24 października 2013

Rozdział 53. Nietaka teściowa straszna, jak ją namalowano. Kto by pomyślał, że ...

Pierwszy tydzień studiów w Rzeszowie upłynął bardzo dobrze. Wykładowcy przyjęli mnie czule i zauważyli mój potencjał. Cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Mieszkanie z Piotrkiem również układało się wspaniale. Władze klubu pozwolili mi mieszkać z moim chłopakiem. Ale postanowiliśmy mimo wszystko, zakupić własne lokum. Ale udało mi się jednak przekonać Pita do odłożenia tego w czasie.
Nie chciałam ciągle wyciągać od niego kasy. Jako, że dopiero studiowałam nie mogłam się podjąć pełno etatowej pracy fizjoterapeuty. Postanowiłam zacząć jako kelnerka. Dodatkowo robiłam jeszcze masaże. Dzięki namowom Magdy, dwa lata temu zapisałam się na kurs. Godziny pracy były idealnie zgrane z moimi zajęciami na uczelni. Wszystko się układało, tak jak tego chciałam.
Piotrek trenował i wyjeżdżał na mecze. Starałam się być z nim, chociażby mentalnie. Resovia jak zawsze plasowała się w czołówce tabeli.
Przyszedł koniec listopada, a ja nadal nie miałam kontaktu z mamą mojego chłopaka. Gdy rozmawiała z Cichym, nigdy nie pytała się co u mnie. Wiem, ze nie musiała. Ale moja mama i tata zawsze pytali się o Pita. Bardzo go polubili. Chciałam, żeby ze stosunkiem jego matki do mnie było podobnie.
Co innego było z ojcem Piotrka. Bardzo go polubiłam, on mnie chyba też. Gdy dzwonił do syna, prosił mnie do telefonu. Ucieszył się na wieść o mojej przeprowadzce. Stwierdził, że jesteśmy gotowi na ten etap naszego związku.
Któregoś wieczora rozmawiałam jak zawsze z Marysią na skype. Gadałyśmy o treningach i meczach, naszych chłopaków. Później temat zszedł na święta bożego narodzenia. Mańka bardzo chciała się dowiedzieć jak je spędzę. Poinformowała mnie również,że przylatuje do Polski. Tylko mam nikomu nie wypaplać. To ma być niespodzianka. Na tą informację bardzo się ucieszyłam.Dawno jej nie widziałam, stęskniłam się za nią. No za moim kuzynem też.
- A co sądzisz o wyciągnięciu ręki do mamy Piotrka?
- O czym Ty mówisz? - zdziwiłam się.
- No może zaprosiłabyś przyszłych teściów na kolację. - uśmiechnęła się.
- Jakich 'przyszłych'? Nie jestem nawet narzeczoną Pita. - oburzyłam się.
- Już niedługo.
- Że co? O co chodzi?
- No nieważne. Dowiesz się w swoim czasie. Aa teraz coś ważniejszego, plan kolacji.
Pogadałyśmy jeszcze trochę z Mańką, ale musiałam się zbierać do klienta. Zapakowałam wszystko do auta i pojechałam. Wcześniej zostawiając na lodówce kartkę, że wrócę za dwie godzinki.
Moja przyjaciółka zasugerowała mi pomysł, kolacji.W sumie, nawet dobry. Wypadałoby w końcu móc normalnie porozmawiać z mamą Pita. Przecież on z moimi rodzicami ma świetny kontakt.
Z tego faktu, byłam strasznie szczęśliwa. Kiedyś chciałam zaprosić rodziców Piotrka na kolację, ale nie było warunków. Teraz są, wspólne mieszkanie. Jakoś nie czułam się na tyle odważna, żeby samej zaprosić ich. Postanowiłam, że to uczyni Piotrek. Jemu będzie łatwiej. Wiedziałam, że wszystko tego wieczora musi być idealnie.
