. Nawet się nie zgubiłam. - powiedziałam dumnie, wypinając klatkę piersiową do przodu.
- No, no. Robisz postępy. - dał mi kuksańca w bok.
- Też jestem szczęśliwa, ale nie wiem jak spodoba się Twojej mamie, moja stara sukienka. Przecież i tak ma o mnie złe zdanie. Nie chce dawać jej więcej powodów do utwierdzania jej w tym przekonaniu.
- Poczekaj tutaj chwilkę. - powiedział Piotrek i udał się do przedpokoju , w kierunku szafy. Oczywiście odwróciłam się za nim i bacznie obserwowałam każdy jego ruch. Niestety przez moment go nie widziałam. Schował się za szafą. - Nie podglądaj. - wychylił głowę.
- Dobrze. Już zamykam oczy. Nie denerwuj się tak. - uśmiechnęłam się.
- Kochanie, byłem dzisiaj na małych zakupach z Drzyzgą. Taki mały plan awaryjny. Nie podglądaj. - przyłożył swoją dłoń na moją buzię. Niszcząc mój nikczemny plan podglądania. - Mam nadzieję, że nie będzie za duża. - powiedział i po chwili moim oczom ukazała się śliczna, śnieżnobiała sukienka. Była wręcz idealna. W moich oczach zgromadził się łzy. - Nie płacz. Tylko leć ją przymierzyć. - posłał mi szczery uśmiech.
- Kochanie, bardzo Cię kocham. Dziękuję. - bardzo mocno go przytuliłam, a chwile później już byłam w łazience.
- I jak? Nie jest za duża? - mówił przez drzwi, Piotrek.
Chwilkę później, nieśmiale opuściłam łazienkę. Moje włosy niedbale ułożyły się na ramionach. Odruchowo odgarnęłam jej do tyłu.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak pięknie wyglądasz. Teraz już wiem. Miałem to zrobić w niedzielę na meczu, ale nie dam rady tyle wytrzymać. - nagle zobaczyłam że z kieszeni kurtki Piotrek wyciąga czerwone pudełeczko. - To miało inaczej wyglądać. Przepraszam. - patrzył mi prosto w oczy. - Bartek mówił, ma być romantycznie. - powiedział do siebie, jakby był zły na samego siebie. W moich oczach ponowie zgromadziły się łzy. Znowu szczęścia. - Nie wiem jak to powiedzieć. - uklęknął przede mną.
- Nie wygłupiaj się. - zaczęłam się śmiać. I po chwili ja też uklęknęłam.
- Zostaniesz moją żoną? - mimo, ze spodziewałam się co się wydarzy, to pytanie mnie zamurowało. Nie wiedziałam co powiedzieć. To własnie miała na myśli Marysia, że dowiem się w swoim czasie. I dlaczego on nastał już teraz? Byłam pewna, że kocham Piotrka. Ale ślub, małżeństwo? Nie byłam już pewna, czy jestem na to gotowa. Wiedziałam, ze z każdą chwilą Cichy coraz bardziej denerwował.- Powiesz coś? - zapytał.
Czułam, że teraz słowa są zbędne. Popatrzyłam głęboko w oczy Piotrka i po chwili namiętnie go pocałowałam. - To oznacza tak? - pokiwałam tylko twierdząco głową.
Kolejna część dnia była równie udana. Postanowiliśmy iść na mały spacer i przy okazji zakupy. Po drodze weszliśmy do sklepu, przypomniałam sobie o zaplanowanej kolacji. Zapakowaliśmy torby do auta i sami z lodami w dłoniach wróciliśmy do miłego spędzania czasu. Gdy strasznie zmarzłam, Piotrek zadecydował o powrocie do domu. Jako wiecznie głodni ludzie postanowiłam zrobić sporą kolacje. Później zjedliśmy kolejną porcję lodów podczas domowego seansu kinowego. Postawiliśmy na horrory, skończyło się tylko na jednym filmie, "Mama". Jako mój odważny i dzielny NARZECZONY, Piotrek służył ramieniem. Troszkę się bałam podczas oglądania i tak jakoś wyszło, że przed większość czasu byłam w niego wtulona.

Nadszedł ten dzień, sobota. Z bólu brzucha, nie mogłam spać całą noc. Kręciłam się i kręciłam. Wstawałam do kuchni się czegoś napić. Później usiadłam przed telewizorem i łudziłam się, że znuży mnie sen. Niestety, nic z tych rzeczy. Jako, że nie miałam co robić z nudów zaczęłam sprzątać. Co z tego, że cały ubiegły dzień właśnie to było moją główną czynnością. Miało być perfekcyjnie.
Gdy nadeszła ósma, obudził mnie dźwięk budzika Piotrka. Jednak usnęłam. Całe szczęście. Szybko zerwałam się z kanapy w salonie i próbowałam się doprowadzić do porządku. W łazience przywitał mnie gorącym pocałunkiem, Cichy.
- Dzień Dobry, jak się spało? - zapytał.
- A dzień dobry, krótko. - zaczęłam ziewać. Momentalnie Piotrek zakrył moją buzię, dłonią.
- Przestań, bo zarażasz. - uśmiechnął się. - Chcesz coś specjalnego na śniadanie? - ponownie zapytał, gdy przemył twarz wodą.
- Marzę o kawie. Jedynie.
- Nie, nie. Kawa to nie śniadanie. Już się ubieram i idę po ciepłe bułeczki.
- Serio? Chce Ci się?
- No ja w przeciwieństwie do Ciebie, kochanie. Spałem przez całą noc. - wyszedł z łazienki.
- Przecież byłam cicho. Nie mogłeś słyszeć.
- Ale poczuć brak Twojej obecności w łóżku, już mogłem. - powiedział z uśmiechem na buzi.
- Kocham Cię. - podeszłam do niego i się przytuliłam.
- Ja Ciebie też kocham. - nagle w mój brzuszek dał sygnał, że jest głodny. - O czyli nie tylko kawy się domagasz. Już idę.
- Czekam. - powiedziałam i posłałam mu buziaka w powietrzu.
Podczas nieobecności Piotrka poszłam pod prysznic. Gdy w szlafroczku weszłam do kuchni, zapach kawy otulił moje ciało. Moje kochanie bardzo się napracowało i zrobiło przepyszne śniadanko. Naleśniczki z nutellą zawsze poprawią humor. Mój stres troche opadł.
Około 10, Piotrek zaczął zbierać się na trening. Chciałam jeszcze wpaść popływać i jeszcze bardziej się rozluźnić. Zaproponowałam, aby Cichy podwiózł mnie na basen. I tak miał po drodze. Oczywiście się zgodził.
Gdy odprężona wróciłam do mieszkania, od razu zabrałam się za przygotowanie wszystkiego na kolację. Na początek, salon. Wyprasowałam obrus i przykryłam nim stół. Wymyłam kieliszki, talerze i sztućce. Znalazły się na stole a obok nich, kwiaty w wazonie. Kupiłam je w drodze powrotnej do domu. Oczywiście musiałam też wejść po jakieś dekoracje na stół. Zastawa Piotrka też dawała wiele do życzenia.W końcu, samotnie mieszkający facet nie potrzebuje wiele. Teraz się to zmieni.
Później zajęłam się głównym zadaniem. Gotowanie. Włączyłam sobie radio, od razu moja energia wzrosła. Pozytywna muzyka, nakręca pozytywnie. Rytmicznie przesuwałam się po kuchni, jednocześnie podśpiewując sobie pod nosem.
Podczas przygotowywania głównego dania, do domu wrócił Piotrek. Kazałam mu się przebrać i mi pomóc. Nigdy dodatkowa para rąk, nie zaszkodzi.
Gdy wszystko było gotowe, postanowiłam pójść pod prysznic. Oczywiście nie mogłam sama się umyć. Cichy ochoczo zaproponował mi umyć plecki. Nie mogłam się nie zgodzić. Po miłym, wspólnym prysznicu wzięłam się za układanie włosów. Szybko przebrałam się, umalowałam i byłam gotowa. Zostało pół godziny do przyjazdu rodziny Piotrka.
- Wyglądasz pięknie. - podszedł do mnie.
- A dziękuję bardzo. - przytulił mnie i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki.
Złapał mnie za dłoń i wspólnie zaczęliśmy tańczyć.
- Gdzie masz pierścionek? - zapytał po chwili, gdy spojrzał na moją dłoń.
- A w sypialni. Nie chciałam go zakładać do gotowania. Boję się o niego. - uśmiechnęłam się.
- Czy tylko?
- Nie no, nie chce aby Twoja mama wiedziała, ze się zaręczyliśmy. Na wejściu już będzie zła.
- Oj kochanie. Wszystko będzie dobrze. Załóż go i niczym się nie przejmuj. - pocałował mnie.
- Oby. - przytuliłam się go niego.
 Jeszcze Piotrek przed samą kolacją wyszedł na trening. Miał być punkt, 18. I tak się stało. Przerażona popędziłam na dźwięk dzwonka do drzwi, a tutaj przywitał mnie gorący całus Cichego.

Kolację czas zacząć. Patrycja zadzwoniła do Piotrka z informacją, że są już w Rzeszowie. " Czyli to już za chwilę, jedna szansa" - pomyślałam.
Od progu przywitałam wszystkich szczerym uśmiechem. Piotrek zaprosił gości do salonu, a do mnie podszedł Fabian.
- Pani Fizjoterapeutka jest zestresowana? - zaśmiał się.
- Odrobinkę. - uśmiechnęłam się. - Może zamiast tutaj stać, byś mi pomógł?
- Nie denerwuj się tak, dla mnie też była oschła. Chociaż nie aż tak, nie w tym stopniu.
- Mam nadzieję, że dzisiaj ją przekonam do siebie.
- Wierzę w to. Podczas podróży Patrycja próbowała ją przekonać. Chyba jej się udało. Obiecała, ze będzie miła. W końcu kolacja musi się udać.
- Dobra, chodź. Nie chce, żeby Piotrek posądził mnie o jakiś romans.
- Już idę.
- To co będziemy dzisiaj jeść? Jestem bardzo głodna. - powiedziała ochoczo Patka.
- Nie tylko Ty kochanie. - powiedział tata, głowa rodziny. - Anielu, słyszałem z pewnych źródeł, że świetnie gotujesz. Może spotkasz się kiedyś z moją żoną i wspólnie wymienicie się przepisami.
- Niech, Pan nie przesadza. Aż tak wybitnie to nie. Po prostu to lubię.
- Tadeusz zjemy i ocenimy czy tak jest na prawdę. Nie wyprzedzajmy przyszłości. - powiedziała stanowczo, Pani Nowakowska.
- To już idę. Na początek będzie krem z białych szparagów. Piotrek pomożesz mi?
- Jasne.
- Sama nie może zająć się gośćmi? Zero organizacji. - powiedziała mama mojego narzeczonego. Myślała, ze nie usłyszę.
- Nie przejmuj się. - zwrócił się do mnie Piotrek. - Głowa do góry i jedzemy dalej z tym koksem. Przecież wszystko jest przepyszne.
Gdy usiedliśmy przy stole, łokciem szturchnęłam Cichego i polałam jego koszulę, winem. Szybko cała w nerwach wzięłam go do łazienki i zaprałam koszulę, solą.  Jeszcze wyskoczyłam szybko po świeżą.
Szybko zupa-krem znalazła się na stole. O dziwo, wszystkim smakowała  Nawet mama powiedziała, ze nigdy takiej nie jadła. Mój humor od razu się poprawił. Gdy podałam danie główne, czyli dorsza z zapiekanymi ziemniakami i sosem porowym. Już nie tak głodni goście, zaczęli ochoczo rozmawiać. Atmosfera była bardzo, bardzo miła. Aż się zdzwiłam, że może być tak fajnie.
- Wiecie, że szparagi i pory to wyśmienite afrodyzjaki ? - zapytała Patrycja. - Aniela co planujecie po kolacji? - zaśmiała się.
- Nic z tych rzeczy, o których myslisz. - powiedziałam i sięgnęłam po kieliszek wina.
- Co to jest? - chwyciła mnie za dłoń. - Nasi młodzi, zaręczyli się. Czy to nie jest piękne?
- Tego już za wiele. - zdenerwowała się mama Piotrka i wyszła na balkon.
- Nic jej nie będzie. Dajmy jej chwilę. - uspokoił nas Pan Tadeusz.
- To ja zbiorę talerze i przygotuję deser. - powiedziałam i zmyłam się do kuchni.
- Pójdę do niej. - Cichy wziął żakiet mamy i poszedł do niej.
Patrycja z Fabianem zajęli się tatą. A ja zniecierpliwiona czekałam na zakończenie rozmowy pomiędzy synem, a matką. Aż brzuch zaczął mnie boleć. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i sama wyjaśnić całą zaistniałą sytuację. Wzięłam kurtkę i podeszłam do balkonu. Jednak chwilę zatrzymałam się przed drzwiami.
- Mamo, mówiłem już wiele razy. Aniela to TA jedyna.
- To samo mówiłeś z Olą.
- Ale teraz jestem tego pewien. Zaufaj mi. Daj Neli szansę. - przytulił ją. - O i własnie masz okazję. - zauważył mnie.
- Moge przeszkodzić? - weszłam na balkon.
- Jasne, kochanie. Ja już idę, bo zmarzłem strasznie. - powiedział. - Pogadajcie. - pocałował mnie w policzek i wyszedł.
- Aniela, podejdź tutaj. Chcę Ci coś powiedzieć. - oczywiście to uczyniłam.
- Prosze Pani, ja na prawdę kocham Piotrka. Jestem z nim szczęśliwa. I nie odpuszczę. Wiem, że chcemy być razem. Nic Pani na to nie poradzi.
- Spokojnie. Na wstępie chcę się troszkę wytłumaczyć. Jak wiesz, Piotrek jest moim jedynym synem. To o niego troszczę się najbardziej. Gdy związał się z Aleksandrą. Byłam zazdrosna. Jednak z czasem zaczęłam się do niej przekonywać. Była bardzo ambitna i stawała się idealną synową. Co prawda nie ucieszyłam sie na ich zaręczyny. Myślałam, ze to wszystko dzieje się za szybko. Gdy dowiedziałam się jak go traktowała, szybko straciłam do niej szacunek.
- Rozumiem. Ale ja go na prawdę kocham.
- Z Tobą jest inaczej. Jesteś dużo młodsza od Piotra. Ale tak samo mądra i cudowna.Pięknie wyglądasz w tej sukience. Przekonałam się, że świetnie gotujesz. Jesteś bardzo ciepłą osobą. A przede wszystkim bardzo kochasz mojego syna. Inaczej nie przyłożyłabyś się tak do tej kolacji, żeby wszystko było idealnie. Widać jak bardzo byłaś spięta, na sam mój widok. Wiem, zachowywałam się jak słynna teściowa z kawałów. - zaśmiała się. - Mam nadzieję, ze teraz zmienisz swoje nastawienie do mnie. - uśmiechnęła się ciepło.
- A ja mam nadzieję, ze Pani zmieni swoje do mnie. - odpowiedziałam.
- Oczywiście. Bardzo się ciesze, że przyjęłaś oświadczyny.
- Ma Pani ochotę na deser?
- Tak, chodźmy. 
Z uśmiechem na twarzy usiadłam przy stole. Wszyscy zachwycali się moim ciastem czekoladowym. Dla mnie było odrobinkę za niskie. Ale nie dałam po sobie poznać, że coś jest nie tak. Na talerzu pojawiły się również lody czekoladowe, mojej roboty i ukochane borówki.
Wieczór upłynął bardzo miło, długo rozmawialiśmy i śmialiśmy się.