Postanowiłam jeszcze pogadać z Magdą. Ona zawsze potrafiła mi doradzić. W czasie dojazdu do klienta zadzwoniłam jeszcze do żony mojego ojca. Po rozmowie, byłam zdecydowana aby zorganizować kolację. Najgorsze było dopiero przede mną.
Po powrocie do domu kazałam zadzwonić Piotrkowi. Ale nawet nie musiał tego robić. Postanowili zadzwonić sami i poinformować nas, że przyjadą na mecz na niedzielę. Piotrek bez chwili zastanowienia zaproponował, aby wpadli już w sobotę. Jako, że rozmawiał z tatą - ten od razu się zgodził. Dowiedziałam się również, że Patrycja z Fabianem również wpadną. Szykowała się sześcioosobowa kolacja. 
Miałam nadzieje, że to spotkanie spowoduje bardzo miłe wydarzenie. Łudziłam się, że mama Pita wreszcie mnie zaakceptuje, a może w przyszłości nawet polubi.
Zrobiłam małą listę organizacyjną.Od najmniej czasochłonnych do najbardziej.
Najpierw wybrałam sie na małe zakupy w poszukiwaniu odpowiedniej sukienki. Jako, że lubiłam swoje towarzystwo wybrałam się na nie sama. Zaczęłam od galerii handlowej. Niestety tam zakupiłam tylko kawę i ciastko. Spotkałam koleżanki z roku, Martę i Ewę. Były aż tak miłe, że na siłę zaciągały mnie do sklepów. Co chwila do przymierzalni przynosiły mi nowe ciuchy. To było bardzo miłe, ale 'co za dużo, to niezdrowo'. Grzecznie podziękowałam i szybko się zmyłam. Wzięłam tylko wcześniej wspomnianą kawę na wynos i zapakowałam się do auta, Piotrka. Az się zdziwiłam, ze sam z własnej nie przymuszonej woli dał mi samochód. Doskonale pamiętam jak to było na wakacjach, to tylko jego ukochany wóz. Z każdym dniem, Cichy nie przestawał mnie zaskakiwać.
Gdy zrezygnowana wróciłam do mieszkania, tam czekał na mnie Pit. Od progu mocno mnie przytulił i obdarzył namiętnym pocałunkiem.
- I co wybrałaś coś? - zapytał po chwili, gdy weszliśmy do salonu.
- Nie. - westchnęłam i opadłam na kanapę. 
- A byłaś w centrum?
- Tak. Nawet się nie zgubiłam. - powiedziałam dumnie, wypinając klatkę piersiową do przodu.
- No, no. Robisz postępy. - dał mi kuksańca w bok.
- Też jestem szczęśliwa, ale nie wiem jak spodoba się Twojej mamie, moja stara sukienka. Przecież i tak ma o mnie złe zdanie. Nie chce dawać jej więcej powodów do utwierdzania jej w tym przekonaniu.
- Poczekaj tutaj chwilkę. - powiedział Piotrek i udał się do przedpokoju , w kierunku szafy. Oczywiście odwróciłam się za nim i bacznie obserwowałam każdy jego ruch. Niestety przez moment go nie widziałam. Schował się za szafą. - Nie podglądaj. - wychylił głowę.
- Dobrze. Już zamykam oczy. Nie denerwuj się tak. - uśmiechnęłam się.
- Kochanie, byłem dzisiaj na małych zakupach z Drzyzgą. Taki mały plan awaryjny. Nie podglądaj. - przyłożył swoją dłoń na moją buzię. Niszcząc mój nikczemny plan podglądania. - Mam nadzieję, że nie będzie za duża. - powiedział i po chwili moim oczom ukazała się śliczna, śnieżnobiała sukienka. Była wręcz idealna. W moich oczach zgromadził się łzy. - Nie płacz. Tylko leć ją przymierzyć. - posłał mi szczery uśmiech.
- Kochanie, bardzo Cię kocham. Dziękuję. - bardzo mocno go przytuliłam, a chwile później już byłam w łazience.
- I jak? Nie jest za duża? - mówił przez drzwi, Piotrek.