Następny dzień to mecz Piotrka. Tym razem z bardzo groźnym rywalem. Mimo, ze słynna Skra w poprzednim sezonie uplasowała się w niższej części tabeli to od tego roku bardzo się umocniła. Była na pierwszym miejscu w tabeli. Natomiast Resovia na trzecim. Ten mecz mógł uplasować Rzeszowian na szczycie. To dopiero była 6 kolejka, ale trzeba było zbierać punkty. Przecież Sovia nie grała tylko w Pluslidze, czekały ją spotkania w Lidze Mistrzów. Treningi były bardzo intensywne i częste.
Razem z rodziną Piotrka udaliśmy się na Podpromie, czyli mekkę polskiej siatkówki. Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na pierwszy gwizdek sędziego.

__________________________________
Witam i nisko się kłaniam. Tak, tak. ten rozdział został już dodany. Co prawda tylko przez moją pomyłkę. Był niedokończony, niedopracowany. Pewnie ta wersja, którą przeczytaliście też taka jest.
Ale napiszcie co sądzicie i co mam poprawić.
A teraz do rzeczy. Jak już się orientujecie jest to ostatni rozdział całej historii. Będzie jeszcze epilog. Postaram się, aby został dodany szybciej niż ta część. Teraz jeszcze nie będę się rozklejać, zrobię to innym razem.
Trzymajcie się cieplutko, bo przecież ciemno i głucho wszędzie. Jeszcze do tego zimno.
Pozdrawiam Paaula :)

Każdy komentarz potwierdza, że ktoś to czyta :) 

27 września 2013

Rozdział 52. 'Wreszcie zostawi Nas w spokoju" + ME

Z perspektywy Piotrka.

Po długiej podróży znalazłem się na miejscu. Wokół nas roznosił się świeży zapach traw. Byliśmy na polach. Olka wymyśliła to miejsce, sam nie wiem dlaczego. Dostałem jeden dzień wolnego od trenera i mogłem ruszyć w podróż. Nie wiem po co ona mnie tutaj zaciągnęła, aż pod Gdańsk. Ale to jej strony, a to ja chciałem pogadać i wyjaśnić wiele spraw. Ona miała prawo wybrać teren. Bardzo dobrze, że to był neutralny grunt. . Czułem, że nie powie mi prawdy. Ale miałem nadzieję na rozmowę, nie na kłótnię.
Gdy tylko Aniela powiedziała mi o całej intrydze - wkurzyłem się. Nie mogłem uwierzyć, że moja była coś takiego wymyśliła. Znałem ją bardzo dobrze, przynajmniej tak mi się wydawało. Niestety tak nie było. Byliśmy ze sobą dużo czasu, jak widać długość związku o niczym nie znaczy.
Później pogadałem z Michałem. Nie powiem, wyglądała ona bardzo dziwnie. Nawet nie umiem dokładnie opisać jej przebiegu. Winiar chciał, żebym mu wybaczył. Nie wiem czy kiedykolwiek to zrobię. Nie wiem czym będę umiał z nim już normalnie rozmawiać. Wszyscy widzą, że nasze relacje nie są za fajne. Tak samo jak jego z Anielą. To nie ona wykonuje jego zabiegi. Wszystko robią inni. Potrzebuje czasu na odbudowanie zaufania. Mam nadzieję, że mu wybaczy. A może z biegiem i upływem czasu i ja się z nim za-kumpluję. Kto wie. Przede wszystkim najważniejsze jest, żeby Nela wybaczyła Michałowi. Przecież nadal łączy ich przyjaźń. Nie chcę tego, aby ona się zakończyła i to w taki sposób. Może i przez głupi wybryk, ale nie powinno się tak tego zostawić. 
W mojej sytuacji jest inaczej. Nienawidzę Olki, bo to ona doprowadziła do rozstania. Wiedziałem, ze nie będziemy utrzymywać żadnych relacji, nawet czysto koleżeńskich ze względu na 'stare czasy'. To nie powinno się tak zakończyć, w gniewie i kłótni.
Wiedziała dobrze co robi, gdy mnie zdradzała na lewo i prawo. Owinęła mnie wokół palca, a teraz jest jej przykro. To ja byłem załamany. Po tylu latach, koniec. Wątpię, że mnie kochała. Raczej przywiązała się do popularności, układów i kasy. Tego jej było szkoda, tylko tego. Ale czy aż tak była zdesperowana? Po co? Żeby walczyć, czy chodziło o dumę?  Rozumiem jej złość i emocje, ale ta sprawa. Ten pomysł? Ciekawe jak na niego wpadła. Może właśnie tego się dowiem.

- Możesz przestać. Ja nic nie zrobiłam, Michał kłamie. - Olka zaczęła krzyczeć. Próbowałem mówić spokojnie. Chciałem dowiedzieć się prawdy. Mimo, że ją znałem. Byłem ciekawy postawy Aleksandry. Nie myliłem się, wyparła się wszystkiego.Całej tej akcji.
- Alan również? On też kłamie? - stałem spokojnie oparty o samochód.- Przyznaj się.
- Tak. Nie wierzysz mi? - podeszła do mnie.
- Na jakiej podstawie mam Tobie uwierzyć? Tyle razy mnie okłamałaś.
- Przecież było nam razem dobrze, wspaniale wręcz. Ufaliśmy sobie. - przesunęła delikatnie swoją dłoń po moim policzku. - Kochaliśmy się. Nie pamiętasz? Nasze wakacje w Grecji, nasz pierwszy raz. Na prawdę to nic dla Ciebie nie znaczyło? Dla mnie bardzo wiele. Nie umiem o tym zapomnieć. - patrzyła mi głęboko w oczy. - Wybaczam Ci ten skok w bok. Ja tez nie byłam święta. Ale teraz możemy być szczęśliwi. Razem. Spróbujmy jeszcze raz. - zbliżyła się do mnie na taką odległość, że nasze nosy stykały się. W jej oczach zauważyłem nadzieję. Ale na co? Musiałem zgasić to w zarodku. Przecież wiem doskonale, ze ona mnie nie kocha. Robi to z zwykłego wyrachowania. Ja do niej nie należę, to nie jest kwestia posiadania.
- Opanuj się.  Jacy 'my'? Nie kocham Cię, tak samo jak Ty mnie. Nie oszukujmy się, Ty siebie samej nie oszukuj. Nie żałuję czasu spędzonego z Tobą, ale nie chce do tego wracać. W ogóle o czym Ty mówisz? Jaki 'skok w bok'? Teraz jest nowy etap w moim życiu. W Twoim również powinien nastąpić nowy rozdział i nowy początek.
- Dlaczego? Skoro nie żałujesz? Nie chce niczego nowego. Chce zacząć z Tobą, od początku. Zapomnijmy o wszystkim i bądźmy razem.
- Nie żałuję, bo to był wspaniały czas. Do momentu, gdy dowiedziałem się o Twoich licznych zdradach. Wtedy coś we mnie pękło. Wykorzystałaś mnie. Może i ja też nie byłym za bardzo fair. Nie miałem dla Ciebie czasu. Ale to nie usprawiedliwia Twojego zachowania. Zdradziłaś mnie i tego nie cofniesz. Ja o tym nie umiem zapomnieć. Ale już wybaczyłem. - uśmiechnąłem się. - Możemy się przyjaźnić.
- Właśnie, nie miałeś dla mnie czasu. Uważasz, że ja miałam być wierna?
- Skoro mnie kochałaś, to tak. Uważam, ze tak. Na tym opiera się związek. Skoro się kogoś kocha, nie zdradza się go na lewo i prawo.
- Uważasz mnie za dziwkę? Po tylu latach, taki masz do mnie szacunek. - oburzyła się.
- Nie, nie uważam tak. Tylko nie potrafię już uwierzyć, że mnie kochałaś.
- Nadal Cię kocham. Wiem, że Ty czujesz to samo do mnie. Skoro mi wybaczyłeś to ja zrobię to samo, właśnie dlatego wybaczam ten romans z jak jej tam jest ..
- Ma na imię Aniela. - zdenerwowałem się. - Jestem z nią i to ją kocham. Ale wytłumacz mi coś innego. - szybko zmieniłem temat. Nie chciałem wysłuchiwać jaka jest Nela i jakie ma do niej epitety. - Olka, dlaczego pisałaś te wszystkie wiadomości? To Ty wkręciłaś w to Michała i Alana, tak? Nie umiałaś sama załatwić sprawy?
- Sama się miałam męczyć? Oni też chcieli się zemścić i rozpieprzyć Wasz 'cudowny' związek, który jest tylko fikcją.  Przecież podobno ta Twoja, kocha Michała. Ty powinieneś być ze mną.- w tym momencie zakochana i delikatna "Ola" poszła w niepamięć. Wróciła złość i rozgoryczenie idealnie rozrysowane na jej twarzy.- Zobacz jak wszystko by się pięknie połączyło, Aniela z Michałem. A my? My w końcu moglibyśmy być razem. Nic, a raczej nikt nie stanąłby nam na przeszkodzie.
- Oni się tylko przyjaźnią. Winiar już to zrozumiał. Wszystko się dobrze układa. Z Alanem tez się wszytko wyjaśniło. To on przyszedł i przeprosił. To właśnie dzięki niemu, o wszystkim się domyślaliśmy. Zachował się idealnie, wręcz książkowo. Ciesze się, że Aniela ma tylu życzliwych ludzi wokół siebie. Dobrze, ze Michał jest nadal jej przyjacielem.
- Z tego co wiem, chciał mieć je dwie. Tą Anielę i Dagmarę.
- Mieć? Ale już nie chce. A Ty? Po co to zrobiłaś, skoro mnie tak kochasz? - chciałem dowiedzieć się wszystkiego.
- Właśnie dlatego. Jesteś tylko mój. - pocałowała mnie. Momentalnie, wyrwałem się.
- A tak chciałem załatwić to spokojnie. Myślałem, ze będziesz żałować swojego zachowania. Ale Ty jak zawsze nic nie rozumiesz. - krzyczałem.
- Nie mam powodu do żałowania moich czynów. - ona jest bez serca, bez jakichkolwiek uczuć.
- Dobra, nieważne. Nie mam mam zamiaru z Tobą gadać. Ja jadę. Zostań tu sobie sama. Z resztą jak zawsze. Czy Ty musisz się ze wszystkimi kłócić? Burzyć każdy most? - otworzyłem drzwi auta. - A jeszcze jedno. - podszedłem do niej. - Nie odzywaj się do mnie już nigdy, nie proś mnie o jakąkolwiek pomoc. Nie chce Cię więcej widzieć. Twoja śmierć nawet nie będzie mnie interesować. - chyba przegiąłem, ale trudno. Już powiedziałem. 
- Ale Piotrek. - złapała mnie za rękę. - Ja będę o Ciebie walczyć, aż do śmierci. 
- Trzymaj się, powodzenia. - powiedziałem i wsiadłem do samochodu. Chwilkę później byłem już w drodze do Spały. Miałem dość Olki.

Z perspektywy Anieli.