Chwilkę później, nieśmiale opuściłam łazienkę. Moje włosy niedbale ułożyły się na ramionach. Odruchowo odgarnęłam jej do tyłu.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak pięknie wyglądasz. Teraz już wiem. Miałem to zrobić w niedzielę na meczu, ale nie dam rady tyle wytrzymać. - nagle zobaczyłam że z kieszeni kurtki Piotrek wyciąga czerwone pudełeczko. - To miało inaczej wyglądać. Przepraszam. - patrzył mi prosto w oczy. - Bartek mówił, ma być romantycznie. - powiedział do siebie, jakby był zły na samego siebie. W moich oczach ponowie zgromadziły się łzy. Znowu szczęścia. - Nie wiem jak to powiedzieć. - uklęknął przede mną.
- Nie wygłupiaj się. - zaczęłam się śmiać. I po chwili ja też uklęknęłam.
- Zostaniesz moją żoną? - mimo, ze spodziewałam się co się wydarzy, to pytanie mnie zamurowało. Nie wiedziałam co powiedzieć. To własnie miała na myśli Marysia, że dowiem się w swoim czasie. I dlaczego on nastał już teraz? Byłam pewna, że kocham Piotrka. Ale ślub, małżeństwo? Nie byłam już pewna, czy jestem na to gotowa. Wiedziałam, ze z każdą chwilą Cichy coraz bardziej denerwował.- Powiesz coś? - zapytał.
Czułam, że teraz słowa są zbędne. Popatrzyłam głęboko w oczy Piotrka i po chwili namiętnie go pocałowałam. - To oznacza tak? - pokiwałam tylko twierdząco głową.
Kolejna część dnia była równie udana. Postanowiliśmy iść na mały spacer i przy okazji zakupy. Po drodze weszliśmy do sklepu, przypomniałam sobie o zaplanowanej kolacji. Zapakowaliśmy torby do auta i sami z lodami w dłoniach wróciliśmy do miłego spędzania czasu. Gdy strasznie zmarzłam, Piotrek zadecydował o powrocie do domu. Jako wiecznie głodni ludzie postanowiłam zrobić sporą kolacje. Później zjedliśmy kolejną porcję lodów podczas domowego seansu kinowego. Postawiliśmy na horrory, skończyło się tylko na jednym filmie, "Mama". Jako mój odważny i dzielny NARZECZONY, Piotrek służył ramieniem. Troszkę się bałam podczas oglądania i tak jakoś wyszło, że przed większość czasu byłam w niego wtulona.

Nadszedł ten dzień, sobota. Z bólu brzucha, nie mogłam spać całą noc. Kręciłam się i kręciłam. Wstawałam do kuchni się czegoś napić. Później usiadłam przed telewizorem i łudziłam się, że znuży mnie sen. Niestety, nic z tych rzeczy. Jako, że nie miałam co robić z nudów zaczęłam sprzątać. Co z tego, że cały ubiegły dzień właśnie to było moją główną czynnością. Miało być perfekcyjnie.
Gdy nadeszła ósma, obudził mnie dźwięk budzika Piotrka. Jednak usnęłam. Całe szczęście. Szybko zerwałam się z kanapy w salonie i próbowałam się doprowadzić do porządku. W łazience przywitał mnie gorącym pocałunkiem, Cichy.
- Dzień Dobry, jak się spało? - zapytał.
- A dzień dobry, krótko. - zaczęłam ziewać. Momentalnie Piotrek zakrył moją buzię, dłonią.
- Przestań, bo zarażasz. - uśmiechnął się. - Chcesz coś specjalnego na śniadanie? - ponownie zapytał, gdy przemył twarz wodą.
- Marzę o kawie. Jedynie.
- Nie, nie. Kawa to nie śniadanie. Już się ubieram i idę po ciepłe bułeczki.
- Serio? Chce Ci się?
- No ja w przeciwieństwie do Ciebie, kochanie. Spałem przez całą noc. - wyszedł z łazienki.
- Przecież byłam cicho. Nie mogłeś słyszeć.