Bardzo się denerwowałam nieobecnością Piotrka. Dobrze wiedziałam gdzie i z kim jest. Ale czułam, że Olka może nie dać za wygraną. Ona jest nieobliczalna. Strasznie bałam się o mojego ukochanego. Ufałam mu bardzo. Wiedziałam, że zakończy to tak jak powinien. Mimo wszystko martwiłam się o niego. Dowie się dlaczego Aleksandra to zrobiła, usłyszy 'przepraszam' i koniec. Pogodzą się i odjedzie. Taki scenariusz byłby najlepszy. Tak chciałam to sobie wyobrażać.
Siedziałam sama w pokoju, Marysi nie było. Poszła się przejść z Bartkiem. Sama wywaliłam ją z pokoju. Chciała ze mną zostać, poczekać. Kazałam jej iść, spędzić czas z chłopakiem. Nie chciałam, aby denerwowała się ze mną. Wiedziałam, ze jest moją przyjaciółką i mogę na nią liczyć, zawsze. Michał był moim przyjacielem. Pewnie nadal jest, ale teraz nasze stosunki są w fazie ochłodzenia. Wiem, nastała zima. Ale niedługo przyjdzie wiosna i będzie tak jak dawniej. Ja potrzebuję tylko czasu.
Próbowałam zająć czymś myśli. Znalazłam jakiś horror w necie, ale z oglądania jego nic nie wyszło. Tak samo z rozmową z mamą. Nie miałam jakoś nastroju na jej szczęśliwe życie. Cały czas opowiadała o Pawle i ich wspólnym życiu. Wymagała uwagi, a ja niestety wtedy nie umiałam się skupić. Gdy skończyłam z nią gadać postanowiłam się przejść. Założyłam buty i szybko opuściłam pokój. Męcząc się z rozplątaniem słuchawek, minęłam się na korytarzu z Michałem.
- Hej. - powiedziałam.
- Miło Cię widzieć. - uśmiechnął się. - Wybierasz się na spacer, sama?
- Tak. Muszę pooddychać świeżym powietrzem. Potrzebuję się przejść. - byłam roztrzęsiona, tak długo nie było Piotrka. Zbliżała się 16, a jego nadal brak. Pojechał rano, a teraz nawet nie odbiera. A jak coś się stało? W mojej głowie był natłok myśli i wyobrażeń.Popadłam w jakąś paranoję, byłam strasznie zazdrosna. co zrobić? Nie ufałam Olce, nie miałam powodów by było inaczej. - Ale możesz iść ze mną. - uśmiechnęłam się, bo lubiłam towarzystwo Miśka.
Po chwili już razem z Michałem szliśmy Spalskimi ulicami. Nie rozmawialiśmy, ale czułam jego obecność. Wsparcie. Wiedziałam, ze jest moim przyjacielem. Mimo, że mnie kocha. Chce naszej przyjaźni. Ja też jej bardzo potrzebowałam. Szczególnie w takiej chwili. Miałam nadzieję, że nauczy się żyć beze mnie jako dziewczyny. Zawsze będę jego przyjaciółką, młodszą siostrą. A on nigdy nie przestanie być moim najlepszym przyjacielem, starszym bratem.
- I jak? Lepiej się już czujesz? - zapytał Misiek.
- Teraz już tak.
- Byłaś blada na korytarzu, normalnie jak mąka. -  w tym momencie zadzwonił mój telefon.
- To Piotrek. - powiedziałam. - Przepraszam.
- Jasne, odbierz. - uśmiechnął się przyjmujący i odszedł.
- Cześć. Wracasz już? - zapytałam od razu.
- Kochanie, właśnie jest problem. - usłyszałam głos mojego chłopaka.
- O co chodzi? - zesztywniałam ze strachu.
- Ktoś chce z Tobą porozmawiać. Tylko nie denerwuj się. - czy on nie wie, że to działa wręcz odwrotnie? Ja już sie zdenerwowałam, samym jego tonem. 
- Ale kto? Co się dzieje? Gdzie Ty jesteś? - zadawałam dużo pytań.
- Olka, ona chce się zabić. Gada coś o tym, ze jak do niej nie wrócę, skoczy z mostu. - szeptał.
- Poczekaj. - nie wiedziałam co myśleć. Ale wiedziałam, że najważniejsza jest teraz Aleksandra. Nie może skoczyć, nie może się zabić. Mimo, że jej bardzo nie lubię nie chciałam takiego rozwoju spraw.  - Daj mi ją do telefonu. - powiedziałam bez chwili zastanowienia.
- Nie podchodź tutaj, bo skoczę. - usłyszałam jej głos. 
- To Aniela, chciałaś z nią porozmawiać. - dodał Piotrek.
- Olka? Słyszysz mnie? - mówiłam spokojnie. - Możesz mi wszystko wytłumaczyć? Postaram się pomóc.
- Nic nie wiesz. Kocham Twojego faceta, który wcześniej był mój. - 'sama do tego doprowadziłaś', pomyślałam. - Ta sytuacja zaczęła się za bardzo komplikować. Wymagała ode mnie coraz więcej. Coraz więcej kłamstw i kłamstw. Zaplątałam się w nich. Ja już dłużej nie wytrzymam. - jej głos zaczął się załamywać. - Wiem, ze to moja wina. Wy mi nigdy nie wybaczycie, tego co zrobiłam. To było okropne. - po chwili się  rozpłakała. - Chciałam się na Tobie zemścić. Myślałam, że jak dostaniesz te wszystkie maile, odejdziesz od Piotrka. Uwierzysz w treść wiadomości. Albo chociaż się pokłócicie. Chodziło mi o Twoje cierpienie. Takie jak moje, a może nawet i większe. Jesteś jeszcze młoda i naiwna. Tak właśnie myślałam. Myliłam się.
- Nic się nie stało. Zapomnijmy o tym, a Ty złaź z tej barierki. - powiedziałam stanowczo. Oczywiście, że jeszcze jej nie wybaczyłam. Ale w tym momencie najważniejsze było dla mnie to, zeby nie skoczyła.
- Olka, słyszałaś Nelę? Zejdź. - powiedział Cichy.
- Zwariowałeś, nie zejdę. - zaczęła krzyczeć.
- Proszę.
- Ty do mnie nie wrócisz, a moje życie bez Ciebie nie ma sensu. Jak ja sobie poradzę, sama?
- Nigdy nie będziesz sama, jesteśmy Twoimi przyjaciółmi. Postaramy dać Tobie poczucie bezpieczeństwa. - normalnie zamieniam się w rasowego psychologa. 
- Schodzi. - zwrócił się do mnie. Od razu się uśmiechnęłam.
- Dobra, idź do niej. Zadzwoń do mnie później, jak będziesz wracał. - wyłączyłam się.
- Co się stało? - usłyszałam głos Michała.
- Olka chciała się zabić. - podsumowałam całą rozmowę. 
- Że co? - nie uwierzył. - Jak to?
- Może od początku?
Wtedy zaczęłam relacjonować Michałowi poprzednią sytuację. Był strasznie zdziwiony zachowaniem dziewczyny. Od razu zaczął mnie przepraszać, znowu. Powiedziałam, że ma tego nie robić, bo mnie wkurzy.
Później temat naszej rozmowy zszedł na Olkę. To nie tak miało wyglądać. Dopiero teraz zauważyłam, że ona posiada jakiekolwiek uczucia. Skoro się złamała i przeprosiła, jest człowiekiem. Winiar starał się mnie wspierać. Udało mu się. Przytulił mnie i dodał otuchy. Wiedziałam, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. 

Piotrek wrócił bardzo późno. Aż trener zaczął się denerwować, gdzie się podziewał. Gdy zjawił się w pokoju, rozmawialiśmy prawie całą noc. Byliśmy szczęśliwi takim obrotem spraw. To znaczy, na pewno nie tym, że Aleksandra chciała skoczyć. Z tego nikt by się nie cieszył. Nigdy nie życzyłam, jej czegoś złego.
Odzyskałam do niej w pewnym stopniu, szacunek.
- Myślisz, że dała za wygraną? - zapytałam, gdy wtuliłam się w tors Piotrka.
- Tak sądzę. Wreszcie zostawi nas w spokoju. - złożył delikatny całus na moim czole.
- Bardzo się cieszę. - uśmiechnęłam się i chwilkę później zasnęłam. 

Kolejne dni upływały w bardzo szybkim tempie. Treningi, siłownia, chwila relaksu, taktyka. To był plan dla chłopaków na najbliższy okres. Wielkimi krokami zbliżały się Mistrzostwa Europy.
Byliśmy ich organizatorem, musieliśmy się postarać. Chłopaki na pewno dali z siebie wszystko. Najpierw czekało nas starcie z Turcją. Mogło by się wydawać - łatwy przeciwnik. Ale nie wolno skreślać rywala, od razu. Tak też było. Przeciwnik postawił trudne warunki, na naszym parkiecie. Dobrze przyjmowali i dorównali nam w poziomie gry. Na całe szczęście straciliśmy tylko jednego seta. Następny mecz był z Francją. To ona pokonała naszą rodzimą drużynę na tegorocznej edycji Ligii Światowej, aż dwa razy. Trzeba było się odegrać. Spotkanie okazało się nie znaleźć odpowiednich torów. Przegraliśmy. To przekreśliło nasze wyjście z grupy i czekanie na rywala w ćwierćfinałach. Ale głowa do góry, zostały baraże. Czekała nas albo reprezentacja Rosji, albo Bułgarii. Z dwojga złego lepiej było nie trafić na Mistrzów Olimpijskich. Ostatnim meczem w grupie, było spotkanie ze Słowacją. Ona tak samo jak inne zespoły, nie dała się tak łatwo.
Jednak szczęście było przy lepszych, czyli przy nas. W barażach spotkaliśmy się z Bułgarią. Sama atmosfera na boisku nie była za ciekawa. Każdy kibic obawiał się zachowania rodowitych Bułgarów na trybunach. Ich poprzednie zachowanie było skandaliczne. Ale to było na ich terenie. Polska to nasza ziemia, u nas wymagana jest pełna kulturka. Po bardzo ciężkim czasie, ograliśmy niepokonaną w tym roku przez nasz zespół, Bułgarię. Wynik na początku był na nasza korzyść. Jednak później szala zwycięstwa, przechyliła się na stronę rywali. Po czterech setach, plasował sie remis. Piątą odsłonę otworzyliśmy bardzo źle. Na całe szczęście obroniliśmy 4 meczball'e Bułgarów. I chwilę później świętowaliśmy wejście do ćwierćfinału. Po przelocie do Danii czekaliśmy na naszego przeciwnika. Wreszcie mogliśmy się cieszyć z ugrania miejsca medalowego. Zdobyliśmy brązowy medal. Tak samo jak dwa lata temu.
Chłopaki byli bardzo zadowoleni z ostatecznych wyników całego turnieju. W ogóle ten sezon można była zaliczyć do udanych. Cały czas przygotowań kadrowych był cudowny. Troche szkoda, że tasz szybko to wszystko minęło. Teraz zacznie się PlusLiga. Ja wracam na studia do Wrocka, Piotrek do Rzeszowa, do klubu. Nie wiem jak przeżyję taką rozłąkę z nim. Mam nadzieję, że podołamy takiej próbie.

Jest już październik Marysia przerwała studia na rzecz pobytu z moim kuzynem we Włoszech. Kontaktujemy się ze sobą przez internet. Staramy się rozmawiać bardzo często przez skype czy inne komunikatory. Mieszkanie samej we Wrocławiu doprowadzało mnie do szaleństwa. Było mi smutno i tak pusto. Brakowało mi zapachu farb Maryśki, jej paplaniny, jej obecności. Czułam się samotna. Starałam się wypełniać czas dodatkowymi zajęciami. Zaczęłam udzielać korków z chemii i fizyki. Zawsze jakieś zapełnienie luki. Niestety to nie nie pomagało. Zapisałam się na fitness. Postanowiłam wziąć się za siebie. Masa mięśniowa spadała równie szybko jak wzrastała  masa kilogramowa. Strasznie przytyłam.
Pewnego dnia spojrzałam na siebie w lustro. Zobaczyłam obwisłą skórę. Powiedziałam : 'dosyć'. Zaczęłam jeść regularnie zdrowe posiłki. Dużo białka i warzywek. Biegłam dwa razy dziennie i ćwiczyłam. Po miesiącu wróciłam do formy. Wyglądałam jak wcześniej, może nawet bardziej 'fit'. Na uczelni dawałam sobie świetnie radę.
Pod koniec następnego miesiąca postanowiłam zrobić Piotrkowi niespodziankę i odwiedziłam do niego. Zaczęła się mała rewolucja w moim życiu. Najpierw pojechałam na uniwersytet w Rzeszowie. Dzwoniłam tam już wcześniej i uzgodniłam wszystkie warunki dotyczące mojego przeniesienia. Gdy tylko dowiedziałam się, że istnieje możliwość, abym studiowała w Rzeszowie, byłam szczęśliwa. Dzięki temu, mogłabym być bliżej mojego ukochanego.
Pojechałam złożyć wszelkie dokumenty i późnym popołudniem byłam pod drzwiami Cichego. Specjalnie zadzwoniłam do Krzyśka, aby upewnić się czy nie mają akurat żadnego treningu. Zapukałam i po paru chwilach otworzył, Piotrek. Na jego buzi pojawił się szczery uśmiech.
- Co Ty tutaj robisz? - zapytał gdy już wypuścił mnie z silnego uścisku.
- A to już nie mogę bez okazji odwiedzić mojego chłopaka? - zaśmiałam się.
- Jasne, bardzo się cieszę z tego typu niespodzianki. Wejdź do środka. - po chwili wziął ode mnie torbę i zaleźliśmy się w mieszkaniu.
- Nie będę z tym zwlekać. Muszę Ci coś powiedzieć. - zwróciłam się do Piotrka, gdy zasiedliśmy na kanapie w pięknym otwartym na kuchnie, salonie.
- Zaczynam się denerwować.
- Nie masz czym, kochanie. - uśmiechnęłam się czule. - Wiesz dobrze, że we Wrocku czuję się samotna, a Ty wiele razy proponowałeś mi wspólne mieszkanie, postanowiłam studiować tutaj.
- W Rzeszowie? Mówisz serio? To trzeba tam jechać i złożyć podanie. - wstał i energicznie zaczął chodzić.
- Aa dasz mi dokończyć? - nie ruszyłam się z miejsca. - Juz to zrobiłam. Wszystko jest ustalone. Dzięki temu, że rok zaczął się stosunkowo niedawno, mogę się przenieść. Zostało mi tylko przynieść jeszcze jakieś papiery z Wrocławia i mogę studiować tutaj.
- Zamieszkamy razem. Nawet nie wiesz jak się cieszę. - podniósł mnie Cichy i zaczął kręcić.
- Tak, też się cieszę. Tylko kiedy mogę się wprowadzać? To nie jest Twoje mieszkanie, tylko klubu. Będę mogła?
- No oczywiście. A jak nie, to kupimy inne lokum. - w jego oczach były iskierki. Tak samo jak w moich. Byliśmy tak samo podekscytowani i szczęśliwi. - To za ile możesz zacząć studia?
- Za dwa tygodnie.
- To tyle czasu mi starczy, aby dogadać się z klubem lub zakupić nowe mieszkanie.
- Nie. Nie będziesz znowu za mnie płacił. Tata powiedział, ze dołoży się jak będzie trzeba. A ja mu oddam jak będę miała.
- To ja mam inny pomysł. - pocałował mnie. - Ja pożycze Tobie kasę na nasze mieszkanie. Oddasz mi jak juz założysz gabinet. Nie widzę sprzeciwu. Wszystko ustalone. - jeszcze raz mnie pocałował.
- Dobrze. - wymamrotałam. Nie miałam nastroju do sprzeczki z nim. To było piękne, że będziemy razem mieszkać. Mieć własny kąt, cztery ściany. Tylko nasze.


________________________________
Ahoj :) Witamy na pokładzie. Witam po dość długiej przerwie. Prawie dwu miesięcznej. Tak wiem, zaniedbałam Was. Nie mam za bardzo wiele postulatów, na swoje usprawiedliwienie. Może tylko to, że zajęłam się pisaniem nowego bloga. Tam już jest pare gotowych rozdziałów, gotowych do dodania. Moja wena jest ograniczona i w pewnym momencie zabrakło jej już na to opowiadanie.
Mam nadzieję, że czytelnicy historii o Anieli i Piotrku nie umarli, nie obrazili się czy nie zapomnieli i powrócą w lepszym stylu niż ja, sama. :)
Teraz zostawiam Was z tym oto powyższym rozdziałem i zapraszam do podzielanie się refleksjami tutaj, na dole :D
Aa w roli przypomnienia to jest przedostatnia juz część tej powieści. Nie, to nie jest powieść. Tej historii, brzmi o wiele lepiej. Przynajmniej, gdy czyta ją mój głos w głowie :D
Następny pojawi się niedługo. Obiecuję, że nie będziecie musieli czekać tak długo jak na ten :)
Pozdrawiam Paaula :*
Buziaczki :D

7 sierpnia 2013

Rozdział 51. Miłość nie ma czasu przeszłego, cz. 2 Kolejne zeznania.