- Ale poczuć brak Twojej obecności w łóżku, już mogłem. - powiedział z uśmiechem na buzi.
- Kocham Cię. - podeszłam do niego i się przytuliłam.
- Ja Ciebie też kocham. - nagle w mój brzuszek dał sygnał, że jest głodny. - O czyli nie tylko kawy się domagasz. Już idę.
- Czekam. - powiedziałam i posłałam mu buziaka w powietrzu.
Podczas nieobecności Piotrka poszłam pod prysznic. Gdy w szlafroczku weszłam do kuchni, zapach kawy otulił moje ciało. Moje kochanie bardzo się napracowało i zrobiło przepyszne śniadanko. Naleśniczki z nutellą zawsze poprawią humor. Mój stres troche opadł.
Około 10, Piotrek zaczął zbierać się na trening. Chciałam jeszcze wpaść popływać i jeszcze bardziej się rozluźnić. Zaproponowałam, aby Cichy podwiózł mnie na basen. I tak miał po drodze. Oczywiście się zgodził.
Gdy odprężona wróciłam do mieszkania, od razu zabrałam się za przygotowanie wszystkiego na kolację. Na początek, salon. Wyprasowałam obrus i przykryłam nim stół. Wymyłam kieliszki, talerze i sztućce. Znalazły się na stole a obok nich, kwiaty w wazonie. Kupiłam je w drodze powrotnej do domu. Oczywiście musiałam też wejść po jakieś dekoracje na stół. Zastawa Piotrka też dawała wiele do życzenia.W końcu, samotnie mieszkający facet nie potrzebuje wiele. Teraz się to zmieni.
Później zajęłam się głównym zadaniem. Gotowanie. Włączyłam sobie radio, od razu moja energia wzrosła. Pozytywna muzyka, nakręca pozytywnie. Rytmicznie przesuwałam się po kuchni, jednocześnie podśpiewując sobie pod nosem.
Podczas przygotowywania głównego dania, do domu wrócił Piotrek. Kazałam mu się przebrać i mi pomóc. Nigdy dodatkowa para rąk, nie zaszkodzi.
Gdy wszystko było gotowe, postanowiłam pójść pod prysznic. Oczywiście nie mogłam sama się umyć. Cichy ochoczo zaproponował mi umyć plecki. Nie mogłam się nie zgodzić. Po miłym, wspólnym prysznicu wzięłam się za układanie włosów. Szybko przebrałam się, umalowałam i byłam gotowa. Zostało pół godziny do przyjazdu rodziny Piotrka.
- Wyglądasz pięknie. - podszedł do mnie.
- A dziękuję bardzo. - przytulił mnie i zaczęliśmy się kołysać w rytm muzyki.
Złapał mnie za dłoń i wspólnie zaczęliśmy tańczyć.
- Gdzie masz pierścionek? - zapytał po chwili, gdy spojrzał na moją dłoń.
- A w sypialni. Nie chciałam go zakładać do gotowania. Boję się o niego. - uśmiechnęłam się.
- Czy tylko?
- Nie no, nie chce aby Twoja mama wiedziała, ze się zaręczyliśmy. Na wejściu już będzie zła.
- Oj kochanie. Wszystko będzie dobrze. Załóż go i niczym się nie przejmuj. - pocałował mnie.
- Oby. - przytuliłam się go niego.
 Jeszcze Piotrek przed samą kolacją wyszedł na trening. Miał być punkt, 18. I tak się stało. Przerażona popędziłam na dźwięk dzwonka do drzwi, a tutaj przywitał mnie gorący całus Cichego.

Kolację czas zacząć. Patrycja zadzwoniła do Piotrka z informacją, że są już w Rzeszowie. " Czyli to już za chwilę, jedna szansa" - pomyślałam.
Od progu przywitałam wszystkich szczerym uśmiechem. Piotrek zaprosił gości do salonu, a do mnie podszedł Fabian.
- Pani Fizjoterapeutka jest zestresowana? - zaśmiał się.