Gdy dotarłyśmy na miejsce, Marysia postanowiła zostać w samochodzie. Dała mi tylko kopniaka na 'szczęście' jak przed jakimś ważnym egzaminem.
- Trzymaj się. - powiedziała przyjaciółka.
- Uważasz, ze mam się go bać?
- No wiesz, ludzie różne głupoty z miłości robią.
- Nadal wierzę, ze Michał mnie nie kocha. - mówiłam na przekór, chociaż wcale tak nie myślałam. - On ma Dagmarę.
- No i co z tego? Skoro zakochał się w Tobie?
- Przecież nie jest psychopatą. - oburzyłam się. - Opanuj się.
- Oczywiście. Normalni ludzie piszą listy, w których używają słów 'jesteś moja, tylko moja'. No Aniela, nie oszukuj się. - mówiła trzeźwo przyjaciółka.
- Serio myślisz, że to Michał?
- Cześć. Ale co ja? - usłyszałam właśnie jego radosny głos. Szybko się odwróciłam i uśmiechnęłam na jego widok.
- O Michał? Co Ty tutaj robisz? - zapytała zdezorientowana Marysia.
- Właśnie miałeś być o 11. - dodałam.
- A która jest? - zapytał siatkarz.
- Rzeczywiście, spóźnię się do dentysty. - wymyśliła na szybko wymówkę Mańka. - To ja lecę. Trzymajcie się. - ucałowała mnie i poszła.
- Tak w ogóle to się nie przywitałam. Cześć.- przytuliłam go. - Usiądziemy?  
- No cześć. Oczywiście, siadamy. Jak się masz? - próbował jakoś zacząć rozmowę. - Opaliłaś sie bardzo, byłaś gdzies?
- We Włoszech. - powiedziałam. - z Piotrkiem. - dodałam ciszej. - A Ty też jesteś opalony i to bardziej niż ja. - spojrzałam się w jego niebieskie oczy. Ponownie zaczęły przenosić mnie w inne miejsce.
- No troszkę jestem. - zaśmiał się. - Byliśmy w Grecji. Ale chyba nie spotkaliśmy się po to, aby gadać o wakacjach. Tylko o czymś innym.
- Właśnie. Wiem, że to będzie dziwne. Muszę to wiedzieć. Czy Ty mnie nadal kochasz i liczysz na coś więcej? Przepraszam, że tak prosto z mostu. Ale to dla mnie bardzo ważne.
- Rozumiem. - wziął głęboki oddech. - Nadal Cię kocham i chyba zawsze będę. To jest chore. Nie umiem się odkochać. Ale to jest chyba niewykonalne. Przepraszam. Ale gdy Cię widzę stajesz sie moim całym światem. A z Dagmarą jest identycznie. Obie Was kocham. Obie tak samo mocno. Nie umiem wybrać. Ale wiem, że jeśli kocha się dwie osoby powinno się nie być tą pierwszą. Bo jeśli by się ją kochało, nigdy nie pojawiłaby się ta druga.  Nie umiem tego wytłumaczyć, ale zakochałem sie w Was. W Tobie i Dagmarze tak samo mocno. Przepraszam.
- Wiesz, że nie przeprasza się za swoje uczucia? - uśmiechnęłam się.
- Ale ja nie powinienem do tego dopuścić. Ja mam żonę i dziecko, a Ty Piotrka. Przecież jestem starszy. - czy ja już tego gdzieś nie słyszałam? Przecież to są moje słowa. Może zrozumiał? - Wreszcie zrozumiałem co mówilaś mi przez cały czas. - Tak, dotarło. Ucieszyłam się,  - Jeszcze chciałem przeprosić za moje zachowanie. Za ten nieszczęsny pocałunek. To nie powinno się wydarzyć. Mogłaś mi dać wtedy śmiało w pysk. Może wcześniej bym się ogarnął.
- Lepiej późno niż wcale. - uśmiechnęłam sie.
- Tak, to prawda. W ogóle nie wiem na co liczyłem. Nie umiałem myśleć racjonalnie.
- Ja też Cię kocham - w tym momencie jego oczy zaczęły się świecić. - jak brata. - dodałam.
- Chociaż tyle.
- Mam nadzieję, że uczucie jakim mnie darzysz się zmieni w inne. Liczę, że nie stracimy kontaktu. Ale jeśli to będzie Ci potrzebne, by odbudować relacje z rodziną, ja się odsunę. Obiecuję.
- Nie musisz. Chce, żebyś była częścią mojego życia.
- Cieszę się. Serio. Cieszę się, że tak sądzisz. - nic nie odpowiedział, tylko się uśmiechnął. - Zostało jeszcze coś.
- Co masz na myśli?
- Jeśli się przyjaźnimy, to musisz coś wiedzieć.
- Zabrzmiało poważnie. - zaśmiał się.
- Ale to jest ważne. - mówiłam spokojnym głosem, cały czas w głowie układając co mam powiedzieć. - Bo.. Ty nie wiesz, że od jakiego czasu dostaje dziwne maile i ... nie wiem kto je pisze. Z każdą wiadomością, zaczynam się bardziej bać. Bać o siebie samą i o Piotrka. On mówił, że to tylko jakieś wygłupy czy żarty. Ja tak tego nie odbierałam. A później nawet on zaczął sie niepokoić. Ostatnio dowiedziałam się, ze ten kto pisze, mnie kocha. Ale tak chorobliwie. -  w tym momencie Michał wstał i zaczął się denerwować. - Pisał, że należę do niego. I jestem jego i nic tego nie zmieni. Ta wiadomość była okropna. Gdy czytałam tego maila zaczęłam płakać. Przeszedł Piotrek i chciał mnie pocieszyć. A ja wtedy powiedziałam o naszym pocałunku. Pit się wściekł, ale nie zerwał ze mną. Po kłótni zaczęliśmy ..
- Kłóciliście się z mojego powodu? - przerwał mi Michał.
- Po kłótni zaczęliśmy myśleć kto może pisać te wiadomości. Wiem, ze ten kto to wysyłał uczestniczył w moim życiu. Wiedział praktycznie wszystko. Jakby był obok. I dlatego pomyślałam, że - nie chciało mi to przejść przez gardło. - że to Ty pisałeś te wszystkie rzeczy. Przepraszam, że tak myślałam. To na pewno nie Ty. W ogóle jak ja mogłam to powiedzieć? Przecież to na pewno nie Ty.
- Teraz ja muszę coś wyjaśnić. - ukucnął przede mną.
- Mam się bać?
- Nie. Ale musisz poznać prawdę. - nie patrzył na mnie. Zaczynałam obawiać sie najgorszego. - To co dostawałaś, pisałem ja. - gdy to usłyszałam mój świat się zawalił.
- Że co? - nie wierzyłam mu. W mojej głowie było tysiąc myśli. - To był super żart, ale ja mówie poważnie. To na pewno nie Ty. Nie wierzę. To nie jest czas na dowcipy, Michał.
- To ja je pisałem. - powtórzył. - To na prawdę ja.
- Ale dlaczego? Nie rozumiem. - krzyczałam, płacząc jednocześnie.
- Zacznę od początku. Tego dnia, gdy Piotrek zerwał z Olką spotkałem ją na korytarzu. Ona nie płakała. Ale była wściekła. Widziałem to po oczach. Wpadła na mnie i wyszła z ośrodka. Ja odruchowo pobiegłem za nią. Nawet nie wiem po co. Zapytałem co się stało. Opowiedziała mi o całej sytuacji, wtedy już coś do Ciebie czułem. Powiedziałem jej o sobie i Tobie. Chociaż nie było nic. Rozmowa się skończyła, wymieniliśmy się numerami i tyle. Później się nie odzywała. Ale na kilka dni po całym zajściu, czyli zerwaniu. Zadzwoniła i chciała się spotkać. Zgodziłem się. Wtedy powiedziała mi o swoim planie. Chodziło jej o wysyłanie Tobie tych pieprzonych wiadomości. Nie wiem dlaczego zacząłem je pisać. Nie chciałem, żeby to tak wyszło. - spojrzał na mnie. Ja juz zdążyłam sie popłakać. Łzy leciały mi po policzkach, a Michał mówił dalej. - Gdy na meczu zobaczyłaś Olkę to ja ją zaprosiłem. Wykupiła bilety na wszystkie spotkania. Przez przypadek trafiła na Alana. To ja ich poznałem bliżej. Wiedziałem, że przy ich pomocy będę mieć Ciebie. Wiem, to bylo strasznie egoistyczne i zaborcze. Później i nawet Alan brał udział w naszym planie. Z tego co wiem, kontaktował się z Twoja mamą. Podobno mają dobre relacje. Informowała go o Twoim życiu. Natomiast Aleksandra rozmawiała regularnie z matką Piotrka. To własnie dzięki tym kontaktom wiedzieliśmy o wszystkim. Ja również mówiłem o sprawach w kadrze. Spotykaliśmy się co jakis czas, aby ustalić wszystko. Te wiadomości, które dostawałaś przechodziły również przez ręce Olki. Alan byl najmniejszym trybikiem w całej tej konstrukcji. Później, gdy zbliżyłem się do Ciebie chciałem przestać. Po naszym pierwszym pocałunku ja już nie wysłałem żadnego listu. Wiem, że przeczytałaś bardzo ostre słowa ostatnio. Napisała to Aleksandra, nie ja. Gadałem z nia wczoraj, przed Twoim telefonem. Wkurzyłem się na nią bardzo. Tłumaczyłem jej, że powinna przestać, wrzucić na luz. Odpuścić. Ale ona nic nie rozumie. Przynajmniej ze mną nie chce rozmawiać. Jeszcze przed urlopem spotkałem sie z Piotrkiem. Nie opowiedziałem mu o wszystkim. Nawet nie przyznałem sie do pisania listu. Bałem się, że nie będę mieć szansy porozmawiać z Tobą. - on też zaczął płakać. Widziałam, że żałuje wszystkiego. Ale chyba nie umiałam mu wybaczyć. - Teraz to się udało. Obiecuję, że opowiem wszystko Cichemu, jak będziesz chciała. Przepraszam. Nic więcej nie mogę zrobić. Przepraszam. - płakaliśmy już oboje.
- Ja teraz nie odpowiem, czy Ci wybaczę. Nie umiem tego ogarnąć. Za dużo informacji. Ta cała sytuacja jest jakaś chora, jak z jakiegoś filmu sensacyjnego. W ogóle kto wymyśla tak beznadziejny plan? Nie wiem, byłeś zdesperowany. Ale aż do takiego stopnia? Nie sądzę. Trzeba było ze mną porozmawiać. A nie uciekać się do czegoś takiego. Nie chce z Tobą rozmawiać. Jak sobie wszystko poukładam to zadzwonię. Proszę, daj mi spokój teraz. Proszę. - nie patrzyłam na niego. Nie chciałam się rozmyślić.
- To ja idę. Na pewno możesz zostać sama?
- Tak, poradzę sobie. Idź.
- Trzymaj się. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. - powiedział i odszedł. Spojrzałam na niego i wtedy on się odwrócił. Ale nie wrócił.
Siedziałam sama na ławce. Szybko zaczęłam szukać w torebce chusteczek. Ale z powodu roztrzęsienia nic nie mogłam znaleźć. Po chwili cała zawartość wylądowała na ziemi. Nie wiedziałam co mam myśleć, co robić. Tak bardzo wierzyłam, ze to nie Michał. Raczej tak bardzo chciałam w to wierzyć. Czy ja zawsze musze mieć pod górkę? Płakałam, po prostu płakałam. Potrzebowałam tego, bardzo.
Po chwili zadzwonił telefon. Na początku go nie usłyszałam, ale później się otrząsnęłam. Podniosłam go z ziemi i odebrałam.
- Tak? - zapytałam, nie patrząc kto dzwoni.
- Aniela? Dlaczego płaczesz? - usłyszałam głos Piotrka. - Co się stało?
- Nie nic. A płaczę ze śmiechu. - próbowałam udawać. - Marysia mnie rozśmieszyła. - dalej kłamałam. - A dlaczego dzwonisz?
- Przyjechać po Was? Chyba się zgubiłyście, bo jest już po 14.
- A Ty myslisz, że zakupy trwają dwie godziny? - zaśmiałam się sztucznie. - Będziemy za godzinę.
- Już tęsknię. - to mnie rozczuliło.
- No ja też. To pa. - rozłączyłam się i szybko zadzwoniłam ponowie. Tym razem do Marysi.
- Hej, gdzie jesteś? - zapytałam.
- A niedaleko w kawiarni. Coś długo Wam zeszło.
- Rozmowa nie trwała tak długo.
- To co robiliście?
- Nic. Siedziałam sama na ławce i myślałam. Przyjedziesz po mnie?
- Jasne, płacę za kawę i jadę.
- A możesz mi też kupić mocną czarną? 
- Ok. Będę za 20 minut. Czekaj tam na mnie i nie ruszaj się, nigdzie. - powiedziała opiekuńczo przyjaciółka.
Gdy tylko skończyłam gadać, zaczęłam zbierać rzeczy do torebki. Znalazłam wreszcie chusteczki. Nie przejmowałam się jak wyglądam, pewnie jak zombie. Wtedy było mi wszystko obojętne. Spakowałam torebkę i usiadłam na ławce.
- Trzymaj, na pewno postawi Cię na nogi. - usłyszałam głos Maryśki i już przede mną była kawa.
- Dzięki. Zbieramy się?
- Jasne.
Chwilkę później byłyśmy już w aucie. Opowiedziałam Mańce o całej rozmowie, o wyznaniu Michała. Mimo, że była pewna kto to pisał. Też była zaskoczona. Co innego się domyślać, co innego to wiedzieć. Od razu mnie przytuliła i prawie wylała kawę. Zaczęłyśmy się śmiać i mnie od razu humor się poprawił.
Gdy dotarłyśmy do domu Marysi, ja postanowiłam pogadać z Piotrkiem. Powinien wiedzieć co się dowiedziałam. Od razu zaczęłam szukać mojego chłopaka. Po krótkim czasie już z nim rozmawiałam. Wytłumaczyłam całą sytuację. Na początku Pit się zdenerwował. A później go trochę uspokoiłam. Przez to, że powiedziałam Cichemu, sama sobie wszystko poukładałam. Nadal nie rozumiałam zachowania Michała, ani tym bardziej Olki.
- Chyba musze z nią pogadać. - powiedział Piotrek.
- Serio? Chcesz się z nią spotkać?
- No innego wyjścia nie widzę. Chce się dowiedzieć, po co ona to wypisywała. I po co wciągnęła w swój chory plan Michała i Twojego byłego.
- Alana.
- No tak. Nadal jakoś go nie lubię.
- Tak samo jak ja Olki.
- Ale ważne, ze ja Ciebie lubię. - pochylił się nade mną. - A Ty mnie? - nic nie odpowiedziałam tylko lekko się podniosłam i go pocałowałam.
Czułam, ze Piotrek na prawdę mnie wspiera. Wiedziałam, ze mnie kocha i nie pozwoli mnie skrzywdzić. Jest moim prawdziwym oparciem. Teraz troche żałowałam, że nie zgodziłam się na oświadczyny. Fajnie było być narzeczoną środkowego reprezentacji Polski.
A co do sprawy z Michałem została ona rozwiązana. Cieszyło mnie to bardzo, ale i za razem smuciło. Nie chciałam, zeby to tak wszystko wyszło. Nie spodziewałam się, ze to na prawdę taka intryga moze powstać.

Przez kolejne dni Piotrek usiłował skontaktować się z Aleksandrą. Ta niestety nie odbierała. Wróciliśmy do Spały. Treningi były wznowione na pełne obroty. Trzeba było przygotować się do dalszych zmagań. Chłopaki na początku mieli lekkie zakwasy, jedni odnotowali spadek formy fizycznej. Natomiast ta psychiczna była w jak najlepszym porządku. to cieszyło trenera. Każdy miał tzw. 'świeżą głowę'. Po przez wylewani z siebie potu na treningach, ja miałam dużo pracy. Bywałam zmęczona, ale nabierałam doświadczenia. Stosunki z Michałem nie były już przyjacielskie. Nie umiałam mu już zaufać tak jak kiedyś. Rozmawialiśmy podczas zabiegów, czy przerw w treningach. Marysia też miała ręce pełne roboty. Robiła zdjęcia oraz opiekowała się stroną internetową.

_______________________________________________________
Witam, cześć i czołem :)
Mam nadzieję, że zaskoczyłam Was rozwojem wydarzeń Jednych więcej, drugich mniej :)
Malutkimi kroczkami zbliżamy się do końca tej zagmatwanej historii. Zostały tylko dwa rozdziały i epilog. Będę za Wami tęsknić. Ale jeszcze to nie koniec, nie ma co płakać :D hahahah Oczywiście mam na mysli, siebie ;)
Czy sprawa tajemniczego przyjaciela zostanie do końca wyjaśniona? Czy Olka się przyzna?
Myślicie, ze mama Piotrka wreszcie zaakceptuje Anielę?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale, tego jak i wiele innych :)

 komentujcie, komentujcie. To głupie tak prosić o pozostawienie śladu po sobie. Ale chciałabym sprawdzić ilu czyta mojego bloga :)

Pozdrawiam Paaula :)
Trzymajcie się cieplutko :*

31 lipca 2013

Rozdział 50. Miłość nie ma czasu przeszłego, cz.1

Po około dwóch godzinach dojechaliśmy do Ksawerowa. Niestety przez małe korki, mieliśmy opóźnienie. Gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu, Marysia wyszła przed dom i szybko otworzyła nam bramę. Ucieszyłam się na jej widok. Dawno nie widziałam mojej przyjaciółki. Tak bardzo brakowało mi naszych rozmów.
Po chwili padłyśmy sobie w ramiona. Była tak samo szczęśliwa jak ja. Nie umiałyśmy bez siebie żyć. Z uśmiechami na twarzach weszłyśmy do środka. Piotrek też się ucieszył na widok przyjaciela.
Nadal nie wierzyłam w to, że mogę być tak szczęśliwa. To było wręcz niewyobrażalne. Kiedyś nawet nie śniłam, że poznam wszystkich siatkarzy. Tak samo jak w to, że będę z nimi pracować i Mańka również. Samo pójście na mecze było wyróżnieniem. Mimo, że Bartek jest moim kuzynem, bywałam tylko na spotkaniach w Łodzi, niestety rzadziej w Bełchatowie. Przyjazd do Spały był spełnieniem marzeń, kto mógłby pomyśleć, że dostanę pracę. Tamten dzień jest najszczęśliwszym dniem w moim życiu. I może tez dlatego, że wtedy poznałam Piotrka - miłość mojego życia. Nigdy nie wierzyłam, że będę mogła kogoś tak określić. Teraz mogę i jestem z tego powodu, prze szczęśliwa. Parę miesięcy temu swoją przyszłość wiązałam z Alanem. Śmialiśmy się, że będziemy upierdliwymi staruszkami. Teraz, jest inaczej. Moja miłość do Piotrka jest nieporównywalna do uczucia jakim darzę Alana. Tak, darzę. Miłość nie ma czasu przeszłego. Zawszę będę kochać Alana. Nie wyklucza to bycia z Piotrkiem. Rozumiem, że on ma takie samo prawo kochać Olkę. Nie mogę mu tego zabronić, bo to nie ma sensu. Przeszłość, zawsze jest z nami. I to jest piękne.
- Aniela! Halo! Jesteś tam? - z rozmyślań wyrwał mnie głos przyjaciółki.
- Emm, jestem. - uśmiechnęłam się.
- O czym tak myślałaś?
- O tym wszystkim. Nie uważasz, że to jest piękne?
- Ale co? - zapytała.
- Całe nasze życie. - przytuliłam ją.
- Tak. - powiedziała - Nela?
- Hm? - spojrzałam na nią, dalej nie wypuszczając z ramion.
- Alan. - wyszeptała, w tym momencie się odwróciłam. Stał przed nami, ubrany w szarą bluzę. Zawszę mi ją dawał, gdy było mi zimno. Dziwne, że z ubraniem wiąże się tyle wspomnień.
- Idź do domu. - zwróciłam sie do przyjaciółki.
- Poradzisz sobie?
- Tak. - uśmiechnęłam się. 
- Cześć. - powiedział chłopak.
- Hej. - wymamrotałam.
- Przejdziemy się? - zaproponował.
- Jasne.
Szliśmy długi czas w ciszy. Nie umiałam na niego spojrzeć. Czułam jednak jego wzrok na sobie. Parę razy, Alan westchnął jakby chciał coś powiedzieć. Niestety już po chwili rezygnował. Kierowaliśmy się do parku. Tam była 'nasza' ławka. I to właśnie na niej usiedliśmy.
- Przepraszam Cię. - usłyszałam jego głos. - Nie wiem od czego zacząć, kocham Cię. Zawsze będę. Pamiętaj. Możesz mi zaufać, mimo wszystko. Chce być częścią Twojego życia. Zrozumiałem, że nie umiem żyć bez miłości do Ciebie.- czy ja już tego gdzieś nie słyszałam? A no tak, Michał. - Przepraszam za moje zachowanie wcześniej. Byłem dupkiem, pewnie nim zostanę. Ale chcę, żebyś coś wiedziała.
- Hm?
- To całe moje zachowanie było przez zazdrość i dumę. Na początku nie kochałem Cię. Założyłem się z kolegami o Ciebie. Tak wiem to było głupie. Z czasem zacząłem coś do Ciebie czuć. A gdy wyjechałaś do Wrocławia, zrozumiałem co.Tak wiem, przepraszam. Zachowywałem sie jak skończony idiota. Moja zazdrość jeszcze bardziej rosła. Przez cały nasz związek musiałem konkurować z siatkówką. Nie odpowiadało mi to.
Ale dopiero jak mnie zostawiłaś, zrozumiałem. Zrozumiałem, jak bardzo Cię kocham. Nie, to nie było przywiązanie. To była i jest miłość. Jakiś czas temu uświadomiłem sobie, że nigdy nie będziesz ze mną. Gdy mnie rzuciłaś, postanowiłem zemścić się na Piotrku. Wykupiłem bilety na wszystkie spotkania. Ale już wtedy na meczu coś zrozumiałem. Widziałem, jak całujesz się z Piotrkiem. Jak on na Ciebie patrzy, jak Ty patrzysz na niego. To było inne spojrzenie, nie znałem go. Na mnie nigdy tak nie patrzyłaś. Ale jestem pewien, że mnie kochałaś. I jestem głupkiem, bo nie umiałem tego docenić. - przez ten cały czas Alan patrzył mi prosto w oczy. Ja prawie płakałam. Przypomniałam sobie, cały nasz związek. Ale tylko te dobre chwile. Bo tylko takie warto pamiętać. - Przepraszam.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i złapałam jego dłoń. W ułamku sekundy, on ścisnął moją.
- Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Piotrek Cię uszczęśliwia ?- wtuliłam się w niego.
- Tak.
- Cieszę się, że daje Ci więcej niż ja. Zazdroszczę mu. - w tym momencie wybaczyłam zupełnie Alanowi.
- Nie masz czego. - zaśmiałam się.
- Jak to? On jest z Tobą, z największym skarbem na Ziemi, który ja straciłem. - spojrzał na mnie z taką iskierką w oczach, jakby chciał mnie pocałować.
- Nie mogę. - odsunęłam się.
- Proszę, ostatni raz. Później się odczepię. - nalegał. - Nikt nie musi wiedzieć.
- Alan, nie. - zaprotestowałam, odsuwając się od niego jeszcze bardziej.
- To co przyjaciele? - zapytał po chwili i wystawił 'mały paluszek'
- Tak. - uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić na ten pocałunek.
Siedzieliśmy jeszcze jakiś czas na ławce i rozmawialiśmy, co u mnie i co u Alana. W pewnym momencie zapytałam. - Skoro się przyjaźnimy, może to dziwne, ale muszę się tego dowiedzieć.
- Nie bój się, mów. - ścisnął moją dłoń.
- Odkąd ze sobą zerwaliśmy, zaczęłam dostawać dziwne listy na skrzynkę mail'ową.
- Co w nich było?
- Ostrzeżenia, wytyczne. Ta osoba, ostrzegała mnie przed Piotrkiem. Znała każdy mój ruch, każdą moją decyzję. Jakby mnie śledziła, albo była tuż obok. Z jej słów odczytałam, że nienawidzi Cichego. A mnie kocha, okropną miłością. Jest o mnie zazdrosna. Boję się jej.
- I co to ma wspólnego ze mną?
- Ty tego nie pisałeś? - zapytałam zdezorientowana.
- Nie. - odwrócił wzrok. - O matko, która godzina? Musimy wracać. - wstał szybko.
- Jak chcesz. - powiedziałam i razem z nim udałam się pod dom Maryśki. Przez całą drogę nie rozmawialiśmy. Czułam, że coś jest nie tak.
- Jeszcze raz przepraszam. - powiedział, gdy doszliśmy już na miejsce.
- Nie ma sprawy.
- Zawszę będę Cię kochać. - przytulił mnie.
- Zostaw ją. - usłyszałam głos Piotrka. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam jak biegnie w naszą stronę. - Odsuń się od niej. - krzyczał.
- Nic jej nie zrobiłem, rozmawialiśmy tylko. Uspokój się. - powiedział Alan.
- Nie mów mi co mam robić. Aniela, wszystko w porządku? - przytulił mnie Cichy.
- Tak. Alan mówi prawdę, tylko rozmawialiśmy.
- Tym razem masz szczęście, gnojku. - zwrócił się do chłopaka.
- Ogarnij się. Aniela, do zobaczenia. - powiedział Alan i odszedł.
- Co Ty z nim robiłaś? - zapytał z wyrzutem Cichy.
- Tylko rozmawialiśmy, przeprosił mnie.
- Mam nadzieję. - ucałował mnie w głowę.
Później raz jeszcze udałam się na rozmowę z przyjaciółką. Wcześniej jej nie dokończyłyśmy. Piotrek również postanowił pogadać z Bartkiem.
- Nie uważasz, że ona przesadza? - zapytałam, gdy skończyłam swój monolog na temat mamy mojego chłopaka.
- Ale postaw się w jej sytuacji. Jej jedyny synek ma dziewczynę. Musi się nim 'dzielić'. Przyzwyczaiła się do Olki, chociaż zapewne nie bylo łatwo. A gdy ją w końcu zaakceptowała, pojawiłaś się Ty.
- To jej nie usprawiedliwia. - powiedziałam z żalem w głosie.
- Może i nie. Daj jej czas i wszystko się okaże. - uśmiechnęła sie.
- To teraz opowiadaj gdzie byłaś z Bartkiem. - zmieniłam temat.
- Nie była to jakaś wielka podróż, jak Wasza.
- Bez przesady. Ważne, że byliście razem.
- Wiem, wiem.
- To gdzie? - pytałam dalej.
- Byliśmy na tydzień w domku na Mazurach. Na zupełnym odludziu.
- I jak było? Co robiliście?
- Pływaliśmy w jeziorze, na rowerkach wodnych. Bawiliśmy się jak dzieci w kulach na wodzie. - w tym momencie się zaśmiała. - Chodziliśmy na długie spacery, gdzie po chwili uciekaliśmy przed komarami. Były urocze śniadanka na ganku i romantyczne kolacje w ogrodzie. I tak ogólnie robiliśmy dużo rzeczy.
- A w nocy? - zapytałam ciekawa.
- Było fajnie. - zarumieniła się, a podobno ja to zawsze robię. 
- To się cieszę. - uśmiechnęłam się.
- Jak tam z Michałem?
- Nie wiem, nie odzywał się. Mam nadzieję, że przemyśli całą sytuację. I wreszcie zrozumie, że nic nas nie będzie łączyć.
- No w końcu jest dorosły i obiecał. Ale jesteś pewna, że to on wysyła te wiadomości?
- A kto inny, przecież nie Olka czy Alan?
- Jesteś pewna? - w tym momencie mnie olśniło. Może za wcześnie osądziłam Miśka? Zapewne. Nie wiem dlaczego wcześniej do głowy nie przyszedł mi Alan czy Aleksandra.
- Ale przecież oni mnie nie śledzili. Ten kto to wysyłał, pisał o moim życiu. To oznacza, że był blisko. A Michał był.
- A Alan nie był i Olka też? Sam się przyznał, że kupił bilety na wszystkie mecze. On jest za bardzo skąpy, by z nich rezygnować. A po za tym sama mówiłaś, że widziałaś byłą Cichego na meczach. Wtedy przecież też do Was podeszła, tzn gadała z Piotrkiem.
- No może masz rację, ale co oni by z tego mieli?
- Smak zemsty? Pewnie chcieli by do Was wrócić, ale każde do swojego partnera.
- A Michał?
- Zapytaj się go i będziesz miała jasność.
- Ale Alana też pytałam i powiedział, że tego nie robił.
- Tak, tą paplaniną o spóźnieniu? Nie osłabiaj mnie. - ja nie wiedziałam co myśleć, byłam totalnie zdezorientowana.
- Nie wiem.
- Lepiej się dowiedz.
- Dlaczego?
- Pomyśl, za chwilę zgrupowanie. Memoriał, mecze z Serbią, a później same Mistrzostwa. Piotrek i Michał będą ze sobą spędzać dużo czasu. A jak Winiar się wygada o pocałunku i jeszcze to podkoloryzuje?
- Na pewno nie.
- Nie byłabym tego taka pewna. Musisz sama pogadać z Miśkiem. I to wcześniej niż on spotka się z Cichym.
- A jeśli to go wkurzy i jeszcze podsunę mu ten pomysł?
- Trudno, później pogadasz z Pitem. Tylko bądź twarda tak jak dzisiaj z Alanem.
- Co masz na myśli?
- No to, że nie dałaś się pocałować. Pamiętaj, jesteś silna. Dasz radę.
- Pojedziesz ze mną do Michała?
- Zadzwoń do niego i się umów.
- To teraz albo nigdy. - wyciągnęłam telefon z kieszeni i zaczęłam szukać numeru do Michała. - Co mam mu powiedzieć?
- Dzisiaj nic. - uśmiechnęła się. - Zapytaj się, czy może się spotkać, pogadać. I tyle.
- A kiedy ma się odbyć to całe spotkanie?
- Do Spały jedziemy za dwa dni, tak? Z tego co pamiętam.
- Tak, tak. We wtorek mamy być, to znaczy chłopaki.
- My też tam pracujemy. Halo. - zaśmiałyśmy się. - Umów się z nim na jutro. Pamiętaj, to nie jest randka.
- Dobrze, dobrze. To dzwonię. - wzięłam głęboki oddech. - Włącza się poczta. - powiedziałam po chwili.
- Spróbuj jeszcze raz. - znowu zadzwoniłam do Winiara. Tym razem odebrał.
- Cześć. Co tam u Ciebie i Dagi? - długo nie musiałam czekać na odpowiedź. - U mnie? Dobrze. Możemy się jutro spotkać, potrzebuję pogadać? - powiedział, że oczywiście. - Ok, rozumiem. To do jutra. A gdzie? Jesteś w Łodzi?  Może w parku  na Zdrowiu? - szybko się zgodził. - To do jutra. Trzyma się.
- I jak?
- A jest z Dagmarą i małym u siebie w mieszkaniu w Łodzi. Przylecieli z wakacji dzisiaj. Jutro jadą do Bydgoszczy, na pare dni. Ale spotka się ze mną, przed południem. Powiedział, że też potrzebuje pogadać.Widzisz, może zrozumiał.
- Albo nie.
- Marmolisz w kółko. Na pewno przemyślał i kocha Dagę. Zawieziesz mnie jutro?
- Jasne, a co powiemy chłopakom?
- Że jedziemy na zakupy.
- Wracamy? Pewnie się martwią.
- Jasne. - Po chwili byłyśmy się już w domu. W pokoju znalazłyśmy chłopaków. Rozmawiali. Nawet nie zauważyli, że przyszłyśmy.
- No stary, weź przestań. Przecież nie możesz jej się od tak oświadczyć. Znasz ją stosunkowo od niedawna. Zanim się Olce oświadczyłeś, znałeś ją ponad cztery lata.
- No i co? Tutaj nie chodzi o długość związku tylko o jego jakość. Kocham Anielę i nic tego nie zmieni. A oświadczyć się muszę. Inaczej moja matka nie pojmie, że kocham Nelę. Nie zaakceptuje jej. A tak to nie będzie miała wyjścia.
- Jak to?- zapytał Kurek.
- Gdy Aniela przyjmie pierścionek jutro, pojedziemy jeszcze do mojego domu. Powiem rodzicom o moich planach. I jeśli oni, a głównie mama nie ucieszą się. Więcej się tam nie pojawię.
- A Ty jesteś pewien, że Aniela przyjmie zaręczyny?
- A dlaczego miałaby odrzucić? Nie widze problemu.
- Ja widzę. - w tym momencie Bartek szturchnął Piotrka i ten się odwrócił. - Cześć. - przywitał się z nami.
- Ooo, hej. - powiedział Cichy i szybko wstał. - Jak było na spacerze? - zapytał, gdy mnie przytulił.
- Dobrze, ale jutro jedziemy na zakupy.
- Rozumiem, że są jakieś wyprzedarze?
- Dokładnie. - spojrzałam tylko migiem na Mańkę.
- To my się będziemy zbierać. - powiedział Bartek. - Zostawimy Was samych.
- Pewnie jesteście zmęczeni po podróży. - dodała przyjaciółka. - Pogadaj z nim o tych zaręczynach. - wyszeptała do mnie.
- Kochanie? - zaczęłam, gdy zostaliśmy sami.
- Tak.
- Nie podsłuchiwałam, żeby nie było. - w tym momencie Piotrek się zaśmiał.-  Ale o co chodzi z tymi zaręczynami? - a ja mówiłam całkowicie poważnie.
- Skoro już wiesz. - westchnął - Przepraszam, że w takiej chwili. - nagle, zobaczyłam jak Cichy uklęknął przede mną. - Wyjdziesz za mnie? Tak wiem, nie mam pierścionka. Nie zdążyłem kupić. Ale jutro pojadę i kupię. Obiecuję. A jak będziesz chciała, to jeszcze raz uklęknę i się zapytam. Tylko chce wiedzieć czy się zgadzasz. - gdy mówił cały czas patrzył mi prosto w oczy.
- Jeśli Ty to robisz tylko dla matki, to moja odpowiedź brzmi nie.
- Chce jej udowodnić, ze się kochamy. Chce aby zrozumiała ...
- Nic jej nie musisz udowadniać. - przerwałam mu.
- Właśnie muszę, nie rozumiesz? Ona będzie się tak zachowywać zawsze. Będzie traktowała Cię jak powietrze. Będzie dla Ciebie okropna. Za bardzo Cię kocham, żebym mógł pozwolić na coś takiego.
- Ale Piotrek. Przecież kiedyś się z tym oswoi.
- Serio, nie chcesz? - wstał i podszedł do mnie.
- To nie o to teraz chodzi.
- A o co?
- Nie chce, żeby to było tylko z powodu Twojej matki. Przepraszam. Nie przyjmę ich. - nic nie odpowiedział. - Nadal Cię kocham, pamiętaj. - uśmiechnęłam się.
- Tak? To po co spotkałaś się z Alanem?
- Rozmawialiśmy, przecież wiesz.
- A może powiedział Ci coś, przez co nie chcesz być ze mną? - zapytał ze złością Piotrek.
- Czy Ty coś takiego usłyszałeś? Że ja nie chce być z Tobą? No tak słowa 'kocham Cię' właśnie to znaczą.
- Nie ściemniaj. Jestem pewien, że nadal go kochasz.
- No i ?
- A jednak. Kochasz go.
- Tak, kocham. Zawsze będę.
- Jeśli tak, to z nami koniec. - wykrzyczał mi to prosto w twarz.
- Mówisz serio? Jesteś tego pewien?
- Tak. -  w moich oczach pojawiły się łzy. Spojrzałam tylko na Piotrka, a chwilkę później wyszłam z domu. Jak on mógł tak powiedzieć? Nie ma takiej, zeby to się tak skończyło. Nie pozwolę na to. On mnie musi wysłuchać.
Uspokoiłam się troszeczkę i szłam już powoli. Przestałam płakać, było mi zimno. Co się dziwić, była już prawie północ. Było mi głupio, że tak późno wydzieraliśmy się w domu Marysi. Powinniśmy zachowywać sie cicho, rozmawiać spokojnie. Jak ludzie dorośli.
- Aniela. - usłyszałam zza moich pleców i szybko się odwróciłam. Zobaczyłam jak biegnie Piotrek. - Przepraszam. - powiedział, gdy znalazł się już przy mnie.
- Ale wiesz, ze to nic nie zmienia? Nadal nie przyjmę tych zaręczyn.
- Wiem, rozumiem Twoją decyzję. Szanuję ją. Chociaż mam nadzieję, że kiedyś ją zmienisz. - podniósł mnie.
- Być może. - zaśmiałam się. - Jak zaczniesz mi bardziej ufać.
- Obiecuję, będę. - uśmiechnął się. - Na prawdę, nadal coś czujesz do Alana?
- Tak. Nigdy nie będzie mi obojętny, tak samo jak Tobie Ola.
- Przed przeszłością nie uciekniemy. - powiedział.
- Bo miłość nie ma czasu przeszłego.
- Jeśli się kogoś kocha to kocha się go na zawsze, a nie na pięć minut. - gdy mówiliśmy te słowa, patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Dzięki temu, że byłam na rękach Piotrka. - Kocham Cię na zawsze. Mam nadzieję, że kiedyś zostaniesz moją żoną.
- A Ty moim mężem. Kocham Cię.
- I wokół nas będzie gromadka dzieci.
- Jaka gromadka?
- No co najmniej trójka. - uśmiechnął się.
- Chcesz, żebym później wyglądała jak szafa trzydrzwiowa z toaletką i wyjściem na ogródek? - w tym momencie Piotrek wybuchnął śmiechem. - Ja raczej myślałam o jednym dziecku.
- Będzie mu smutno.
- To zaadoptujemy. - powiedziałam radośnie.
- Jesteś tego pewna?
- Bardziej niż tego, ze chcesz mnie rzucić. - ponownie się zaśmiałam. - A Ty?
- Nigdy nie myślałem o adopcji. Myślisz, że poradzimy sobie z takim dzieckiem?
- Takim? To będzie normalne dziecko, tylko potrzebujące troszeczkę więcej uwagi i miłości.

Następnego dnia obudziłam się szczęśliwa, jak nigdy. Czułam, że rozczarowałam Piotrka. Nie chciałam przyjąć oświadczyn. Mimo, ze bardzo go kocham. Wiedziałam, że nie są one spowodowane przemyślaną decyzją. Działał pod wpływem impulsu i emocji. Obróciłam głowę, a obok mnie smacznie spał Cichy. Uśmiechnęłam się na jego widok, momentalnie.
Dwie godziny później jechałam już autem razem z Marysią do Łodzi.  Oczywiście przykrywką były zakupy. Dobrze, że chłopaki nie wiedzą kiedy są letnie wyprzedaże.
- Zapytasz się go o te wiadomości?
- Jasne, musze to wiedzieć. Nawet jeśli skłamie ..
- Zauważysz jego reakcję, będziesz widzieć czy ściemnia czy nie. - przerwała mi Marysia.
- Oby to nie on.

_________________________________________
Witam i Czołem :) Tak więc, miło mi Was powitać z nowym rozdziałem.
Tuż na zakończenie pierwszego miesiąca wakacji :D
Mam nadzieję, ze spodoba Wam się ta partia. :)
     Czy rozmowa Anieli z Michałem dużo wyjaśni? Czy to on pisze te wiadomości?
Tego dowiecie się w następnym rozdziale. A on pojawi się już za tydzień. :)
Dziękuję Wam za ponad 26 tysięcy wyświetleń, jesteście cudowni :) :*

A co do informacji ze świata siatkówki ... Mistrzostwa Europy bez Ignaczaka? Jakoś nie mogę sobie tego za bardzo wyobrazić. Ale taka jest decyzja trenera.Trzeba się pogodzić. A po za tym bądźmy szczerzy, Igła wiecznie nie będzie grał. A Wojtaszek i Zatorski, gdzieś sie ogrywać muszą. A ten sezon jest pasmem ich wielkich sukcesów.
Czekamy na pierwszy gwizdek, pierwszą piłkę :]

komentujcie, komentujcie to bardzo motywuje. Nawet małe słowo daje dużo :)
Trzymajcie się cieplutko,
Buziaki Paaula :*

20 lipca 2013

Rozdział 49. 'Nie wrócę do Olki!'

Piotrek wrócił do łazienki, a ja w tym czasie zalogowałam się na pocztę. Z wielką ulgą odetchnęłam, gdy w skrzynce odbiorczej nie zobaczyłam żadnej nowej wiadomości od tajemniczego przyjaciela. Szybko wylogowałam sie z poczty. A po chwili zadzwonił do mnie tata na skype. Na mojej twarzy od razu pojawił sie uśmiech. Zawsze rozmowy z rodziną, poprawiały mi humor.
- Ty jeszcze nie śpisz, córeczko? -przywitał mnie tata - Jest już późno. No chyba, że we Włoszech jest inna strefa czasowa. - zaśmiał się.  
- Dobry wieczór, ojczulku. - posłałam mu szczery uśmiech. - Jeszcze sie nie kładziemy. Chociaż ja już jestem w piżamce. A co u Was?
- To jest mniej ważne, jak Włochy? Gdzie teraz jesteście?
- San Remo to do jutra nasz przystanek. Rzeczywiście Włochy są przepiękne. Miałeś rację. Zakochałam się w nich. I to od pierwszego wejrzenia. 
- Tak jak w Piotrku? - usłyszałam głos Magdy.
- Tak, tak jak w Piotrku. - powiedziałam głośniej.
- A co u niego? - zapytał tata.
- Dobrze, opalił sie troszkę.
- Dbaj o niego.
- Wiem. Niestety to on mnie cały czas dokarmia.
- Juz z nim na ten temat rozmawiałem. Obiecał mi, że włos Ci z głowy nie spadnie.
- Czyżby 'męska rozmowa' się odbyła? - pokiwał głową twierdząco. - Co? Gdzie? Kiedy?
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć.
- Dobrze, nie to nie. A co u Magdy i Mikołaja? - zmieniłam temat.
-Chodź, kochanie. Rozmawiam z Anielą. - zawołał swoją żonę, mój tata.
- Juz idę. - usłyszałam ponowie jej głos. - Cześć, Nela. - uśmiechnęła się do mnie i usiadła obok mojego ojca. - Co tam u Was, odpoczywacie?
- Staramy się. Cały czas jesteśmy razem, a to najważniejsze.
- Pokochacie się jeszcze bardziej, zaciśniecie więzy. - powiedziała z takim ciepłem w głosie. - Dzwoniłaś do mamy?- zapytała. Troszczy się o mnie, to widać. Mimo jej dość młodego wieku, jest bardzo odpowiedzialna. 'Nasze początki nie należały do najłatwiejszych. Ale z każdą chwilą bylo już coraz lepiej. W końcu ją pokochałam, stała się moją przyjaciółką.
- Tak, rozmawiałam z nią. Chwilę, ale rozmawiałam.
- Na pewno się martwiła. A co tam u Piotrka, jak jego rodzice?
- To ja Wam nie będę przeszkadzał, pójdę sobie. - powiedział tata i wyszedł z pokoju.
- Nie poznałam jego rodziców. Wyjechali do Szwecji, na urlop. Spotkanie z jego mamą, mogłoby się okazać za trudne.
- Dlaczego?
- Ona mnie nienawidzi. Ale nie wiem z jakiego powodu. Chyba uważa, że to ja rozbiłam poprzedni związek Piotrka. - mówiłam, nie zwracając uwagi na mojego chłopaka. - Ale tak nie jest. To nie ja to zrobiłam. - w moich oczach pojawiły się pierwsze łzy.
- Wiem, kochanie. Spokojnie. - powiedziała Magda.
- Tak bardzo chciałabym, żeby jego rodzice mnie zaakceptowali. Tak jak Wy, Piotrka. - zaczęłam płakać.
- Aniela, rozumiem. Boisz się, odrzucenia. Nie wiesz, czy tak sytuacja nie popsuje Twojego związku. - pokiwałam głową twierdząco, wycierając z twarzy łzy. - Piotrek Cię kocha, jest dorosły. Sam decyduje.
- Wiem, ale ..
- Nie ma ale, skarbie. - tak bardzo chciałam, zeby mnie przytuliła.
- Ale to jego mama. Liczy się z jej zdaniem.
- No na pewno, nie w tej sprawie. Ona za niego nie kocha. Kocha jego.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
- To co, nie będziesz już ryczeć?
- Nie. Naprawdę.
- Cieszę się. W końcu to wakacje. Baw się dobrze, zostało niewiele czasu.
- Wiem, wiem.
- Trzymaj się i pozdrów Piotrka.
- Dobrze. Papa. - W tym momencie zeszła mi mała ulga z serca. Musiałam to z siebie wyrzucić. Magda zawsze trzeźwo patrzy na każdą sprawę. To właśnie ona sprowadza mnie na Ziemię. Ale i czasami pozwala mi latać.