- Odrobinkę. - uśmiechnęłam się. - Może zamiast tutaj stać, byś mi pomógł?
- Nie denerwuj się tak, dla mnie też była oschła. Chociaż nie aż tak, nie w tym stopniu.
- Mam nadzieję, że dzisiaj ją przekonam do siebie.
- Wierzę w to. Podczas podróży Patrycja próbowała ją przekonać. Chyba jej się udało. Obiecała, ze będzie miła. W końcu kolacja musi się udać.
- Dobra, chodź. Nie chce, żeby Piotrek posądził mnie o jakiś romans.
- Już idę.
- To co będziemy dzisiaj jeść? Jestem bardzo głodna. - powiedziała ochoczo Patka.
- Nie tylko Ty kochanie. - powiedział tata, głowa rodziny. - Anielu, słyszałem z pewnych źródeł, że świetnie gotujesz. Może spotkasz się kiedyś z moją żoną i wspólnie wymienicie się przepisami.
- Niech, Pan nie przesadza. Aż tak wybitnie to nie. Po prostu to lubię.
- Tadeusz zjemy i ocenimy czy tak jest na prawdę. Nie wyprzedzajmy przyszłości. - powiedziała stanowczo, Pani Nowakowska.
- To już idę. Na początek będzie krem z białych szparagów. Piotrek pomożesz mi?
- Jasne.
- Sama nie może zająć się gośćmi? Zero organizacji. - powiedziała mama mojego narzeczonego. Myślała, ze nie usłyszę.
- Nie przejmuj się. - zwrócił się do mnie Piotrek. - Głowa do góry i jedzemy dalej z tym koksem. Przecież wszystko jest przepyszne.
Gdy usiedliśmy przy stole, łokciem szturchnęłam Cichego i polałam jego koszulę, winem. Szybko cała w nerwach wzięłam go do łazienki i zaprałam koszulę, solą.  Jeszcze wyskoczyłam szybko po świeżą.
Szybko zupa-krem znalazła się na stole. O dziwo, wszystkim smakowała  Nawet mama powiedziała, ze nigdy takiej nie jadła. Mój humor od razu się poprawił. Gdy podałam danie główne, czyli dorsza z zapiekanymi ziemniakami i sosem porowym. Już nie tak głodni goście, zaczęli ochoczo rozmawiać. Atmosfera była bardzo, bardzo miła. Aż się zdzwiłam, że może być tak fajnie.
- Wiecie, że szparagi i pory to wyśmienite afrodyzjaki ? - zapytała Patrycja. - Aniela co planujecie po kolacji? - zaśmiała się.
- Nic z tych rzeczy, o których myslisz. - powiedziałam i sięgnęłam po kieliszek wina.
- Co to jest? - chwyciła mnie za dłoń. - Nasi młodzi, zaręczyli się. Czy to nie jest piękne?
- Tego już za wiele. - zdenerwowała się mama Piotrka i wyszła na balkon.
- Nic jej nie będzie. Dajmy jej chwilę. - uspokoił nas Pan Tadeusz.
- To ja zbiorę talerze i przygotuję deser. - powiedziałam i zmyłam się do kuchni.
- Pójdę do niej. - Cichy wziął żakiet mamy i poszedł do niej.
Patrycja z Fabianem zajęli się tatą. A ja zniecierpliwiona czekałam na zakończenie rozmowy pomiędzy synem, a matką. Aż brzuch zaczął mnie boleć. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i sama wyjaśnić całą zaistniałą sytuację. Wzięłam kurtkę i podeszłam do balkonu. Jednak chwilę zatrzymałam się przed drzwiami.
- Mamo, mówiłem już wiele razy. Aniela to TA jedyna.
- To samo mówiłeś z Olą.
- Ale teraz jestem tego pewien. Zaufaj mi. Daj Neli szansę. - przytulił ją. - O i własnie masz okazję. - zauważył mnie.
- Moge przeszkodzić? - weszłam na balkon.
- Jasne, kochanie. Ja już idę, bo zmarzłem strasznie. - powiedział. - Pogadajcie. - pocałował mnie w policzek i wyszedł.