Kolejny dzień, kolejna porcja lodów i słońca. Po tym krótkim czasie spędzonym na ciągłym objadaniu, ruszyliśmy w dalszą podróż. Miałam nadzieję, że wszystkie pochłonięte przeze mnie kalorie, nie pójdą mi w biodra. Chociaż Cichy cały czas powtarzał, ze powinnam dużo jeść, bo jestem chudziutka. Tak samo mówił, że jestem piękna, cudowna i wspaniała. Podbudował moją samoocenę i to bardzo. Cieszyłam się, że mam Piotrka.
Rano ruszyliśmy do Werony. Miasto tytułowych bohaterów, Romea i Julii. Przepełnione nastrojem miłości. Na początku odwiedziliśmy rzymską arenę na 22 tysiące widzów. Kolejnym celem była katedra. Została zbudowana w XII w. i przebudowana w XV-XVI w. Kościół S. Tosca e Teuteria z V w. Miasto słynie z renesansowych palazzi i pięknych balkonów. Na jednym z nich rozgrywa się akcja szekspirowskiej tragedii "Romeo i Julia", zaś domy zamieszkiwane niegdyś przez oboje nieszczęśliwych kochanków i rzekomy nagrobek Julii są celem pielgrzymek turystów z całego świata. Piotrek wyczytał, że dotykając piersi Julii przynosi to szczęście w miłości. Oczywiście, musiał wykonać ten gest. Stwierdził, że trzeba skorzystać. Chociaż uważał, że tego całego pięknego uczucia, mamy aż za wiele.
Później odwiedziliśmy oddalony o 2 km od starego miasta, grób Julii.  Według tradycji panny młode składają tam bukiety ślubne, co ma przynosić im szczęście w małżeństwie. I w tym miejscu mój chłopak brnął ślepo zapatrzony w legendę. Powiedział, że rano wrócimy w to miejsce. Miałam złożyć bukiet.
Gdy nastał wieczór udaliśmy się na Plac Dantego i dziedziniec romańskiego Palazzo della Ragione należą do najbardziej romantycznych miejsc w tym mieście. Dziedziniec otaczają arkady, do budynku przylegają pięknie rzeźbione schody z różowego marmuru.Wszystko było tak delikatnie oświetlone.
Do późnej nocy spacerowaliśmy trzymając się za ręce. To było strasznie fajnie, byliśmy zafascynowani całą tą atmosferą.
Następnego dnia obudziliśmy się bardzo wcześnie. Bez zjedzonego śniadania udaliśmy się do grobu Julii. Dzięki wczesnej godzinie zalapaliśmy się na końcówke, wschodu slońca.
- Piotruś, możesz mi wytłumaczyć dlaczego ja mam złożyć ten bukiet? - zapytałam wymachując kwiatkami.
- No jak kiedys weźmiemy ślub, to nie trzeba będzie to przyjechać.
- Ok. Czy to są zaręczyny?
- Jeszcze nie. Robimy to na zapas. - przytulił mnie i pocałował.
Po chwili złożyłam bukiet i wróciłam do Piotrka. Staliśmy tak przez moment patrząc na budzące się miasto. Piękny widok.
Ostatnim przystankiem naszych wakacji była Florencja. Do miejscowości samochodami mogą wjeżdżać tylko mieszkańcy. Zwiedzający niestety musza parkować dalej. Zakazów trzeba przestrzegać, mimo iż trudno jest znaleźć miejsce postoju. Jeśli będziemy się poruszać samochodem, to trzeba bardzo uważać i mieć dobry refleks. Kierowcy jeżdżą niezgodnie z przepisami i bardzo niebezpiecznie.
Pierwszym przystankiem została Katedra Santa Maria del Fiore. Jest to budynek z wielką kopułą, największą na świecie. Cudowną panoramę miasta można oglądać ze szczytu kopuły lub mniej obleganej dzwonnicy - Campanile di Giotto. Do pokonania było 414 stopni, ale było warto. Mimo naszego zmęczenia udało nam się wejść na samą górę. Kolejnym miejscem widokowym jest park Giardino di Boboli obok Palazzo Pitti. Jeszcze więcej widać z placu Michała Anioła. Stąd starówka wygląda niesamowicie, bo jak na dłoni mamy dachy najważniejszych zabytków: kościoła Santa Maria Novella, na którym znajdują się dwa przyrządy astronomiczne z 1572 roku - zegar słoneczny oraz przyrząd do wyznaczania współrzędnych równikowych i ekliptycznych ciał niebieskich.
Pod koniec dnia udaliśmy się na obiad. Lekko spóźniony. Nasz posiłek składał sie z trzech dań, był okraszony deserem i lampka stołowego wina Brunello di Montepulciano.
To juz był przedostatni dzień we Włoszech. Następnego poranka musieliśmy zacząć się pakować. Ale przed wylotem udaliśmy sie na spacer. To były ostatnie chwile w tym pięknym miejscu. Ze łzami w oczach wsiadłam do auta i pojechaliśmy na lotnisko.
Po około 6-godzinnym locie, znaleźliśmy się w Warszawie. A tam czekała na nas Patrycja wraz z Fabianem. Przywitaliśmy się i wspólnie udaliśmy sie do domu rodziny Nowakowskich. Gdy dotarliśmy na miejsce Piotrek od razu objął mnie czule. Weszliśmy do domu i w tym momencie poczułam zapach ciasta drożdżowego. Od progu przywitała nas mama Cichego. Lekko zdziwiła się na mój widok pewnie myślała, że pojechałam do domu. Ja również nie chciałam się z nią spotkać. Mnie od razu zrzedła mina. A taki miałam dobry humor.
- Jestem obok. - powiedział cicho Piotrek i ścisnął mocno moją dłoń. - Dzień Dobry, mamo. - przywitał się.- Poznaj Anielę. - spojrzał na mnie.
- Dzień Dobry. - wydukałam.
- Witaj Piotrusiu. - w tym momencie odepchnęła mnie od Cichego i zaczęła go ściskać. Ja stanęłam obok i nie wiedziałam jak mam się zachować. Spojrzałam tylko na mojego chłopaka.
- Mamo. Puść mnie.
- Ale o co chodzi, syneczku?
- Nie przywitałaś się z Anielą. - powiedział i wskazał na mnie.
- Dzień Dobry. - wydusiła z siebie na silę. Ja odpowiedziałam tym samym.
Przez resztę dnia olewała mnie po całej linii. Traktowała zupełnie jak powietrze. Piotrek próbował mnie jakoś wciągnąć do rozmowy. Dużo o mnie mówił i naszym związku. Niestety jego mama, nie chciała nawet o mnie słyszeć. A jego tata, siedział cicho. Od czasu do czasu posyłał mi szczery uśmiech. Tak samo jak Patrycja i Fabian. Mój chłopak też starał się mnie wspierać.
Popołudniu siostra Cichego chciała wziąć mnie na spacer, ale ja jakoś nie miałam ochoty.
Piotrek gdzieś zniknął, a ja siedziałam sama w jego pokoju. Postanowiłam zadzwonić do Marysi. Niestety nie odbierała. Zaczekałam chwilkę i zadzwoniłam ponownie. Nadal cisza. Nie chciałam nalegać, widać była zajęta.
Położyłam się na łóżku i wsłuchiwałam sie w dźwięk dochodzący z kuchni.Najwidoczniej było włączone radio. Nie wiedziałam jaka piosenka leciała. Ale była idealna, chciałam usnąć. Byłam zmęczona po podróży i całą tą sytuacją. Ze względu na dobre stosunki matki Pita z Olą, pragnęłam żeby mnie tez zaakceptowała. Chociaż tak w połowie. Wiedziałam, że muszę sie starać o jej zaufanie. Mimo,że nie miałam pomysłu jak je zdobić.
W pewnym momencie usłyszałam czyjś głos. A konkretnie Piotrka. Szybko wstałam i podeszłam do okna. Z niego miałam idealny widok na ogród i ścieżkę. Zauważyłam idącego szybko mojego chłopaka, a za nim jego mamę. Krzyczeli cos do siebie. Niestety byłam za daleko by cokolwiek usłyszeć. Postanowiłam wyjść z domu i spróbować uspokoić Cichego. Nie chciałam, żeby kłócił się z matką.
- Zrozum, ja ją kocham. - krzyczał.
- Raczej jesteś zauroczony lub chcesz się zemścić na Aleksandrze. - próbowała go uspokoić. - Chociaż nie rozumiem dlaczego. Byliście i nadal możecie być cudowną parą.
- Nie. Nie wrócę do Olki. Nawet o tym nie myśl. - dalej krzyczał.
- Piotrek. Ta Twoja nowa dziewczyna jest gówniarą.
- Nie. Nie jest.
- Czy Ty zawsze musisz być naiwny?
- Właśnie byłem naiwny, kochając Olkę.
- Czyli ją kochasz?
- Kocham Aniele. Słyszysz? - nadal krzyczał.
- Tak, Ja jakoś nie wróżę Wam długiego związku.
- Nie musisz. I tak z nią będę. A pewnego dnia się z nią ożenię, będę miał dzieci. Jeśli nie zaakceptujesz Anieli, nie będziesz uczestniczyła w moim życiu. Zniknę na zawsze. - w tym momencie zobaczył mnie. - Nela. - powiedział juz spokojnym głosem.
- Przepraszam, nie powinnam. Ale usłyszałam krzyki. - tłumaczyłam się.
- Nic się nie stało. Chodź teraz na górę. Jedziemy stąd. - objął mnie.
- Piotrek. - usłyszałam głos mamy Cichego. 
W drzwiach minęliśmy się z Patką i Fabianem. Pit powiedział, że wyjeżdżamy i tyle. Szybko się spakowaliśmy i juz po 20 minutach byliśmy już w samochodzie.
- Przepraszam Cię, za jej dzisiejsze zachowanie. Nie powinienem Cię tutaj przywozić. - powiedział Piotrek, gdy włożył klucz do stacyjki.
- Rozumiem. Nie wiedziałeś, że już przyjechali.
- Właśnie wiedziałem. Ale myślałem, że nie zrobi takiej szopki.
- To nie Twoja wina, możemy już o tym nie rozmawiać, tylko już jechać? - zapytałam.
- Tak, tak. - usłyszałam dźwięk silnika. - Zaczekaj, Twój tata.-powiedziałam patrząc w boczne lusterko.Piotrek szybko wysiadł z auta, tak samo jak ja.
- Coś się stało? - zapytał siatkarz.
- Piotrek, zrozum matkę.
- To po to nas zatrzymujesz? - uniósł głos.
- Możecie zostać? Chociaż do jutra? Przecież taki był Wasz plan?
- Nie. Odwiozę Anielę i wrócę po resztę rzeczy na zgrupowanie. - oznajmił Pit i wsiadł do auta.
- Prosze Pana. - zatrzymałam tatę mojego chłopaka. - Pogadam z Piotrkiem, a jutro przeprosi mamę. Na pewno. - uśmiechnęłam się.
- Jesteś taka jak mówił mój syn. Cudowna.
- Dziękuję.
- Wsiadaj do samochodu. A ja postaram się porozmawiać z żoną. - powiedział.
- Do widzenia. - otworzyłam drzwi i już po chwili byłam obok Piotrka. - To co jedziemy? Czy chcesz zostać?
- Jedziemy. Nie chce, żebys słyszała co ona gada. - powiedział, a ja włączyłam radio.
Oparłam się o szybę i patrzyłam na szybko zmieniający się obraz za oknem. Próbowałam nie myśleć o mamie Piotrka. Nie byłam pewna, czy ona mnie zaakceptuje. Wiedziałam, że ma racje. Jestem dużo młodsza od Cichego. Może to właśnie ja rozbiłam jego związek? Ale on już wcześniej był fikcją. Mimo wszystko pojawiłam się w mało odpowiednim momencie. Piotrek jeszcze mógł uratować swój związek, mógł byc szczęśliwy. Nagle zadzwonił do mnie telefon. To Marysia.
- Cześć. Przepraszam, że nie odbierałam. Jestem u cioci z Bartkiem. A Wy już wróciliście z Włoch, że dzwoniłaś?
- Tak dzisiaj. Przylecieliśmy jakoś po 12, a później byliśmy u Piotrka w domu.
- I jak tam jego szanowana mamusia?
- Chyba nie najlepiej, skoro już wracamy.
- Jak to?
- A pogadamy jak się spotkamy. A właściwie kiedy to będzie?
- Skoro jedziecie, to możecie wpaść do nas. - zaproponowała przyjaciółka.
- Poczekaj, zapytam Pita. - spojrzałam na chłopaka i zakryłam dłonią telefon. - Kochanie, może odwiedzimy Marysię? Bedzie tez Bartek.
- Ok. Powiedz, że będziemy za półtorej godziny.
- Zgodził się. A Twoja ciocia upiekła jakies ciasto? - zapytałam.
- Wiecznie głodna. Jest jabłecznik. Wystarczy?
- Wiesz jak mnie uszczęśliwić. W takim razie do zobaczenia.
- Czekamy. - rozłączyła się.
- Mam rozumieć, że jesteś głodna? - zapytał Piotrek.
- Troche tak. - uśmiechnęłam się. 
__________________________________________
Witam po długiej przerwie :)
I jak tam Wasze wakacje?
Tez nie możecie się doczekać Mistrzostw Europy? :D  Ja bardzo, bardzo.
Kogo chcecie zobaczyć w finałach? Ja kibicuję Włochom :)
A co do rozdziału, piszcie swoje przemyślenia.
Tutaj na dole :P komentarz, komentarz, komentarz. To bardzo, bardzo motywuje :*
Trzymajcie się, buziaki :*  Pozdrawiam Paaula :* 

5 lipca 2013

Rozdział 48. Plażing, smażing.

Po wypiciu kawy i zjedzeniu przeze mnie sporej ilości lodów malinowych, wyruszyliśmy na wycieczkę. Wsiedliśmy do auta i zwiedzanie Turynu, czas zacząć.  Na początku zobaczyliśmy renesansowa katedrę, która została wzniesiona została w XV-XVII wieku. Później odwiedziliśmy Pałac Królewski, Palazzo dell'Academia delle Scienze i Palazzo Madama. To piękne budynki. Nawet nie spodziewałam się, że architektura mnie, aż tak ruszy. Nigdy nie interesowałam się tą dziedziną sztuki. Ale poprzez znajomość z Mańką, miałam z nią kontakt i to dość spory. Wtedy męczyła mnie swoim gadaniem. Może właśnie dlatego, wiedziałam troszkę więcej niż te wszystkie ulotki. O samych budowlach to nie, czyli o powodzie ich wybudowania, ani też o ich wykorzystaniu.  Ale o ich wykonaniu wiedziałam dużo. I oczywiście tą wiedzą dzieliłam się z Piotrkiem. Ale z tego powodu nie był zbytnio zadowolony. Co innego ja, gaduła.
Gdy w nocy wróciliśmy do hotelu, po odbyciu wspólnego prysznicu, poszliśmy spać. Piotrek musiał być w dobrej kondycji na następny dzień, bo znowu zmieniamy miejsce pobytu. Naszym kolejnym celem jest San Remo. Następna dawka zabytków i lodów. Piotrek robi za fotografa, słuchacza, tragarza i kierowcę. Dla mnie super. Jak dla niego, to chyba niekoniecznie.
Obudziły mnie delikatne promienie słoneczne wychylające się zza okna. Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Nie było Cichego. Wstałam i udałam się do łazienki. Tam też go nie było. Postanowiłam się tym nie przejmować, przecież jest dorosły. Ma rozum. Poradzi sobie. Ja korzystając z okazji wolnej łazienki, wzięłam samotny prysznic.
Gdy już ubrana opuściłam łazienkę, Cichego nadal nie było. Zastanawiałam się co on może robić. Włoskiego nie zna, a Włosi angielskim też za dobrze nie władają. Zeszłam na dół i chciałam zamówić śniadanie. Mój brzuszek był pusty, co czyniło mnie głodną. Pani z recepcji powiedziała, że śniadanie samo przyjedzie. Nic więcej nie chciała zdradzić. Kazała mi czekać na balkonie. Zdziwiona poszłam do pokoju. Wzięłam laptopa na kolana i zasiadłam na leżaku. Czerpiąc przy tym z promieni słonecznych.
Nagle usłyszałam głos Piotrka. Nie chciałam się odwracać i czekałam, aż mnie sam znajdzie. Po chwili na balkonie pojawił się właśnie on. Przed nim był wózek, a na nim jedzonko.
- Ty już wstałaś? - zapytał zdziwiony.
- No jak widzisz. - posłałam mu uśmiech.
- Jak zawsze, wszystko popsułaś. - powiedział z żalem w głosie.
- Wyspałam się to wstałam. Nie widzę tutaj Twojego problemu. Raz w życiu się nie leniłam. - ponownie się uśmiechnęłam. - Mam wiecznie czekać na księcia z bajki. Przecież wiem, że go nie odnajdę. - zrobiłam smutną minkę.
- Przecież on stoi przed Tobą. - wyprostował się i wypiął dumnie klatkę piersiową do przodu. Ja momentalnie zaczęłam się śmiać.
- Gdzie? Odsuń się, pewnie go zasłaniasz.
- Jak wrócimy to Polski, musze zaprowadzić Cię do okulisty. Z Twoim wzrokiem jest coraz gorzej. Żeby nie zauważyć przystojnego, ponad dwumetrowego, cudownego, uczynnego księcia z bajki. I tego, ze on wstał wcześnie, aby zrobić dla swojej księżniczki śniadanie. Postanowione, Anielu. Jak wrócimy do kraju to idzesz do okulisty. - skończył swój monolog. Nic nie odpowiedziałam tylko wstałam z leżaczka i ruszyłam w stronę mojego 'księcia z bajki'.
- Ja się tylko tak droczę z Tobą. - powiedziałam robiąc oczy kota ze Shrek'a. - Przepraszam, kochanie. Dziękuję za śniadanko. - wzięłam truskawkę do buzi. - Przepyszne. No co tak stoisz? Siadaj, jemy. - poinstruowałam Piotrka. On mnie tylko zmierzył wzrokiem i usiadł. - Dlaczego nic nie mówisz?
- A co mam mówić? Skoro Ty wolisz jakiegoś durnowatego lalusia na białym koniu ode mnie. Co ja się mogę do nie go równać?
- Nie denerwuj mnie.
- Złość piękności szkodzi. Przepraszam. - wziął gryz tosta.
- No Piotrusiu. - spojrzałam na niego z politowaniem. - Ale to Ty jesteś moim ' durnowatym lalusiem na białym koniu'. W końcu wypożyczyliśmy białe audi. I w pewnym sensie masz tego białego rumaka, pod maską oczywiście. Chociaż nie wiem, czy silnik jest taki czysty. Nie umazany od oleju i smaru czy czegoś tam innego.
- Jak mogłaś mnie porównać do tego lalusia?? Ja jestem prawdziwy z krwi i kości. On jest calutki plastikowy. Nawet ten kaloryfer jest sztuczny. Mój jest prawdziwy. - podniósł koszulkę do góry. A tam był ten kaloryfer. Co prawda, ładnie wyrzeźbiony. - A auta to się nie czepiaj. To jest wypożyczone i nie moja wina, ze brudne. Ja go myć nie będę. Za to mój skarb jest lśniący i czysty. - w wolnym tłumaczeniu, ten jego 'skarb' to bmw jakieś tam. Nawet nie wiem jakie. Nie wolno mi go dotykać z małymi wyjątkami.
- Przepraszam. - wydusiłam. - Nadal nie rozumiem dlaczego bardziej troszczysz się o ten Twój 'skarb', a nie o mnie.
- A śniadanie?
- No i co z tego. Raz od wielkiego dzwonu zrobiłeś śniadanie, a o aucie cały czas gadasz.
- Na pewno mniej niż Ty wczoraj o tych budynkach. - wywrócił oczami.- Nie zmieniaj tematu, lepiej mnie przeproś.
- Zrobiłam to przed chwilą.
- Nie słyszałem. - wstałam i usiadłam mu na kolanach.
- Przepraszam. - krzyknęłam mu prosto do ucha. - Teraz słyszałeś? - uśmiechnęłam się i wzięłam łyk soczku.
- Tak. - zrobił to samo co ja przed chwilą.
- Też Cię kocham. - powiedziałam odstawiając szklankę na stół.

Gdy już się ogarnęliśmy po śniadanku, wyruszyliśmy w dalszą drogę. Naszym celem teraz było San Remo. Nasze nastroje były w coraz lepszej kondycji. Świetnie się czułam w towarzystwie Piotrka. Chociaż czasami umiał mi pocisnąć, nie przejmowałam się tym. Mam nadzieję, ze moje odpowiedzi były równie dobre. Podróż trwała ponad dwie godziny. Ale minęła szybko. Gdy tylko dojechaliśmy naszym celem było wybrzeże.  Ozdobą najbardziej reprezentacyjnej, nadmorskiej dzielnicy San Remo (albo Sanremo) jest ciągnąca się wzdłuż wybrzeża elegancka promenada - Corso Imperatrice. Nazwana tak na pamiątkę carowej Marii Aleksandrownej, która - zachwycona San Remo - ufundowała w 1875 roku piękne palmy, do dziś zacieniające wspaniały deptak.
To właśnie tam porobiliśmy sobie dużo zdjęć. Później poszliśmy na plażę. Z klapkami w dłoniach celebrowaliśmy piękny dzień. Położyliśmy sobie na kocu i łapaliśmy słońce. Piotrek bardzo ładnie wyglądał w okularach przeciwsłonecznych. Cieszyłam się, że taki przystojniak leży obok mnie. Nagle usłyszałam znajomy głos. Podniosłam sie i rozejrzałam po plaży. Zauważyłam Krzyśka z uroczą dziewczynką na rękach. Obok niego maszerował chłopiec trzymając za rękę jakąś kobietę.
- Piotrek. - szturchnęłam Cichego.
- Tak? - nawet nie drgnął.
- Zgaduj kto tutaj jest.
- Nie chce mi się. Kto? - spojrzał na mnie, gdy zdjął okulary.
- Igła. - uśmiechnęłam się. - Chodź się przywitać. - podałam mu rękę, gdy wstałam.
- Juz, chwila. - powiedział i otrzepał się z piasku. Złożył koc i wspólnie poszliśmy w stronę rodziny libero trzymając się za ręce.
- Czeeść. Was się tutaj nie spodziewałem. - przywitał się z nami. Podał dłoń Piotrkowi, a mnie ucałował w policzek.
- No siemka. - powiedziałam.
- Co Wy tutaj robicie? - zapytał i wskazał nam miejsce, abyśmy usiedli na kocu. - A zapomniałem. - spojrzał się na kobietę trzymającą na rękach dziewczynkę. - To jest moja żona Iwona, a ten mały szkrab to Dominika. Piotrek, Ty już znasz Iwonę.
- Tak, tak. Dzień dobry.
- A to kochanie, jest Aniela. Mówiłem Ci o niej.
- Dzień dobry. - powiedziałyśmy chyba w tym samym momencie.  - Mam nadzieję, że mąż mówił o mnie w samych superlatywach. - uśmiechnęłam się.
- Tak, tak. Krzysiek dużo mówi, ale o Ciebie dobrze wspominał. Szczególnie Twoje zabiegi. - nie wiedziałam co na to odpowiedzieć, ale Piotrek mnie wyratował swoim pytaniem.
- Co Wy robicie, tutaj w San Remo? Myślałem, że tylko ja na to wpadnę.
- Nie tylko Ty tak myślałeś. My tutaj spędzamy wakacje, jak widzicie.A Wy? Jakiś miesiąc miodowy? - zaśmiał się Igła.
- Chyba jeszcze nie teraz, ten miesiąc miodowy. Ale kto wie? - spojrzał na mnie Piotrek.
- Co się na mnie patrzysz?
- Właśnie Piotruś, czas działać. - powiedział Krzysiek. - Tik, tak, tik, tak.
- Bo Ci się zegar zepsuje. - skomentował Piotrek.
- Nowy kupiłem. - dodał libero.
- A baterie świeże włożyłeś, czy nadal te używane?
- Ej, no te stare są jeszcze dobre.
- Przyznaj się, nie stać Cię.
- To mi kup, nie żałuj biednemu.
- Dzień dobroci dla zwierząt był wczoraj. - uśmiechnął się Cichy.
- Chyba coś Ci się pomyliło. W kalendarzu sprawdzałem rano. I on jest dzisiaj.
- A zmieniłeś kartkę?
- Mówiłem to było rano.
- Czyli nie zmieniłeś.
- Melanż poniósł.
- Kochanie już nie kłam, tak nie kłam. - dodała Iwona.
- Wiem Krzysiu. Starość nie radość. Więcej snu potrzeba w tym sędziwym wieku.
- Piotrek, młodość nie wieczność. Przyjdzie pora i na Ciebie.
- Tak stary jak Ty , to ja nie jestem.
- Ale w porównaniu do Anieli to jesteś stary. - powiedział Krzysiek.
- Porównując mnie i Ciebie, to jak porównać piramidy z Egiptu z nowym wieżowcem z NY.
- Ej, spokój. - powiedziałam.
- Dobrze mamo. - powiedział przestraszonym głosem Piotrek.
- Syneczku zbieraj manatki. - dodałam. - No co tak siedzisz?
- Bo mama też siedzi.
- Nie patrz na mnie.
- Ale to z Ciebie mam brać przykład. - wyszczerzył się Cichy. - Aaaa, i tu Cię mam.
- Nie pyskuj mi tutaj. - uśmiechnęłam się.
- Ależ oni są uroczy. - powiedział Krzysiek.
- To prawda. Zupełnie jak dzieci. - dodała Iwona.
- My się zbieramy. - powiedział Piotrek.
- Dzieci zbierają zabawki. - uśmiechnęłam się.
- Tato, a kto to jest? - zapytał chłopiec, który przed momentem usiadł obok Ignaczaka. 
- Jestem Aniela. - ukucnęłam.
- Seba.
- Siemka.
- Żółwik. - wystawił piąstkę.
- A ten duży za mną, to Piotrek.
- Wiem, wiem. Wujek. - krzyknął i podbiegł w stronę mojego chłopaka.
- Sebastian. Cześć mały. - poczochrał jego włosy.
- Nie jestem mały. - oburzył się chłopczyk.
- Właśnie. - dodałam z uśmiechem. - Przynajmniej on jest młody.
- Ustaliliśmy już to. To Krzysiek jest stary. Ja jestem młody. A niestety Ty, skarbie straciłaś swoją pozycję.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Nie jesteś już najmłodsza. Twoje miejsce zajął Sebastian.
- Ale ja nie byłam najmłodsza wcześniej. Piotrek, skleroza i kłopoty ze wzrokiem. Jeszcze jest Dominika. To ona była, jest i będzie najmłodsza. I to podobno mnie trzeba wysłać do okulisty.
- Ty potrzebujesz go bardziej. - dodał Cichy.
Gdy już pożegnaliśmy się z rodziną Ignaczaków, ruszyliśmy w dalszą drogę. Pojechaliśmy w głąb San Remo. Jest to fascynująca plątanina wąziutkich i stromych uliczek, pełna romantycznych zaułków i tajemniczych przejść. Można a nawet trzeba zapuścić się w gąszcz kluczących w najróżniejsze strony brukowanych via, by poznać zupełnie inne oblicze San Remo - nie modnego, ruchliwego kurortu, a żyjącego swoim, nieco leniwym trybem miasta z rozwieszonym między kamienicami praniem, odpoczywającymi przed bramami mieszkańcami i śpiącymi kotami. Nasz hotelik był naprawdę piękny. Stanowiła go kamienica. Gdy tylko weszliśmy do środka przywitała nas przepiękna kobieta o czarnych jak wrona lokach.
- Finalmente sei. Benvenuti. - zrozumiałam tylko, ze się z nami wita. 
- Buon pomeriggio. - powiedzieliśmy równocześnie z Pitem. Ale potem nie wiedzieliśmy jak się mamy dogadać z kobietą. Staliśmy zdezorientowani.
- O, już jesteście. - powiedział po angielsku mężczyzna, schodząc po schodach.
- Ty pewnie jesteś, Basilio. - podał mu dloń Piotrek.
- Tak, tak. A to jest moja ciocia, Agrippina. Nie mówi po angielsku.
- Zauważyliśmy. - powiedział Cichy.
- Chodźcie, chodźcie. Zaprowadzę Was do pokoju.

Następną część dnia poświęciliśmy na zwiedzanie miasta. Odwiedziliśmy cerkiew prawosławną Chrystusa Salwatora, św. Katarzyny i św. Serafina z Sarowa, której budowę rozpoczęto w 1912 r. Kolorowe kopuły nawiązujące do tradycyjnej, staroruskiej architektury są w pejzażu Riwiery elementem niewątpliwie nieco egzotycznym, dodając miastu wiele uroku. Kolejnym miejscem był drugi piękny deptak San Remo - Corso Matteotti. Elegancka ulica, zapełniająca się w porze wieczornej passeggiaty, kusi licznymi restauracjami, lodziarniami i sklepami. Przy niej właśnie znajduje się Teatro Ariston. Jest to najbardziej znane kino we Włoszech. Gdy wieczorem położyłam się już do łóżka, Piotrek brał prysznic. Niestety nie umiem się obejść bez laptopa, tak samo jak mój chłopak. Wszędzie musi być zasięg. Zalogowałam się na skype. Ale niestety ani mojej, ani mojego taty nie było dostępnego.
- Kochanie ... - usłyszałam głos Piotrka.
- Tak?
- Naprawdę jestem taki stary? - wyszedł z łazienki.
- A co się tak przejmujesz?
- Nie tak bardzo, ale trochę. Bo jak wiesz, Ty masz 19 lat, ja 26 kończę w tym roku.
- Ale nie, nie mógłbyś być moim ojcem. - zaśmiałam się.


________________________________________
Ohayo ! :D 
Na wstępie : 
HUUUURAAA !! 
wygrali, tak !!, wygrali. 

Dobra, już się ogarniam :D. Też się cieszycie z wygranej Polaków? Spodek odleciał, kibice spisali się na medal. Ja od trzeciego seta miałam łzy w oczach i dreszcze na całym ciele. Emocje górują. :)

Co do rozdziału, jakiś nudny i bezpłciowy. Przepraszam. Akacja rozwinie się w nastepnym poście. 
Czy tajemniczy przyjaciel zostawi w spokoju Anielę i Piotrka? 
Czy jest nim sam Michał, czy jeszcze ktoś? 
Pomyślcie, zastanówcie się. Do zobaczenia za tydzień. :D 
Pozdrawiam cieplutko. :*
Buziaki. 
Paaula :D
koment, koment, koment <3 <3 <3 coś dużo czytacie, ale mało piszecie oo tutaj na dole :)