- Aniela, podejdź tutaj. Chcę Ci coś powiedzieć. - oczywiście to uczyniłam.
- Prosze Pani, ja na prawdę kocham Piotrka. Jestem z nim szczęśliwa. I nie odpuszczę. Wiem, że chcemy być razem. Nic Pani na to nie poradzi.
- Spokojnie. Na wstępie chcę się troszkę wytłumaczyć. Jak wiesz, Piotrek jest moim jedynym synem. To o niego troszczę się najbardziej. Gdy związał się z Aleksandrą. Byłam zazdrosna. Jednak z czasem zaczęłam się do niej przekonywać. Była bardzo ambitna i stawała się idealną synową. Co prawda nie ucieszyłam sie na ich zaręczyny. Myślałam, ze to wszystko dzieje się za szybko. Gdy dowiedziałam się jak go traktowała, szybko straciłam do niej szacunek.
- Rozumiem. Ale ja go na prawdę kocham.
- Z Tobą jest inaczej. Jesteś dużo młodsza od Piotra. Ale tak samo mądra i cudowna.Pięknie wyglądasz w tej sukience. Przekonałam się, że świetnie gotujesz. Jesteś bardzo ciepłą osobą. A przede wszystkim bardzo kochasz mojego syna. Inaczej nie przyłożyłabyś się tak do tej kolacji, żeby wszystko było idealnie. Widać jak bardzo byłaś spięta, na sam mój widok. Wiem, zachowywałam się jak słynna teściowa z kawałów. - zaśmiała się. - Mam nadzieję, ze teraz zmienisz swoje nastawienie do mnie. - uśmiechnęła się ciepło.
- A ja mam nadzieję, ze Pani zmieni swoje do mnie. - odpowiedziałam.
- Oczywiście. Bardzo się ciesze, że przyjęłaś oświadczyny.
- Ma Pani ochotę na deser?
- Tak, chodźmy. 
Z uśmiechem na twarzy usiadłam przy stole. Wszyscy zachwycali się moim ciastem czekoladowym. Dla mnie było odrobinkę za niskie. Ale nie dałam po sobie poznać, że coś jest nie tak. Na talerzu pojawiły się również lody czekoladowe, mojej roboty i ukochane borówki.
Wieczór upłynął bardzo miło, długo rozmawialiśmy i śmialiśmy się.

Następny dzień to mecz Piotrka. Tym razem z bardzo groźnym rywalem. Mimo, ze słynna Skra w poprzednim sezonie uplasowała się w niższej części tabeli to od tego roku bardzo się umocniła. Była na pierwszym miejscu w tabeli. Natomiast Resovia na trzecim. Ten mecz mógł uplasować Rzeszowian na szczycie. To dopiero była 6 kolejka, ale trzeba było zbierać punkty. Przecież Sovia nie grała tylko w Pluslidze, czekały ją spotkania w Lidze Mistrzów. Treningi były bardzo intensywne i częste.
Razem z rodziną Piotrka udaliśmy się na Podpromie, czyli mekkę polskiej siatkówki. Zajęliśmy miejsca i czekaliśmy na pierwszy gwizdek sędziego.

__________________________________
Witam i nisko się kłaniam. Tak, tak. ten rozdział został już dodany. Co prawda tylko przez moją pomyłkę. Był niedokończony, niedopracowany. Pewnie ta wersja, którą przeczytaliście też taka jest.
Ale napiszcie co sądzicie i co mam poprawić.
A teraz do rzeczy. Jak już się orientujecie jest to ostatni rozdział całej historii. Będzie jeszcze epilog. Postaram się, aby został dodany szybciej niż ta część. Teraz jeszcze nie będę się rozklejać, zrobię to innym razem.
Trzymajcie się cieplutko, bo przecież ciemno i głucho wszędzie. Jeszcze do tego zimno.
Pozdrawiam Paaula :)

Każdy komentarz potwierdza, że ktoś to czyta :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz