25 maja 2013

Rozdział 42 Plan wcielony w życie, chyba dał efekty.

Nic nie odpowiedział tylko złożył na moich wargach gorący pocałunek. Trwaliśmy w objęciach kilka chwil, dopóki nie usłyszeliśmy dzwoniącego telefonu Piotrka.
- Szlag. - skomentował krótko Cichy.
- Obierz go. - powiedziałam śmiejąc sie. Gdy Piotrek wypuścił mnie już z ramion, wolnym krokiem poszedł po telefon. Po chwili z ruchu jego ust wyczytałam, że mama dzwoni. W tym momencie poczułam się dziwnie. Nie powiedziałam Piotrkowi, ze z nią rozmawiałam. Po prostu wyleciało mi to z głowy. Poszłam do łazienki wziąć prysznic i się przebrać. Chciałam, zeby Cichy sam porozmawiał z rodzicielką. Wysuszyłam włosy i założyłam ciuchy i opuściłam łazienkę. Zobaczyłam, że Piotrek jeszcze gada przez telefon.
- To ja idę pobiegać. - powiedziałam szeptem i wyszłam z pokoju.

* Z perspektywy Piotrka.

- Mamo, ale uspokój się.
- Jak mam się uspokoić ? - podniosła głos. - Kim ona jest ? Ile ma lat ? Jak ją poznałeś ?
- A to jest jakieś przesłuchanie ? - zdenerwowałem się.
- Nie, tylko chciałabym wiedzieć z jaką małolatą zadaje się mój syn.
- Aniela, nie jest żadną małolatą. Aniela to moja dziewczyna, jestem z nią szczęśliwy. Najszczęśliwszy na świecie. - prawie wykrzyczałem do telefonu.
- To powiesz mi ile ma lat ?
- 19.
- Tylko ? Ona jest jeszcze gówniarą.
- Nie nazywaj jej tak.
- Właśnie, że będę. Piotrek. Ja mogę zrozumieć, ze się zauroczyłeś jej urodą. Zawróciła Ci w głowie Ale wiem, że kochasz Olę.
- Nie kocham jej. Teraz jestem z Anielą i to ją kocham. Słyszałaś? Kocham Anielę. Mam Ci to przeliterować ?
- Ona ma dopiero 19 lat. Myśli jeszcze o głupotach, a nie o ustatkowaniu się czy dzieciach.
- A zapytałaś się mnie czy ja chce mieć już dzieci ?
- Piotrek masz już swoje lata, czas pomyśleć o rodzinie.
- Mamo, ja mam dopiero 25 lat.
- Nie dopiero tylko aż.
- I co w związku z tym ?
- Wypadałoby mieć żonę ..
- Srata ta ta. Jeszcze zbudować dom, spłodzić syna i zasadzić drzewo. Mamo ogarnij się.
- Nie mów tak do mnie. A co Ty myślałeś ?  Ja w Twoim wieku miałam męża i byłam w ciąży z Tobą.
- A co to ma wspólnego ze mną ? Jestem innym człowiekiem, mam prawo przeżyć swoje życie po swojemu. Po swojemu mamo. Rozumiesz ?
- Tak wiem. Ale
- Co ale ?
- Piotruś. A co z Olą ?
- Olka to przeszłość. Rozumiesz mamo ? Przeszłość.
- Ale co się takiego stało ? Byliście razem szczęśliwi, sam myślałeś o ślubie. - zapytała czułym głosem.
- Ona mnie zdradziła. - powiedziałem.
- Co jak to ?
- A tak, to. Mamo.
- Rozmawiałeś z nią ?
- Tak i jakoś to nic nie dało. - usiadłem na łóżku.
- Nie wybaczyłeś jej ?
- Chyba się przesłyszałem. Miałem jej wybaczyć ? Chyba żartujesz. Powiedz, że żartujesz.
- Nie. Mówię poważnie.
- Widzę, że się nie rozumiemy. Mamo, ja już musze kończyć. Cześć. - nawet nie czekałem na odpowiedź. Byłem na nią strasznie zły. Po prostu się rozłączyłem. Nie chciałem słuchać jej gadania o tym, ze powinienem mieć już dziecko. On ma jakieś przedpotopowe poglądy. Siedziałem chwile z telefonem w ręku i myślałem o rozmowie z mamą. Nie chciałem być dla niej niemiły, tylko mnie zdenerwowała. Kocham ją, ale czasami chce mi narzucić własne zdanie. Nienawidzę tego, strasznie. Chodziłem zdenerwowany po pokoju. Nagle usłyszałem, że ktoś otwiera drzwi.
- Ja już spadam, zapomniałam telefonu. - powiedziała uśmiechnięta Aniela.
- Skończyłem już gadać z mamą. Nie musisz nigdzie iść, jeśli chcesz.
- A może ubierz się w dresik i razem pójdziemy pobiegać ? - znowu się uśmiechnęła. Była taka szczęśliwa.
- Ok, to poczekaj chwilkę i będę gotowy.

* Z perspektywy Anieli.

Gdy tylko weszłam do pokoju od razu zauważyłam nastrój Piotrka. Nie wyglądał na zadowolonego. Nie wiem co się stało. Oby nie pokłócił się z mamą, przeze mnie. Nie chciałabym, zeby miał jakieś spięcia. Czekałam, aż moje kochanie założy dresik.
- Nowakowski, nie masz się dla kogo tak pindrzyć przed tym lustrem. - powiedziałam, gdy czekałam już na niego 15 minut. A ten jak zawsze w łazience siedzi.
- Jak to nie mam dla kogo ? - wystawił głowę zza drzwi.
- Normalnie, zbieraj się. Za chwile sama idę biegać.
- No już wychodzę.
- Ja idę. Dogonisz mnie. - powiedziałam i opuściłam pokój. Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi i obok mnie pojawił się Piotrek.
- Dla Ciebie się tak jak to określiłaś pindrzyłem. Przecież nie mogę Ci robić obciachu. - w tym momencie wybuchnęłam śmiechem. - No co się cieszysz ? Aaaa tak wiem. Jestem taki przystojny. - zrobił pozę jak w Top Model.
- Ależ tak. Jesteś istnym ideałem. Kotku. - uśmiechnęłam się. - A może zaczniemy już biegać ?
- Oczywiście Anielku.
- Nie mów tak na mnie. - oburzyłam się, gdy zaczęliśmy juz truchtać.
- A niby dlaczego ? Masz piękne imię, ogólnie jesteś piękna. Moja najukochańsza.
- Czy Ty się najarałeś czymś ? Może ten żel do włosów, jakieś opary od niego. Pokaż czy nie masz rozszerzonych źrenic.
- Tak, oo tęczaaa. - zaczął się kręcić w kółko.
- Nowakowski ! Ogarnij się. - walnęłam go w ramie.
- Taaak ?
- Jeśli się nie uspokoisz, to ja biegnę sama.
- Dobrze, dobrze kochanie. - powiedział i zaczęliśmy juz normalnie biec.
- Coś Ty taki miły dzisiaj ? - zapytałam po chwili.
- Jak raz w życiu jestem kulturalny to robisz mi wyrzuty.
- Też Cię kocham.
- Fajnie, ja Ciebie też.
- Kto pierwszy do do skrętu ten wygrywa. - krzyknęłam i zaczęłam biec ile sił w nogach. 
- I tak będę szybciej. - powiedział i mnie wyprzedził.
- Ej! to nie fair ! czekaj na mnie. Muszą być równie szanse.
- Tzn ? - zatrzymał się jakieś 10 metrów przede mną.
- Stój tak. - kazałam mu i podbiegłam do niego. - To biegniemy najpierw w lewo, a następnie z powrotem do ośrodka. Hm ?  - w tym momencie kiwnął głową twierdząco. -  Zobacz. Skoro masz dłuższe nogi, lepszą kondycję to ja wystartuję pierwsza, a później krzyknę do Ciebie kiedy masz ruszyć.
- Ok. To zaczynaj. - powiedział, a ja zaczęłam biec. Nawet się nie oglądałam. Po prostu biegłam.
- Dawaj ! - krzyknęłam zza rogu. W tym momencie postanowiłam jeszcze bardziej przyśpieszyć. Wiedziałam, że za dosłownie kilka sekund przy mnie pojawi się Piotrek. Nie myliłam się. Po chwili usłyszałam jego głos :
- I tak przepraszm kotku. - znalazł się już obok mnie, ale powoli mnie wyprzedzał.
- Nie ma tak. Weź daj mi wygrać ! - krzyknęłam za nim.
- Nie ma tak łatwo. - skomentował.
Po kilku minutach pościgu za Piotrkiem okazało się, że przegrałam. Niestety. Cichy już uśmiechnięty czekał na mnie przed drzwiami ośrodka.
- No ile można na Ciebie czekać ? - udał, że spogląda na zegarek.
- Nie moja wina, że masz lepszą kondycję. Niestety nie mam takiej dobrej. Ale następnym razem to walka będzie bardziej wyrównana.
- Wiesz, jak ktoś nie umie pływać to mówi, że woda za rzadka.
- Ja akurat umiem pływać.
- Ja też.
- Pojedynek ! - krzyknęliśmy w tym samym momencie. - Tylko kiedy ? - zapytałam.
- Jakoś po lidze, bo teraz mamy cały czas treningi.
- Wykręcasz się, - powiedziałam, gdy szliśmy już do pokoju.
- Wcale nie. Daję ci tylko więcej czasu na nabranie kondycji. - powiedział i przepuścił mnie w drzwiach.
- Chyba na jej poprawienie.
- Nazywaj to sobie jak chcesz. - usiadł na łóżku i zaczął zdejmować buty.
- To ja idę się myć. - poinformowałam go.
- No idź, idź. Ja pójdę po Tobie.
Po chwili zniknęłam już w łazience. Byłam zmęczona, nie powiem. Weszłam pod prysznic i puściłam wodę. Ciepłe krople delikatnie otulały moje ciało. Zaczęłam wmasowywać brzoskwiniowy żel. Nagle na moich biodrach poczułam czyjeś dłonie. Odwróciłam się i zobaczyłam nikogo innego tylko Piotrka.
- Co Ty tutaj robisz ?- spytałam. - Miałeś umyć się potem.
- A po co marnować wodę ? - pocałował mnie delikatnie w szyję.
- No tak, tak. Ty mój ekologu.
- Właśnie. - w tym momencie złożył pocałunek na moich ustach.
Gdy już opuściliśmy łazienkę, ja ubrałam się w piżamkę i włączyłam laptopa. Zaczęłam sprawdzać pocztę, nie było jakieś ciekawej wiadomości. Później zalogowałam się na skype. Z myślą o rodzicach. Może któreś było akurat dostępne, niestety nie. Piotrek leżał obok i czytał jakąś gazetę. Oczywiście coś ze świata informatyki, dla mnie czarna magia. Widziałam, że wcale nie jest skupiony na treści artykułu.
- Co tam u mamy ? - zapytałam po chwili.
- Dobrze.
- Aha. - zdenerwowało go to pytanie. - Pokłóciliście się ?
- Nie, ona niczego nie rozumie. - odłożył magazyn.
- To przeze mnie. Dzwoniła wcześniej, zapomniałam Ci powiedzieć.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się. - Ona ma swój plan na moje życie. Jako ukochany syn, powinienem słuchać sie mamy.
- Tzn ?
- Ona już chce być babcią. - Na te słowa, zaczęłam myśleć o moim postanowieniu, że nie chce mieć jeszcze dzieci. - Nie martw się, ja nie pragnę już wychowywać dzieci. - " uff " pomyślałam.
- Nie masz się czym przejmować, ona w końcu zrozumie.
- Wiem, tylko nie wiem kiedy to nastąpi.
- Kiedyś na pewno. A mówiła coś o mnie ?
- Nie. - odpowiedział. - Dobrze, ze my nie mamy takich problemów jak Kuba i Agnieszka.
- Wszystko sie ułoży. Jutro zabieramy ją razem z Mańką na zakupy i wybadamy o co chodzi.
- Oby nic strasznego.
- A co masz na myśli ?
- A nieważne.
- Będziesz chciał coś wiedzieć. - odpowiedziałam.

Następnego dnia, godzina 11.

- Zbieraj się szybciej. - pogoniłam moją przyjaciółkę. Ta jak zawsze biegała po pokoju w poszukiwaniu jakiegoś wisiorka.
- O jest. ! - powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
- No to ruchy, ruchy. Musimy jeszcze iść po Agnieszkę.
- A gadałaś z nią o naszym wypadzie ? - zapytała pakując torebkę.
- Tak, gadałam z nią rano i się zgodziła.
- Serio ?
- Tak. Mam dar przekonywania. Możesz się pośpieszyć ?
- No już idę. Nie widzisz ?
- Widzę, to ja idę powoli po Agę. - wyszłam na korytarz.
- Stój. No ja już zamykam drzwi. - później kierowałyśmy się już do pokoju Agnieszki. - Masz jakiś plan ?
- Nie. - uśmiechnęłam się. - No jasne, ze mam. - poklepałam ją po ramieniu.
- A może mnie wtajemniczysz ?
- A więc ...
- Nie zaczyna się zdania od " a więc ".
- Jak chcesz, nie dowiesz się niczego.
- Nie marudź. Mów. 
- Jedziemy najpierw do Manu, do kina. Zamówiłam salę i wybrałam ''Dwóch gniewnych ludzi''. Nasz ulubiony. 
- Kocham tą komedię. 
- Wiem, wiem. Dlatego ją wybrałam. Mnie zawsze poprawia humor. Tobie z resztą również. Mam nadzieję, ze Agnieszce też poprawi. Później idziemy na jakieś lody i kawkę. To będzie idealny czas na wybadanie sytuacji. Co nie ?
- Tak. A kiedy zakupy ? 
- Spokojnie, to jest kolejny etap naszej misji. 
- Nareszcie. - uśmiechnęła się. 
- Dobra nie gadamy, tylko się zbieramy. - powiedziałam. 
- Ale rym, naprawdę mogłaś się bardziej postarać. 
- Udaję Ciebie. - powiedziałam, gdy zapukałam do pokoju Agnieszki. 
- Bardzo śmieszne. - odpowiedziała, po chwili otworzyły się drzwi. 
- Czeeeść. - powiedziałyśmy równocześnie z Mańką. 
- Hej. - przywitała się z nami Agnieszka. Ubrana w czarne szorty i miętową koszulkę. Spięła włosy w koczek. Jej lekki brzuszek był cudownie zaokrąglony. Wyglądała naprawdę ładnie. 
- Gotowa ? - zapytała Marysia. 
- Tak, tylko wezmę torebkę i możemy jechać. 
- Nie wiem czy wspominałam, ale będziemy korzystać z uprzejmości Piotrka. Użyczył nam swój samochód. 
- Gadał coś wczoraj ? - zwróciła się do mnie przyjaciółka. 
- Nie, miał inne zajęcie. - powiedziałam cicho. - To co możemy już ruszać ? - zapytałam, gdy byłyśmy już w aucie. 
- Tylko jedź ostrożnie, bo Piter Cię zabije. 
- Wiem, nie masz się czego obawiać. - odpaliłam silnik. - Dobrze prowadzę.
- Aga, lepiej pomódl się zanim ruszymy. 
- Nie strasz jej. Nie masz się czego bać. - spojrzałam na żonę Kojota, siedzącą obok mnie. - Serio.
- Ja na wszelki wypadek się pomodlę. - odpowiedziała. 
- Dobra, koniec gadania. Jedziemy. - skomentowała Maryśka. 
Po chwili byłyśmy już zajęte rozmową podczas jazdy. Żartowałyśmy, słuchałyśmy muzyki. Razem z Mańką chciałyśmy jak najlepiej poznać Agę. Nawet nam to się udało. Zaczęła się uśmiechać. Jakby zupełnie zapomniała o złym humorze z dnia poprzedniego. Po około godzinnym przebyciu drogi, byłyśmy już na miejscu. 
- A tak w ogóle to gdzie idziemy ? - zapytała Aga, gdy wysiadłyśmy z auta. 
- Idziemy do kina, taka rozgrzewka przed zakupami. - wtrąciła się Mańka. 
- A na co ? 
- Dowiesz się w swoim czasie. - puściłam jej "oczko".
Po chwili byłyśmy już w sali z trzema dużymi kartonikami pełnymi popcornu. Usiadłyśmy wygodnie w fotelach i czekałyśmy na rozpoczęcie filmu. Po kilku chwilach zobaczyłyśmy już napis "Anger Management". Co oznaczało, ze film się zaczął. 
- Dwóch gniewnych ludzi ? - zapytała szeptem Aga. 
- No oczywiście. 
- Kocham tą komedię. 
- My też. - zaczęłyśmy się śmiać. 
Później humor nie odstąpił nas ani na krok. Przez cały czas seansu, byłyśmy mega zadowolone. Gdy film się skończył z niechęcią wychodziłyśmy z sali. 
- To co dalej ? Bo sądzę, ze na tym się Wasz plan nie kończy. - zapytała Agnieszka.
- Dalej ? - zaczęła się śmiać Marysia. - Widzisz Nela, ona chyba wcale nie potrzebuje jakiegokolwiek pocieszenia. 
- No właśnie widzę. Już myślałam, ze samo kino nie pomoże. Były jeszcze lody i zakupy gotowe na pomoc. Ale w takiej sytuacji chyba już nie są potrzebne. - skomentowałam. 
- Są potrzebne. - powiedziała Aga. 
- Dobra, sama mam ochotę na jakieś co nie co. - poklepała się po brzuchu Mańka. - Przy okazji możemy poplotkować. W Spale nie ma tak dobrych warunków. 
- To gdzie idziemy ? -zapytała Agnieszka. 
- Do "La Vende" ? - zaproponowałam.
- Jasne.
Po chwili znalazłyśmy się już w restauracji. Usiadłyśmy wygodnie i zamówiłyśmy jedzonko. Nie czekałyśmy na nie długo i mogłyśmy już konsumować.
- Ale dobre. - skomentowała Mańka.
- Cicho bądź, miałyśmy pogadać o Tobie, Agnieszka.
- O mnie ?
- Nasz plan właśnie na tym się opierał. - skomentowałam.
- Ale temat o mnie jest nudy.
- Nie.
- Kuba się o Ciebie martwi. - wypaliła Maryśka.
- No dokładnie, wymyśla już najgorsze scenariusze. - ciągnęłam dalej.
- Ale serio, martwi sie o mnie ?
- Tak, a o kogo innego?!? Przecież Cię kocha. - oburzyła się przyjaciółka.
- Dobra, opanuj emocje. - uspokoiłam Marysię. - Kuba uważa, że chcesz go zostawić.
- Raczej on mnie. - powiedziała Aga.
- Jak to ?
- Same widzicie. - pokazała na zaokrąglony brzuszek. - Jestem gruba. On może mnie zostawić w każdej chwili.
- Ale nie chce. Sam mi to mówił. Bardzo przeżywa Waszą ciązę.
- Naszą ? - zdziwiła się Aga.
- Tak, a czyją inną. W końcu ciąża, to nie tylko sprawa dziewczyny. - odezwałam się.
- Wiem, ale on moze mieć milion innych dziewczyn.
- Ale kocha tylko jedną. I jesteś nią Ty. - dodała Mańka.
- Ja będę już mało atrakcyjna, z dzieckiem. No prosze Was. Wpadnie rutyna i niepotrzebna monotonia. Dziecko wszystko popsuje. Kiedyś byłam chuda. To pozostanie tylko wspomnieniem.
- Jak dziecko może wszystko popsuć ? To jest chyba dzieło miłości. - powiedziałam.
- Wiem. Ale ono moze wszystko zniszczyć. Już teraz nam się nie układa. Właśnie przez nie. Cały czas myślę, czy przytyję. Niestety jednak z każdym dniem mój organizm potrzebuje coraz więcej i więcej.
- Nic nie zniszczy. Raczej właśnie naprawi Wasze stosunki szczególnie.
- A moje marzenia? Plany na przyszłość ? 
- Wszystko da się pogodzić. - mówiła dalej Marysia.
- Według mnie nie da. Przez cały czas będę musiała zajmować się dzieckiem. Pieluchy i te inne sprawy.
- Kuba na pewno Ci pomoże. Nie zostawi Cię samej.
- Przecież już teraz jestem praktycznie sama. Dzwonimy do siebie, ale ostatnio coraz rzadziej. Jeszcze przez te cholerne wahania nastrojów nie mogę się dogadać z otoczeniem.
- Jakoś z nami się dogadujesz. - dodałam.
- Ale z Wami to co innego.
- Wiesz co ... - zwróciła się do Agnieszki Mańka. - Daj szanse Kubie, co ? Sama widzisz, ze się stara. Dzwoni do Ciebie. Martwi się.
- Ale to nie to samo co bycie obok mnie. Chciałabym tak jak mają inne pary.
- Sorry, ze Ci przerwę. Ale czy Wy musicie byc jak inne pary ?
- No nie.
- To w czym problem ? - zapytałam.
- Nie wiecie jak to jest być w ciąży. Ciągłe zmęczenie, nie mam na nic ochoty. Ostatnio zaczęłam się martwić o dziecko. U mnie w rodzinie, zdarzały się poronienia, choroby płodu.
- Raczej w tym stadium ciąży, poronienie Ci nie grozi. Uwierz mi.
- A jeśli dziecko urodzi się chore ? To bedzie moja wina.
- Jaka Twoja wina ? - zapytałam.
- Według mnie nie masz się czym przejmować. - wtrąciła Marysia. - Masz super faceta, który Cię kocha na zabój. Do tego będziesz szczęśliwą mamą za dosłownie chwilę. Tworzycie super rodzinę. Dobraliście się idealnie. Wszystkie trzy mamy zajebistych facetów i na tym zakończmy tą bezsensowną rozmowę. Idziemy na zakupy. - powiedziała stanowczym głosem przyjaciółka.
Później udałyśmy się na zakupy. Gdy Marysia z Agnieszką przymierzały wybrane ciuchy ja postanowiłam zadzwonić do najbardziej zainteresowanego. Czyli do Kuby. Wybrałam jego numer i czekałam, aż odbierze. Z każdym sygnałem zaczęłam się denerwować. Po chwili się wyłączyłam. Zadzwoniłam do Piotrka.
- Cześć. - przywitałam się.
- Rozbiłaś moje auto ? - zapytał się zdenerwowany.
- Nie. Jak możesz mnie o coś takiego posądzać?!?! A tak na serio troche je zarysowałam. - zaśmiałam się.
- Gdzie ?
- W dupie - powiedziałam oschle. - Już mnie nie zagaduj, tylko powiedz mi gdzie jest Kuba.
- A poczekaj, pójdę do niego.
- Haloo - po chwili usłyszałam głos Jakuba.
- Heej. Miałeś odbierać ode mnie telefony. - zaczęłam robić mu wyrzuty.
- No przepraszam. Nie słyszałem. To co się urodziło ?
- Jeszcze nic. Jak za pewne wiesz, bo Twoja dziewczyna jest w ciązy. Jednak jej termin nie nastąpił.
- To co u niej ?
- Wszystko dobrze. Pogadałyśmy z nią. Teraz właśnie jesteśmy na zakupach.
- Co mówiła ?
- Dowiesz się później, od niej samej. Najważniejsze jest teraz to, ze jest zadowolona.
- Uśmiecha się ?
- Tak. Jakby zupełnie zapomniała o całej sprawie. I bardzo dobrze.
- Cieszę się.
- Ja już muszę spadać. Bez odbioru. - zakończyłam rozmowę, nawet nie czekając na odpowiedź Kuby.
Zobaczyłam, ze Marysia i Agnieszką wyszły już ze sklepu z pełnymi torbami. Dziewczyny pokazały mi co kupiły i później ruszyłyśmy dalej. Buszowałyśmy jeszcze w innych sklepach. Ostatecznie nie wiem ile wydałam. Najwięcej oczywiście zastawiła w kasie Agnieszka. Szczęście czasami musi kosztować.  Zauważyłam, że z każdą chwilą żona Kojota zaczyna odzyskiwać pewność siebie. Zakupy jednak pomagają. Lekarze powinni zacząć to przepisywać jako lek.
Po zakupach udałyśmy się do auta. Cudem zapakowałyśmy torby i postanowiłyśmy wracać do Spały. Przecież Agnieszka powinna porozmawiać nareszcie z Kubą. Wyjaśnią sobie wszystko i będą szczęśliwi. Razem tworzą cudowną parę.
Chociaż według mnie Agnieszka odrobinę wyolbrzymiła całą sprawę. Przecież wie jaki jest Kuba. Doskonale wie na czym polega jego praca, a przede wszystkim pasja. Ale kobieta w ciąży myśli inaczej. Ma inne priorytety. Co ja mogę wiedzieć ? Cieszę się, ze Agnieszce się już poprawiło. Później byłyśmy jeszcze coś zjeść i oczywiście odwiedziłyśmy kręgielnie.
Gdy wróciłyśmy do Spały była już 21. Ja od razu udałam się do swojego pokoju, Mańka również do siebie. Agnieszka tak samo.
- Trzymaj kluczyki. - powiedziałam, gdy tylko weszłam. A później rzuciłam nimi w Piotrka. - Uprzedzając Twoje następne pytanie, nie. Nie zarysowałam go. Jest w jednym kawałku. 
- Całe szczęście.
- A nie zapytasz ile wydałam ?
- Nie. Wole nie podnosić sobie ciśnienia.
- Dobrze, dobrze. - usiadłam obok niego. - Kocham Cię.
- No ja Ciebie też.
Wieczór spędziliśmy w spokoju. Postanowiłam się wcześniej położyć. Byłam zmęczona. I to bardzo. Cały dzień na nogach. Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Piotrek jeszcze coś oglądał w necie. Musi nadrobić zaległości w Doktorze Hause'ie. Ja nie miałam na to siły.

_____________________________________________________
Czeeeść Miśki. :) Pierwsza sprawa : Mecze kontrolne z Serbią. Mecz w Miliczu, cud miód. Za to w Twardogórze według mnie był piękny mecz. Przecież kiedyś Andrea musi sprawdzić nasza przyszłą kadrę. Lepiej teraz niż na Lidze Światowej. Piszcie swoje zdanie.
A co do mojego rozdziału. Jest to chyba najdłuższy jaki napisałam. Mam nadzieję, ze się spodoba. Piszcie swoje zdanie niżej, czyli w komentarzach :)
Zachowanie matki Piotrka, chyba nie jest najlepsze. Widzi tylko czubek własnego nosa. Musi być tak jak ona chce. Nakłada swoje zdanie. Według mnie nikt tego nie lubi. Piotrek również.
Związek Pita i Anieli, kwitnie. Wszystko się układa. Miłość wokół nas. :D 
Agnieszka ? Nareszcie jest szczęśliwa. Hormony działają. Wahania nastrojów dają o sobie znać.
Piszcie co myślicie, bardzo cieszą mnie Wasze komentarze. :D
Pozdrawiam Paaula. :D
Buziaki :*

18 maja 2013

Rozdział 41. Plan " Ratując Agnieszkę " ułożony. + Mamusia dzwoniła.

 * Z perspektywy Neli.
- Cześć. Aniela. - podałam jej dłoń i uśmiechnęłam się czule.
- Cześć  Aga. - przywitała się ze mną prawie na siłę, lecz bez uśmiechu. Stała taka nieobecna, jakby wyłączyła się ze świata. Po chwili Kuba zaproponował, żebyśmy się przeszli po Spalskim ogrodzie. Praktycznie nie rozmawialiśmy, tylko patrzyliśmy na siebie.
- Jak podróż ? - zapytałam, gdy szliśmy na mały spacer.
- Dobrze. - odpowiedziała krótko. Widać było, że nie chce gadać.
Nie odpowiedziałam, nie chciałam się narzucać. Jak na razie nawet nie znałam powodu jej zachowania. Kuba cały czas przytulał Agnieszkę. Stęsknił się bardzo. Nie dziwię się mu  wcale. Gdy tylko wysiadła z samochodu w jego oczach pojawił się taki błysk. Szczęście. Agnieszka chyba wręcz przeciwnie. To było dziwne. Ale może Kuba ma racje ? Ale to jest niemożliwe, żeby ona miała depresję. Na jej twarzy nie było jakichkolwiek emocji. Była taka ... nieobecna, wycofana. Gdy po spacerze weszliśmy do ośrodka, Kuba zaprowadził Agę do pokoju. A mnie poprosił o zaczekanie na siebie. Usiadłam na fotelu przy recepcji i spokojnie czekałam, gdy siatkarz opuści pokój. Po kilku minutach, zobaczyłam idącego w moją stronę Jakuba. Od razu wstałam i razem wyszliśmy przed ośrodek.
- Sama widzisz. - powiedział smutno. - Jest jakaś inna.
- Ale jako to ? Według mnie jest po pierwsze zmęczona, a po drugie chyba ma taką osobowość. Jest skryta i tyle.
- Właśnie ona nigdy taka nie była. Zawsze pełna życia, gadatliwa. Uwielbiała poznawać nowych ludzi. Po prostu otwarta na świat. A teraz ? - westchnął. - Nie wiem co się z nią stało ? Jest taka .. nie poznaje jej. Czuje sie jakby ktoś porwał moją Agnieszkę. Kurde ... Czy ja coś zrobiłem ? Powiedziałem ?
- Nie na pewno nie.
- Nie przypominam sobie czegoś takiego, właśnie. Ale ja gadam trzy po trzy i mogłem ją czymś urazić.
- No co Ty ? Nie powiedziałeś nic takiego na pewno. Czasem człowiek ma gorsze dni.
- Ale ona nawet nie uśmiechnęła się na mój widok. - powiedział rozżalony.
- Daj jej czas. - spojrzałam na niego. - Musi odpocząć. Nie nalegaj.
- Wiem. Ale ... Nie poznaję jej. Co ja mam robić ? - usiadł na ławce.
- Po prostu bądź obok. Nic więcej nie możesz zrobić. Nie próbuj z nią dzisiaj rozmawiać i pytać co jej się stało. I tak Ci nie powie. - usiadłam obok Kuby. - Pogadam z nią jutro. Może mnie powie więcej. Czasami łatwej się jest wygadać zupełnie obcej osobie.
- Ale ona od tego ma mnie. To ja powinienem być jej oparciem. To mnie powinna się zwierzać.
- Poczekaj, bo czegoś nie rozumiem. - powiedziałam.
- Niby czego ?
- Czy Ty jestes jej przyjaciółką ? - zaczęłam się śmiać.
- No nie. Ale przecież związek opiera się na przyjaźni i zaufaniu. - zaczął tłumaczyć.
- Wiem. Przecież. Ale dziewczyny tak mają, ze czasami muszą sobie po narzekać na facetów, poplotkować. Czy Ty rozmawiasz z Agnieszką o samochodach, grach komputerowych ? - w tym momencie pokiwał głowa przecząco. - No właśnie. Masz od tego kumpli. A w życiu dziewczyn kumple to inaczej przyjaciółki.
- Wiem. Nie musisz mi tłumaczyć jak debilowi.
- Dobrze. Już się tym tak nie przejmuj. Pogadam z nią i wybadam o co chodzi. A później zdam Ci relację. Może być ? Zadowolony ?
- Tak.
- Może zbierajmy się co ? Nie chcę dostać od Agi opieprzu, że randkuję z jej facetem. - zaczęłam się śmiać.
- Ona i tak nie zauważy mojej nie obecność.
- Uwierz mi, to akurat zauważy. - uśmiechnęłam się do niego i wstałam. - Rusz się.
- Dobra, dobra już idę.
Po chwili wróciliśmy już do ośrodka. Kuba poszedł do siebie, a ja weszłam do mojego pokoju. Piotrka nie było. " Cóż za piękna cisza " - pomyślałam. Cichy pewnie uczestniczył jeszcze w treningu. Postanowiłam wziąć długi prysznic. Chciałam odpocząć, zrelaksować się. Lubiłam mieć ciszę i spokój. Wolałam czasami być sama. Mogę wtedy poukładać myśli. Gdy wyszłam  z pod prysznica, owinęłam się ręcznikiem i zrobiłam sobie turban na głowie. Usiadłam na łóżku i zaczęłam wsmarowywać balsam w łydki. Po chwili zadzwonił telefon Piotrka. Od razu przeciągnęłam się przez materac i sięgnęłam po niego.
- Taak ?
- Witaj synku. Co tam u Was ? - powiedziała pani na jednym oddechu. - Przepraszam chyba pomyliłam numery.
- Nie, nie. Piotrek jest na treningu. Powinien być za jakieś pół godziny.
- Dobrze zadzwonię później. A tak właściwie to z kim rozmawiam.
- Mam na imię Aniela. Jestem dziewczyną Piotrka. - powiedziałam niepewnie.
- Dobrze. Dziękuję. To ja zadzwonię jakoś później, do widzenia.
- Do widzenia. - powiedziałam, ale mama Cichego już się wyłączyła.
Nie wiedziałam co mam myśleć. Nie jestem pewna czy mama Piotrka wie, że jej syn nie jest z Olą. Podobno bardzo ją lubiła. Od któregoś czasu pozwoliła do siebie mówić " mamo ". Zaczęłam mieć obawy, czy mnie zaakceptuje.
Ubrałam się w luźną, miętową koszulkę i białe szorty i postanowiłam iść do Marysi. Zamknęłam drzwi za sobą i zapukałam do pokoju Mańki. Po kilku chwilach otworzyła mi przyjaciółka. Była zaspana.
- Może ja jednak wrócę do siebie?  Chyba spałaś.
- Nie ,no coś Ty. Wchodź. - złapała mnie za rękę i wciągnęła do pokoju. - Siadaj i nie narzekaj.
- Dobrze, dobrze. ale chyba Cie obudziłam. - ciągnęłam dalej temat
- Nie spałam. Tylko zrobiłam sobie takie leniwe popołudnie. Poczekaj, pójdę sie ogarnąć. - powiedziała i zniknęła w łazience.
Ja w tym czasie zaczęłam przeglądać otwarte strony w lapku Marysi. Zauważyłam, że szuka jakiegoś nowego aparatu. A zbliżają sie jej urodziny. Czyli pomysł na prezent jest. Ucieszyłam się z tego faktu. Ciekawe co wymyśli Bartek. Pewnie zgłosi sie do mnie po pomoc.
- Aniela ! - usłyszałam krzyk Mańki z łazienki.
- Tak ?
- Wiesz co ?
- No nie wiem co. Ale zapewne za chwilę sie dowiem. - zaśmiałam się,
- Pogodziłam sie z Bartkiem. - powiedziała z radością w głosie.
- To dobrze. Super. A możesz wyjść z łazienki ?
- Tak. Już idę. - powiedziała i zamknęła za sobą drzwi. A po chwili usiadała obok mnie.
- I co wybrałaś jakiś ? - zapytałam z nad laptopa.
- Nie własnie nie. Jeszcze mnie nie stać.
- Jeszcze ?
- No tak. Jeszcze ... może uda mi się jeszcze uskładać. To kupię któryś. - uśmiechnęła się,
- To może opowiesz mi o tej sprawie z Bartkiem ? Wiem, że długo tak nie wytrzymasz.
- Już nie ma żadnej sprawy. Wszystko się wyjaśniło.
- To może opowiesz ?
W tym momencie zaczęła mówić co się wydarzyło. Ta wysoka, piękna blondynka to Monika. Całe szczęście, że to tylko przyjaciółka Bartka. Jestem z niego dumna, że jej nie zostawił w tej całej sprawie. Zachował się jak prawdziwy przyjaciel. Udzielił jej wsparcia. Oby ta ich znajomość się dalej nie rozwinęła. Nie, na pewno się nie rozwinie. Przecież Kurek ma Marysię, kochają się. Zauważyłam, że Mańka nareszcie sie uśmiecha. Cieszyłam się, że jest szczęśliwa. Ja również byłam zadowolona z jej humoru. Powróciła dawna Marysia. Pełna życia i energii.
- Dobrze, że wszystko się ułożyło i wyjaśniło. - podsumowałam jej monolog.
- Też się cieszę.
- Jeden problem mniej.
- Jak to  ?
- Wiesz, że Agnieszka Kojota jest w ciąży  ?
- No tak i co w związku z tym ?
- Dzisiaj przyjechała go odwiedzić. I według Kuby jest jakas inna.
- Inna to znaczy jaka ?
- Właśnie sama nie wiem. Jest jakby skryta, nieśmiała. Kuba mnie prosił, żebysmy wybadały co się stało. Sam siebie posądza, że cos zrobił, powiedział. Obawia sie, że chce od niego odejść.
- Jak to odejść ? Przeciez będą mieli razem dziecko.
- No właśnie. Według mnie jest przytłoczona natłokiem sytuacji, sprawą z ciążą. Może ma jakieś obawy. Sama nie wiem. Musimy coś zrobić.
- Ale co ?
- A skąd ja mam wiedzieć. Właśnie dlatego do Ciebie przyszłam. Razem wpadniemy na jakis pomysl.
- Czyli jak zawsze to będzie mój pomysł ?
- Nie jak zawsze. Tylko moje są zawsze gorsze od Twoich.
- To może masz jakiś ?
- Zakupy ?
- I Twoje niby są gorsze ? To jest super. Z tego co wiem, to zakupy sa dobre na wszystko.
- Cieszę się. To kiedy ją porywamy na tajna misję ?
- Może jutro o 10 ? Chłopaki mają trening od rana. To będziemy miały spokój i cisze.
- Ok. Spróbujemy ją wyciągnąć do Łodzi.
- Ale czyim autem jedziemy.
- Jak to czyim ? Piotrka.
- Dlaczego ?
- No trzeba sie popisać przed ludźmi. Przecież Twoje jest za małe.
- Ale jak to ?
- Nasze zakupy maja być ogromne, jeśli chcemy poprawić humor Agnieszce.
- To jest aż tak źle ?
- Z tego co widziałam nie jest to jakiś tragiczne stadium.
- Ok. Mam nadzieję, że damy radę,
- Módl sie czy Szanowny Pan Piotr pożyczy mi samochód.
- Jak to ? Dlaczego ma nam nie pożyczyć ?
- Bo to jest jego auto. Najukochańszy towarzysz.
- To wiele wyjaśnia. - zaczęłyśmy sie śmiac. - Na pewno pożyczy.
- No nie wiem, nie wiem.
- Przekonasz go jakoś. Masz swoje sposoby.
- No może znajdę sposób. - powiedziałam. - Idziemy na jakieś gofry ?
- Jasne. Zbieraj się i już wychodzimy. - powiedziała radośnie i po chwili opuściłyśmy budynek. Na parkingu zobaczyłyśmy wracających z treningu chłopaków.
- Czeeść. - powiedziałysmy równocześnie.
- Witamy. - odpowiedzieli. - Gdzie idziecie ?
- Na gofry.
- Mozemy się zabrać ? - zapytał Kurek.
- Nie.. - wybuchnęła śmiechem Marysia.
- Dobra. Nie to nie. Chodź Piter, spadamy. Jeśli nas nie chcą. - poklepał go po ramieniu i po chwili odwrócili się i zmierzali już do ośrodka.
- Ej no ! - powiedziałam do nich.
- Tak ? - odwrócił sie Piotruś.
- Kochanie ... może pójdziecie z nami ? - uśmiechnęłam się najładniej jak mogłam.
- Co Ty na to Bartek ? Idziemy ? - zwrócił się do mojego kuzyna .
- Jak tak nalegają. - spojrzał na nasze buzie. Oczywiście uśmiechałyśmy się od ucha do ucha. Musiałam szturchnąć Mańkę, bo ta jest uparta i nigdy w życiu by tego nie zrobiła. - Dobra. Idziemy. - powiedział i po chwili już razem zmierzaliśmy na gofry.
- Słyszałyście, że Agnieszka Kuby przyjechała ? - zapytał nas Bartek, gdy usiedliśmy już przy stoliku  przed kawiarnią.
- Tak. Poznałam ją dzisiaj. - odpowiedziałam.
- Kuba coś mówił, że jest z nią źle.
- Według Neli nie jest najgorzej. Razem coś poradzimy - powiedziała Mańka i przybiłyśmy żółwika.
- A właśnie kochanie. - zwróciłam się do mojego chłopaka. - Bo dla każdej kobiety, jaką znam najlepszym poprawiaczem humoru są zakupy. A na do centrum handlowego trzeba ...
- Rozumiem, że powinienem dać Ci moją kartę ?
- Tak, tak. - wtrąciła Marysia i od razu spojrzała na mnie wymownie.
- Nie chciałam prosić o to tak bezpośrednio. Ale o to też mi chodziło. - pocałowałam go w policzek.
- Też ? Czyli jeszcze jest jakaś prośba.
- Bo musimy jakoś dojechać na te zakupy.
- Iii ?
- Pożyczyłbyś mi swój samochód ? - uśmiechnęłam się.
- Ale, że Ty prowadziłabyś mój samochód ?
- Tak.
- A nie możecie jechać autem Mańki ? - zapytał z żalem w głosie.
- Nie. No nie bądź uparty. Zostaw dokumenty i kluczyki rano. A samochód dostaniesz po południu. - wtrąciła się Marysia.
- No Piotruś. - dodałam.
- Dobrze. - westchnął. - Chciałbym tylko, żeby nie był porysowany ani obity.
- Wiem. Umiem prowadzić. - powiedziałam.
- Wiecie co ? Wy sobie pogadajcie, a ja z Marysią pójdziemy zamówić te gofry i lody.  - powiedział Bartek i razem z Mańką po chwili wstali i poszli do środka kawiarni.
- To Ty będziesz prowadzić ? - ciągnął dalej.
- No ja. A myślałeś, że kto ?
- Marysia.
- Uważasz, że nie umiem prowadzić ? - oburzyłam się lekko.
- Nie. Wcale. - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne wiesz. - walnęłam go w ramie.
- Też Cię kocham. - uśmiechnął się.
- No ja Ciebie też. Ale jak mozesz mi nie ufać ?
- Czy ja Tobie nie ufam ?
- Tak. A samochód ?
- Ja po prostu boje się o mojego kumpla.
- Ale co o mnie się boisz ? - powiedział Bartek, który już wrócił z Marysią.
- Nie o Ciebie. Tylko o auto.
- Dobra już nie przesadzaj. To tylko jeden dzień. A Ty i tak nie pojedziesz nigdzie. Mamy trening. - powiedział Kurek -  A po za tym chyba chcesz pomóc Kubie ?
- No jasne.
- To daj im ten samochód i nie przesadzaj.
- A właśnie ! Przypomniało mi się. - powiedziałam. - Kuba coś mówił, że ma jutro wolne. Ale Wy weźcie go na trening. Będzie niepotrzebnie siedział sam w pokoju.
- Jasne, nie ma sprawy. - powiedział Piotrek.  W tym czasie kelnerka przyniosła nam gofry. I od razu zaczęliśmy pałaszować. 
- Ale dobre. - powiedziałam z pełną buzią.
- No pyszne. Skąd Wy znacie to miejsce tutaj w Spale ? - zapytała Marysia.
- Wiecie, już parę razy byliśmy już tutaj na zgrupowaniach a między treningami trzeba coś robić. - uśmiechnął się Kurek.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę i rozmawialiśmy. Niestety musieliśmy sie zbierać, bo zaczął padać deszcz. Biegiem wracaliśmy do ośrodka. Przemoczeni wpadliśmy do pokoju.
- Ale mi zimno. - powiedziałam dygocząc.
- Poczekaj . - powiedział Piotrek i poszedł do łazienki. - Już cieplej ? - zapytał, gdy owinął mnie ręcznikiem i mocno przytulił.
- Tak. Kocham Cię.
Nic nie odpowiedział tylko złożył na moich wargach gorący pocałunek.

___________________________________________________
Cześć. :) Kilka słów w roli wyjaśnienia. Rozdział " dodałam " wczoraj. A dzisiaj wchodzę i patrzę. Jest tylko w kopiach roboczych. Tak więc dodałam dzisiaj. :)
Mam nadzieję, że się spodoba. Jeden z dłuższych. Sprawa z Agnieszką powoli się rozwija. Macie jakieś pomysły na powód złego humoru Agi ? Jeśli tak to piszcie w komentarzach. W ogóle piszcie swoje przemyślenia, uwagi w komentach. Sprawa z mamą Piotrka moze się ciekawie rozwinąć. Tak samo jak urodziny Marysi.
Juz się tak nie rozpisuję. Czekam na Wasze opinie, tutaj na dole :)
Pozdrawiam Paaaula :D
Buziaki :*

12 maja 2013

Rozdział 40. Kocham Go, ale Ty się nie wciskaj. ;D

* Z perspektywy Anieli.

Z każdą sekundą meczu emocje rosły. Już teraz jednak spokojnie stałam w kwadracie wraz z chłopakami. Próbowałam ogarnąć jakoś nerwy. Moje dłonie stawały się coraz bardziej sine. Niestety z emocji ściskałam mocno piąstki. Nie powinnam się dziwić. To jest moja reakcja na stres. Jedni ogryzają paznokcie, inni się pocą, a ja ściskam ręce.
- Ej. Może wrzuć na luz co ? Dopiero się mecz zaczął. A ty już prawie mdlejesz. - podszedł do mnie Winiar.
- Hmm ? - nawet na niego spojrzałam. Całą swoją uwagę poświęciłam oglądaniu tego co się działo na boisku.
- Rozluźni się. - złapał mnie za dłonie i potrząsnął nimi. - Masz je całe fioletowe . - skomentował unosząc je do góry.
- Tak, tak. - dalej patrzyłam na parkiet.
- Heeej, ziemia do Anieli. Haaaloo . -potrząsnął mną.
- Słysze. - powiedziałam zirytowana. - Nie widzisz, że mecz oglądam. - pokazałam na boisko. - Oo zagrywa Patak. - pokazałam na siatkarza w białej koszulce.
Nic nie odpowiedział. Evan zagrał strasznie mocno. Nawet nie wiem ile wskazał wówczas prędkościomierz, Igła przyjął bardzo niedokładnie. Piłka poleciała za niego samego. W tym momencie Kubiak biegł ile sił w nogach za piłką. Co oznaczało w nasz stronę. Misiek nie czekając nawet chwili odsunął mnie z toru pędzącego Michała, przytulając mnie. Reszta chłopaków również udostępniła miejsce Kubiemu. Po chwili wbiegł w kwadrat, wystawił ręce i wybił piłkę za siebie. Ledwo się zatrzymał, pomachał mi i biegiem wrócił na boisko. Jak się okazało Michał odbił tak dobrze, że Bartek mógł lekko uderzyć piłkę. Kurek splasował tuż przy linii. Amerykanie nie wybronili tej akcji.
- Możesz mnie puścić ? - zapytałam Winiara.
- A tak. Przepraszam. - po chwili stanęliśmy tak jak poprzednio, czyli obok siebie.
- Nie masz za co. Po prostu było mi już gorąco. - uśmiechnęłam się.
- Pokaż dłonie. - już po kilku sekundach oglądał je czy czasem nie są sine.
- Widzisz, przeszło. - skomentowałam.
- Nie do końca. Już ich tak nie ściskaj, co ?
- Dobrze. Postaram się.
Nic nie odpowiedział, przez chwilę patrzyliśmy na siebie. Kurde, czy Michał musi mieć takie niebieskie oczy ?  Są jak lazurowe morze, przepełnione z pięknym błękitem nieba. Ale i tak to jest złe określenie. Koloru tęczówek Michała nie da się do niczego porównać. Jeszcze ten jego uśmiech. Czułam jak uginają się pode mną kolana. Co ja robię ?
Po chwili spojrzałam na tablice wyników. Wskazywała ona dość niekorzystny wynik dla naszego team'u. 24 : 18.
- Dacie radę. - wyszeptałam.
Na zagrywce stanął Bartek Kurek. Mówiłam do siebie " nie popsuj, nie popsuj ". Po chwili piłka dotknęła parkietu. Jednak nie z naszej strony. Piłka zawinęła się na górnej taśmie i spadła prosto w pole Amerykanów.
- As. - powiedziałam.
- Tez zauważyłem - skomentował Michał.
- Jeszcze tylko 7 punktów.
- A im brakuje jednego.
- To tez zauważyłam. Ale sądząc po ostatnim meczu w wykonaniu mojego kuzyna wiem, że potrafi zdobywać punkty z zagrywki. - popatrzyłam na Michała.
- Ja tez umiem.
- Ale co ? - uśmiechnęłam sie.
- Popisać się asem serwisowym. - wypiął dumnie klatkę piersiową.
- Taa jasne.
- Właśnie teraz wyszło, ze nie byłaś nigdy wierną kibicką Skry, ani reprezentacji.
- Jak to ?
- Skoro nigdy nie widziałaś jak strzelam asami.
- Widziałam.
- To co mówisz, że nie umiem ?
- Dobra, umiesz. - pokazałam mu język. - O kurwa. - w tym momencie sędzia liniowy pokazał bosko po ataku Holmsa. Piotrek skoczył do bloku, spóźniony. Szybko zerknęłam na wynik. 25 : 20. - Zagadałeś mnie. - walnęłam w ramię Michała.
- Wcale nie.
- Dobra, teraz to nieważne. Idę do Piotrka. - nawet nie czekałam na odpowiedź Winiara, od razu pomknęłam do mojego chłopaka. - Dla mnie i tak jesteś najlepszy. - przytuliłam go. W tym momencie obawiałam się reakcji Cichego. Nie chciałam, żeby jego emocje znowu niepotrzebnie wybuchły i odbiły sie na mnie.
- Mogłem sie ogarnąć szybciej i wcześniej skoczyć. - spuścił głowę.
- Ale ja tez myślałam, ze akcja będzie przez skrzydło. - pocieszyłam go.
- To moja wina.
- Jaka Twoja ? - stanęłam na palcach. Spojrzałam w oczy Piotrkowi. Jego też są piękne. Ale zupełnie inne. Te są jak niezapominajki wiosną. Nie. Są jak szafir płynący po błękicie oceanu. Nie, to nadal nie jest to określenie. Są idealne. - Jeszcze macie co najmniej trzy sety. Zdążysz kogoś zablokować. - uśmiechnęłam się.
- Wiesz, że jesteś cudowna ? - podniósł mnie.
- Tak wiem. - wyszczerzyłam się.
- Kocham Cie.
- To dobrze. Ale wiesz, co chyba zaczyna się już drugi set.
- Tak wiem. Niestety. - pocałował mnie delikatnie i postawił na parkiecie.
- Trzymam kciuki. - ścisnęłam dłonie w piąstki.
- Przynosisz mi szczęście. - uśmiechnął się i poszedł do reszty zawodników. Ja zaś kierowałam się na krzesełko obok Bieleckiego.
Nie chciałam już stać przy Winiarskim. Przy nim zamiast skupiać się na meczu, gadam o pierdołach. Po chwili usłyszałam gwizdek rozpoczynający drugi set. Z każdą sekundą gra stawała się coraz bardziej wyrównana. Amerykanie chyba poczuli wyższość nad naszą drużyną. Grali bardzo pewnie. Ale chłopaki również nie odpuszczali. Przy stanie 15 : 14 dla nas, na boisko wszedł Ziomek. Andrea chciał troszeczkę wybić z rytmu gości. Udało mu się. Po nie całych 15 minutach było już po drugim secie. Rywalizacja się wyrównała. Po chwili podszedł do mnie Piotrek.
- Udało się. - powiedziałam.
- No tak. Ale tylko dlatego, ze byłaś tak blisko boiska. - uśmiechnął się.
- Mam rozumieć, że muszę siedzieć tam gdzie siedziałam, tak ?
- Tak. Ale jeszcze wcześniej. Powinnaś mnie jakoś zmotywować do gry.
- Czyli ?
- Dobrze wiesz.
- Właśnie nie wiem. Jak zawsze, nie wiem co masz na myśli. To nie jest fajnie. Zdecydowanie.
- Nie gadaj tylko mnie pocałuj. - przerwał mi i nie pozwolił mi dalej mówić. Składając namiętny pocałunek na moich ustach. Przytulił mnie, kładąc swoje dłonie na moich biodrach. Ja za to, swoje położyłam na jego ramionach. Wyłączyliśmy się ze świata. Stworzyliśmy swój własny wymiar. Cieszyłam się z upływających chwil.
- Dobra, gołąbeczki musicie się rozłączyć. - usłyszałam głos Igły. Jedyna myśl jaka pojawiła się wówczas u mnie w głowie " Jak zawsze ktoś musiał popsuć tak piękny moment ? " - Haaalooo. No już się rozklejcie.
- Nie widzisz, że przeszkadzasz ? - oburzył się Piotrek.
- Jak na razie próbuje Cię uchronić, przed opieprzem od trenera.
- Już idę. - po chwili Krzysiek poszedł do reszty chłopaków. My poszliśmy za nim. Usiedliśmy obok siebie na krzesełkach. - Może dokończymy to co zaczęliśmy ?
- Chętnie. - uśmiechnęłam się. Piotruś nie czekając nawet sekundy zbliżył się do mnie. Nasze usta dzieliły już tylko milimetry. Spojrzał mi w oczy. W tym momencie zobaczyłam, ze reszta zawodników zbiera się i wchodzi na boisko. - Kochanie ... ? Wiesz, dokończymy później. Teraz masz do skopania tyłki Amerykanom. - uśmiechnęłam się.
- Najpierw Igła, teraz Ty. No nie. - oburzył się.
- No już tak nie narzekaj. - pocałowałam go w policzek. - To tak na zmotywowanie.
- Tylko ?
- Tak. Rusz się. - łaskawie wstał.
- Już idę.
- Wiesz, że się powtarzasz ? - uśmiechnęłam się znowu.
- Tak wiem. Ale to chyba mogę powtarzać ?
- Ale co ?
- No to, że Cię kocham .
- To tak. Ale już spadaj. - kopnęłam go lekko w tyłek.
- No już idę. Nie widzisz.
Po chwili rozpoczął sie trzeci set. Teraz znowu siedziałam na krzesełku. Nie ruszyłam się z miejsca. Chłopaki byli już bardzo zmęczeni. Andrea postanowił wpuść na boisko Rucka za Bartka. Mój kuzyn potrzebował chwili oddechu. Usiadł koło mnie i zaczął pic wodę. Ja od razu poszłam po jego bluzę.
- Trzymaj. - powiedziałam, gdy wróciłam.
- A dzięki. Ale jestem zmęczony.- westchnął.
- Nie gadaj, tylko oddychaj. - pouczyłam go. Siedzieliśmy w ciszy. Jeśli halę pełną kibiców można nazwać oazą spokoju. Set był już bardziej pod kontrolą chłopaków. Nie dawali odskoczyć Amerykanom na żadną przewagę. To raczej oni sami nad nią pracowali. Bartek bardzo chciał wejść na boisko. Jednak trener był nieugięty. Powiedział, ze do konca tego seta na boisku pozostanie Michał R. Oczywiście, Kuraś nie był z tego powodu zadowolony.
- Zostawia Cię na czwarty set.
- Wiem. I tak wygramy.
- Jesteś tego pewien ?
- Tak. A Ty nie ?
- No tak tak. - Uśmiechnęłam się do niego. Po chwili było już po trzecim secie. Chłopaki wygrali do 20. - Za chwilę wejdziesz na boisko.
- Wiem wiem. - Nie dziwiły mnie jego krótkie odpowiedzi, był koncentrowany na maksa. Ja sama prawie nie wytrzymywałam z nerwów. A co dopiero Bartek i reszta.
Późniejsza część meczu poszła bardzo gładko. Amerykanie w połowie czwartej partii jakby się poddali. Byli bezsilni na zagrywki Rucka. Na nieszczęście Bartka, nie pojawił się już na boisku. Przynajmniej mógł już sobie odpocząć. Założył dres i staną wraz z chłopakami w kwadracie. Pod koniec seta usiadł obok mnie Michał. Tak, Michał Winiarski. Czy ja znowu będę musiała patrzeć w jego niebieskie oczy ? Tak. Ale już sama stwierdziłam, że Piotrek ma o wiele lepsze. Chociaż nie powinnam ich porównywać do siebie. Ale to Pit jest moim chłopakiem. Siedzieliśmy w ciszy, aż do końca meczu. Zawodnikiem spotkania został Kuba. Należało mu się. Chyba jako jedyny przez cały mecz utrzymywał jednakową skuteczność.
- Gratuluję. - podbiegłam do niego.
- A nie masz czego. Ale tez się cieszę. Tym bardziej, że jutro, przyjedzie Agnieszka.
- Oo to w końcu ją poznam.
- Mam nadzieję, że będzie w dobrym humorze.
- A dlaczego ma nie być ?
- Jak już pewnie wiesz  jest w ciąży. Nie wiem, czy kobieta może mieć depresje przedporodową. Ale jeśli można, to ona właśnie ją ma.
- Bardzo się cieszę, ze będziesz tatą. Nic nie wiedziałam. Ale jeśli chcesz to jak tylko przyjedzie mogę z nią pogadać. A jeśli to nie pomoże, to razem z Mańką wyciągniemy ją na jakieś zakupy. Bo wiesz, zakupy są dobre na wszystko. To idealne lekarstwo.
- Dziękuję.
- Jeszcze nie masz za co. - uśmiechnęłam się.

^Następny dzień.

- Powinna już być. - powiedział zdenerwowany Kuba.
- Uspokój się. Pewnie są korki. W końcu jest 17, pora największych korków. - powiedziałam dalej siedząc na ławce, przed ośrodkiem.
- Chyba jedzie. - przebiegł kilka metrów Jarosz. - Nie, to nie ona.
- Może usiądziesz co ? - zaproponowałam.
-Wiesz, jak ja jej dawno nie widziałem ? Ostatnio spotkaliśmy się w połowie czerwca.
- Rzeczywiście, sporo. Ale nie ma co się denerwować. Siadaj i nie marudź. - pokazałam na miejsce obok siebie.
- Jak już tak nalegasz. - uśmiechnął się.
- Tak, nalegam. - odwzajemniłam uśmiech. - Andrea, dał Ci dni wolne ?
- Niestety tylko na dzisiejszy popołudniowy trening i jutro.
- Zawsze coś. O, chyba ktoś jedzie.
- Agnieszka. - od razu wstał i pobiegł w stronę nadjeżdżającego auta. Z samochodu wysiadła przepiękna brunetka. Zdziwiło mnie to, ze była w dresie i koszulce. Ja na jej miejscu, ubrałabym się jakoś tak ładniej. Chociaż pewnie nie. Dresy to moja druga skóra. Kuba bardzo namiętnie przywitał swoją żonę. Wyglądali uroczo. Siedziałam cierpliwie na ławce, nie chcąc im przerywać. Niech się nacieszą sobą, chociaż trochę. Po jakiś 10 minutach Kuba wraz z Agnieszką podeszli do mnie.
- Cześć. Aniela.- wyciągnęłam dłoń w kierunku, ukochanej atakującego.
- Cześć. Aga. - uśmiechnęła się.

________________________________________________________
Dzień dobry. :D A tak właściwie jeszcze jest noc. :) Ale dodaję już teraz. Tak jakoś mnie naszło. Rozdział trochę przy nudnawy.  Jeśli jesteście śpiący, to przepraszam. :)
Swoje spostrzeżenia piszcie w komentarzach. Chętnie przeczytam nad czym muszę popracować, co muszę poprawić. Tak więc, piszcie. :) Do zobaczenia w piątek. :*
Buziaki.
Paaula :*

8 maja 2013

Rozdział 39. Chyba nie jest taka zła.

* Z perspektywy Marysi.

- Kim jest ta Monika ? - zapytałam tak bezpośrednio. Nie wiedziałam jak inaczej. Chciałam już to z siebie wydusić. Tak bardzo chciałam usłyszeć, że to tylko koleżanka ze studiów czy liceum.Modliłam się w duchu, aby to powiedział. To mogła być nawet jakaś dawna miłość z lat szkolnych. Przecież wiem, że teraz mnie kocha.
- A co zazdrosna jesteś ? - spojrzał na mnie.
- Nie. Tylko wydała mi fajną dziewczyną. I chciałabym wiedzieć skąd ją znasz.
- Przyznaj się jesteś zazdrosna. - ciągnął dalej.
- Możesz przestać. Niby o kogo miałabym być zazdrosna. - westchnęłam.
- No o mnie, a o kogo. - uśmiechnął się.
- O Ciebie ? - spojrzałam na niego z politowaniem.
- No o mnie. A o kogo ? 
- Tak, tak o Ciebie. - położyłam mu dłoń na ramieniu, nadal patrząc na niego żałosnym spojrzeniem.- To kim jest ta Monika ? 
- Znajoma. - powiedział krótko. Zaczął się ze mną drażnić. Nie lubiłam tego.
- A tak konkretniej ?
- No co, konkretniej ?
- Czy ja zawsze muszę od Ciebie wszystko wyciągać siłą ? 
- Nie. 
- To możesz powiedzieć ? 
- Na prawdę chcesz wiedzieć ? 
- Tak. - w tym momencie przez moją głowę przeleciały tysiące myśli. Czy ona jest jakąś byłą zaginioną miłością Bartka, a może jego tajemniczą siostrą. Najgorsze myśli. To wszystko przez oglądanie jakiś durnowatych kryminałów w telewizji. Nie mogę tego robić. Za wiele przenoszę do życia codziennego.
- Więc ... - czy on zawsze musi robić takie bezsensowne przerwy ? - Monika jest osiemnastoletnią dziewczyną, która była podopieczną fundacji Herosi. Poznałem ją jakieś trzy lata temu. Kiedy pierwszy raz się z nami spotkała, była strasznie zdenerwowana. Próbowaliśmy jakoś rozluźnić atmosferę żartami. Nic nie pomagało.  Ale on nie umiała wrzucić na luz. Chyba była tak podekscytowana całą sytuacją, samym spotkaniem z nami. Zdziwiło mnie to bardzo. Po jakimś czasie znalazłem z nią wspólny język. Na początku zacząłem z nią gadać o pierdołach. Z każdą chwilą zawiązywaliśmy jakąś nić porozumienia. - czy on się w niej kochał ? - Traktowałem ją jak młodszą siostrę. - uff. - Po spotkaniu utrzymywaliśmy kontakt. Zaczęliśmy się chyba nawet przyjaźnić. Nie gadaliśmy codziennie, ale wiedziałem co dzieje się w jej życiu. Tak samo ona wiedziała co dzieje się u mnie. Jednak jakiś rok temu poznała chłopaka. Według mnie on ją wykorzystywał. Ale nie chciała mnie słuchać. Teraz tego żałuje. Była z nim jakieś pół roku. Twierdziła, że to miłość do grobowej deski. Niestety tak nie było. - powiedział smutno.
- Co się stało ? - zapytałam zaciekawiona. Od razu przeszła mi jakakolwiek zazdrość.
- Gdy dowiedział się, ze ma białaczkę. Zostawił ją samą sobie.
- Dupek. - skomentowałam.
- To prawda. Ale z czasem. Zacząłem go rozumieć w pewien sposób. Po prostu przestraszył się odpowiedzialności. Ja sam nie wiem jakbym zareagował na jego miejscu.
 - Na pewno byś jej samej nie zostawił. - przerwałam mu.
- Nie wiem. Byłby to ogromny szok. Zarówno dla niej jak i dla niego. Teraz jest już lepiej. Sama widziałaś, śmieje się.
- Pokonała nowotwór ? - zapytałam po chwili.
- Tak. Co prawda po ciężkich chwilach, ale tak. - uśmiechnął sie.
- Cieszę się, że nie zostawiłeś jej samej. - wtuliłam się w jego klatkę piersiową. 
- No ja też. - objął mnie delikatnie.
- Kocham Cię, wiesz ?
- Tak, tak. Inaczej nie byłabyś zazdrosna o Monikę. - zaczął się śmiać.
- Fajnie, że się wyśmiewasz moje uczucia.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Kocham Cię. - pocałował mnie. - Ciesze się, że jesteś zazdrosna. To oznaka tego, ze zależy Ci na mnie i na naszym związku. Ja też jestem o Ciebie zazdrosny.
- Dało się zauważyć.
- Kiedy ?
- Na przykład dzisiaj po meczu.
- Bo Kojot jest debilem i tyle.
Nic nie odpowiedziałam tylko musnęłam go delikatnie w usta. On zrobił to samo. Z każdą chwilą moje ciało przeszywały dreszcze. Oddech Bartka stawał się coraz bardziej nierówny. Mój z resztą również. Po chwili Kuraś został już pozbawiony koszulki. Przez ułamek sekundy spojrzałam na jego ciało. Jak zawsze cudowne.
- Nie jesteś zmęczony po meczu ? - zapytałam szepcząc.
- Lubię w ten sposób odpoczywać. - odpowiedział i powrócił do wcześniejszej czynności.


Wrocław. Hala Stulecia. Niedziela, Godzina 19.36.
* Z perspektywy Anieli.

Piątkowe spotkanie było pełne nerwów. Aż się nie spodziewałam. Gdy wróciliśmy do hotelu Piotrek od razu padł na łóżko zmęczony. Co się dziwić. W końcu grał bez chwili oddechu przez prawie 3 godziny. Gdy wyszłam z łazienki delikatnie wsunęłam się pod kołderkę i zasnęłam obok Cichego.
Dzisiaj kolejna porcja emocji. Za niecałe 40 minut rozpocznie się już drugi mecz z Amerykanami. Już wiem, że nie będzie łatwo. Czy ja zawsze musze tak wszystko przeżywać ? Nienawidzę w sobie tej cechy.
- Uspokój się. - przytulił mnie Piotrek.
- A Ty się nie denerwujesz?
- Staram się o tym nie myśleć.
- Nie wiem jak Ty to robisz.
- Jakoś się staram . - pocałował mnie w czoło.
- Chyba powinieneś być na boisku. Wiesz?
- Tak wiem.
- To co tutaj robisz ? - zapytałam rozglądając się po Hali Stulecia.
- Spędzam miło czas z uroczą i przepiękną brunetką. A co ? - uśmiechnął się.
- Nie nic. Ale moze lepiej idź na parkiet, co ?
- Wiem. - zrobił taką minę jak Pomysłowy Dobromir.
- Hmm ?
- Pójdziemy razem. A Ty mi zrobisz jakiś masaż czy coś. Może być ? - wstał i złapał mnie za dłoń.
- Dobrze. - Po chwili podniósł mnie, a ja oplotłam nogami jego biodra i razem szliśmy w stronę band reklamowych. - Nie jestem ciężka ?
- Ty ? Czy kiedyś narzekałem, że jesteś ciężka ?
- No nie. Ale Ty się nigdy nie poskarżysz.
- To oficjalnie Cię informuję, nie jesteś ciężka ani gruba, ani brzydka. Dla mnie jesteś istnym ideałem. Uświadomiłaś to sobie ? - powiedział tak poważnie. Spojrzałam na niego i po chwili wybuchnęłam śmiechem. - Czyli tak. - podrzucił mnie lekko.
- Co Ty robisz ?
- Masz kościstą pupe i dlatego.
- To może mnie postaw ?
- Nie.
- Dlaczego ?
- Bo lubie Cię nosić. Jesteś wtedy taka mała i taka bezbronna, i przede wszystkim moja. - Pocałował we włosy, czułam to, choć przecież włosy nie czują.
- Dobrze. Ja tez lubię jak mnie nosisz. - uśmiechnęłam się.  - Ale już mnie postaw. Proszę. 
- Coś za coś. Kochanie. 
- Moze być ? - pocałowałam go w policzek. 
- Za to, to mogę jedynie posadzić Cię na bandach. 
- A teraz ? - musnęłam go delikatnie w wargi. 
- No i od razu lepiej. 
- To postawisz mnie ? Z tego co pamiętam miałam zrobić Tobie masaż. - po chwili dotykałam już stopami parkietu. Piotrek zaczął się delikatnie rozciągać. - Nie udawaj, ze ćwiczysz. 
- Wcale nie udaję. Tylko nie mogę się skupić. 
- A co Cię dekoncentruje ? Jakaś piękna blondynka z dużym biustem za mną siedzi, tak ? 
- Tak właściwie to tak. Tylko nie mogę się skupić przez pewną dziewiętnastolatkę siedzącą przede mną. - poruszył brwiami. Ja już wiedziałam co on ma na myśli.
- Nowakowski ogarnij się. Za chwilę masz mecz a Ty jak zawsze tylko i jednym. 
- Piter napaleniec. - powiedział Kurek zza moich pleców. 
- Bartek narkoman. - skomentowałam. 
- Niby od czego jestem uzależniony ? - usiadł obok nas. 
- No od seksu, a niby od czego. Ja już dobrze wiem co Ty robisz w nocy. Nawet jak jesteś zmęczony po meczu. 
- Marysia ? 
- Nie. 
- To kto ? 
- Pomyśl. 
- No nie wiem. 
- Kto ma zza ścianą pokój ? 
- Aaa Kuba. 
- Bbbb brawo. - powiedziałam. - Dobra niewyżyci seksualnie, wstajemy. Ktoś musi powtórzyć zwycięstwo z piątku, tak ? 
Po chwili odbyło się już przedstawienie obu zespołów. Oczywiście wcześniej były hymny narodowe. Dumnie nosiłam na piersi orzełka. W końcu należałam do sztabu i miałam swoją koszulkę reprezentacyjną. Tak jest zaciesz. Później na boisko wybiegły szóstki obu drużyn. 

________________________________________________
Tak wiem, krótki. Kolejny będzie w sobotę. Obiecuję będzie normalnych rozmiarów. 
Co do samej treści rozdziału sprawa z tajemniczą Moniką została wyjaśniona. :D
Mam nadzieję, że się podoba. Według mnie jak zawsze jest nudy. Ale oceńcie sami. 
Co do Waszych blogów. Powoli nadrabiam zaległości. :D 
Tak więc do soboty. :* 
Pozdrawiaam Paaula :* 

6 maja 2013

Rozdział 38.

 *Z perspektywy Anieli.

Po kilku minutach zaczęło się już przedstawienie szóstek. W barwach biało - czerwonych pierwsi wyszli  : Ziomek, Jarosz, Kurek, Winiar, Możdżon, Piotrek i na libero jak zawsze wybitnie prezentował się Igła. Z pełną determinacją " ostrzyli zęby " na Amerykanów. Ale raczej to właśnie goście powinni mieć większą motywację po zeszło rocznej Lidze Światowej. Gdy usłyszeliśmy już pierwszy gwizdek, zaczęła się walka nie tylko czysto sportowa ale i pod siatką. Emocje aż kipiały. Miałam nadzieję, że chłopaki wytrzymają presję. Przed drugą przerwą techniczną w czwartym secie, zaczęłam widzieć zmęczenie na ich twarzach. Stan rywalizacji wynosił 2 : 1 dla gości. Wiedziałam, że chłopaki nie odpuszczą. Na przerwie Andrea próbował jeszcze bardziej podsycić ich chęć walki. Mówił, ze muszą myśleć o jednej akcji, wierzyć w swoje umiejętności. Widziałam, że sami siebie zagrzewali do walki. Reszta kadry zebrała się i uważnie słuchała słów trenera.  Wszyscy byli maksymalnie skoncentrowani. Nawet nie chciałam podchodzić do Piotrka. Nie chciałam go rozpraszać. Siedziałam grzecznie na krzesełku obok Bieleckiego. Tak, wiem. Miałam siedzieć obok Bartmana. Zbyszek jednak wybrał Joasię niż mnie. Dlatego teraz siedzi wraz z Aśką na trybunach. Z każdym dniem, jego kostka jest coraz bardziej sprawna. Nie to co zerwane mięśnie. Ale jak widać wyszło mu to troszeczkę na dobre. Odnowi relacje z dziewczyną. Ale co się dziwić. W końcu są razem, kochają się. Ciesze się, ze wyjaśnili sobie wszystko. Nie to co mój kuzynek z Mańką. Czy oni nie umieją szczerze porozmawiać ? Na pewno to była jakaś koleżanka. Bartek zapewniał mnie, ze kocha Marysię. Nie mógłby jej skrzywdzić. Bo niby po co ? Przecież jest moją rodziną, trochę genów mamy wspólnych. Więc, nie mógłby być aż tak bezuczuciowy. Gdyby już jej nie kochał ( co według mnie i tak jest niemożliwe, bo pasują do siebie idealnie ) to mógłby po prostu rozstać się z Manią. A nie ją ranić niepotrzebnie.Nie. On jej nie rani. Marysia wyolbrzymia sytuację. Rozumiem, że jest jej przykro. No, ale bez przesady. Nic jeszcze nie wie, a już przeżywa. Powinni pogadać i tyle. Wyjaśnić. Mam nadzieję, że sobie wszystko przegadają po meczu. Widać jak Bartek się stara. Każdego dnia udowadnia, ze kocha Marysię. Czasami nawet zazdrościłam im tej sielanki. Od pierwszego spotkania świetnie się dogadywali. Mania rozumiała jego zmęczenie po treningu. Czysty ideał. A teraz siedzi gdzieś na trybunach. Pewnie nie może się skupić na meczu. Za to ja wprost przeciwnie. Czułam, ze wszystko sobie wyjaśnią. Po wygranej czwartej partii podbiegłam do Piotrka. 
- Kocham Cię. - wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek.
- Też Cię kocham. - odgarnął włosy do góry.
- Przystojniak. - złapał mnie za dłoń.
- Ślicznotka. - posłał mi uśmiech. Kocham too. - To co ? Mała motywacja ?
- Ale do czego ?
- No do ... - w tym momencie zawiesił głos. - żebym lepiej spisywał się na boisku.
- Przeciez Ty grasz świetnie. A jesli masz gorszy dzień to Andrea Cię zmienia.
- Ale wolałabyś, zeby mnie zdjął ?
- No oczywiście, że nie.
- To nie gadaj tylko mnie pocałuj. - nawet nie zdążyłam odpowiedzieć. Podniósł mnie lekko i zbliżył swoje usta do moich. Spojrzeliśmy sobie w oczy i pocałowaliśmy się. To było cudowne, z resztą jak zawsze. Lubię, gdy jest taki stanowczy. Miałam nadzieję, że tym razem nie pokażą nas w telewizji . Oby. Miko znowu by gadał, ze to jest okropne. A wcale nie jest. Powiedziałabym, że nawet bardzo bardzo przyjemne.
- Dobra, kochanie. Czas skopać tyłki Amerykanom. - powiedziałam przerywając całuśną chwilę.
- No tak, tak. - postawił mnie na dół.
- Piter chodź. - zawołał go Kosa.
- No idź. - uśmiechnęłam się do niego. 
- A zapomniałbym. - odwrócił się w moją strone Cichy.
- Hmmm?
- Kocham Cię. Przynosisz mi szczęście. - pocałował mnie delikatnie.
- No leć.
Po chwili rozpoczął się tie-break. Stanęłam w kwadracie dla rezerwowych. Z każdym punktem było coraz bliżej do końca spotkania.  Amerykanie nie odpuszczali. Z każdą piłką to oni przybliżali się do zwycięstwa. Przy stanie 13: 7 Andrea wziął czas. Krzyczał do nich, że nic jeszcze nie jest stracone. Każdą przewagę można zrównoważyć. To głowa ma decydować. Jeśli ona będzie odporna to dadzą radę. Wszyscy byli poddenerwowani. Kibice stali i krzyczeli. Dodawali motywację. Taką pewność własnego boiska. W końcu kibice to siódmy zawodnik. Psychologia przede wszystkim. Po zdobytym ósmym punkcie na zagrywkę wszedł Bartek. Wszyscy drżeli. Nagle zapanowała istna cisza. Usłyszeliśmy huk a prędkościomierz wskazywał 206 km/h. Sędzia liniowy pokazał out. Nie chciałam oceniać, czy piłka wpadła w boisko. Według publiczności powinien być przyznany punkt dla naszych chłopaków. Chłopaki poprosili o sprawdzenie. Po kilku minutach czekania, które trwały istną wieczność. Z zdenerwowania zasikałam mocno dłonie.
- Spokojnie. Mają już decyzję. - z transu wyrwał mnie Kubiak.
- Widze. - w tym momencie drugi sędzia stwierdził, że piłka wylądowała w boisku. - Ufff.
- Wrzuć na luz. - zrobił mi prymitywny masaż ramion.
- Tak wiem.
Z każdą sekunda przewaga gości topniała. Bartek strzelał jak z armaty. Dwa asy i trzy piłki, z którymi przyjmujący Amerykanów nie mogli sobie poradzić.
- I mamy remis - skomentowałam.
- Trafna uwaga. - dodał Kubi.
- Bartek nie popsuj tego. - wyszeptałam.
Tym razem Lotman przyjął, co prawda nie za bardzo dokładnie. Ale Brian Thornton rozegrał. Piotrek wraz z Winiarem postawili szczelny blok na McKienzie'm.
- Taak. - powiedziałam - Meczowa.
- Będzie as. - skrzyżował ręce na klatce piersiowej Michał.
- Skąd wiesz ? - spojrzałam na niego.
- Czuję . Mam intuicję.
- Ale jesteś facetem. Nie możesz jej mieć. Bo tylko koo...
- Patrz. - krzyknął. W tym momencie sędzia liniowy pokazał boisko. Ogarnęła mnie taka ogromna radość. - Wiedziałem.
- Huuuraaa . - zaczęłam sie drzeć i przytulać Miśka.
- Ej. Młoda spokojnie.
- Powtarzasz się. - przytuliłam go jeszcze bardziej.
- Co tutaj sie wyrabia  ? - usłyszałam zza moich pleców głos Piotrka.
- Nic. Kochanie. - od razu odskoczyłam od Michała
- Widziałem. - spojrzał na mnie.
- Ale się cieszę. - przytuliłam go.
- Co to było ? - wyszeptał.
- Oznak radości. - wyszczerzyłam się.
- A nie mogłaś poczekać kilku sekund i okazać go mnie ? 
Nic nie odpowiedziałam tylko wskoczyłam w jego ramiona i namiętnie pocałowałam.
- Juz lepiej ? - spojrzałam na niego.
- Nie. - wyszczerzył się.

* Z perspektywy Marysi.

Gdy Bartek stał na zagrywce, cała dygotałam z nerwów. Nie mogłam normalnie utrzymać aparatu. Byłam potwornie zdenerwowana. Bartuś podrzucił piłkę i trafił prosto w linię dziewiątego metra. Przez pierwsze kilka sekund nie mogłam się ruszyć. Po chwili zaczęłam skakać z radości wraz z resztą kibiców. To była istna gra nerwów.Wiedziałam, ze za chwilkę będę musiała pogadać z Kurkiem. To nie jest odpowiedni moment na takie rozmowy. Po co mam mu psuć humor. Tak wspaniały z resztą. W końcu otrzymał statuetkę zawodnika meczu. Kochałam te iskierki w jego oczach. Pojawiały się gdy był szczęśliwy. Wtedy i ja byłam. Kochałam ten błysk w oku. W mgnieniu oka zapomniałam o całej sprawie ze zdjęciem. W niepamięć poszło to czy to była znajoma czy ktokolwiek inny.. I nie obchodzi mnie to kim była ta dziewczyna. Ja go kocham, a on mnie. Mówi mi to cały czas. Ja w to wierzę. Nigdy wcześniej nie przypuszczałam, ze można się tak szybko zakochać. Tak szybko i tak cholernie mocno. Chyba właśnie dzięki Bartkowi zrozumiałam co to znaczy miłość. Wcześniej żadnego chłopaka nie kochałam aż tak bardzo. Nawet jeśli na zdjęciu jest jego była dziewczyna, czy nawet przyszła. Liczy się jego szczęście. Schodząc po schodach widziałam szczęście chłopaków z wygranej. Po chwili podbiegł do mnie Bartek.
- Gratuluje. - uśmiechnęłam sie do niego.
- To dzięki Tobie.
- Dzięki mnie ? Jak to ?
- Przynosisz mi szczęście. - pocałował mnie.
- Nawet nie wiedziałam.
- A właśnie. Aniela coś mówiła, ze mielismy pogadać. O co chodzi ?
- Teraz to nie jest ważne. - uśmiechnęłam się.
Po chwili znaleźliśmy się juz na parkiecie. Chłopaki rozluźniali mięśnie. Ja siedziałam obok mojego kochania i reszty siatkarzy. Gadaliśmy, smialiśmy się. Mnie juz zupełnie uciekła sprawa ze zdjęciem. Byłam szczęśliwa. W końcu siedziałam i przytulałam najprzystojniejszego mężczyznę na Ziemi.
- Wiesz co Marysia. Gdyby nie to ze jestem żonaty miałbyś adoratora. - poruszył brwiami Jarosz.
- Ale że Ciebie Kubusiu ?
- Tak mnie.
- Bardzo mi miło. - uśmiechnęłam się.
- To dla ciebie. - posłał mi w powietrzu buziaka
- Tak! złapałam.
- Ja ja Ciebie złapałem. - zaczął mnie łaskotać, nie kto inny jak Bartek
- Przestań. - powiedziałam cały czas się śmiejąc. - Kurek. Ogarnij się.
- Też Cię kocham. - po chwili wylądowaliśmy na sobie. To znaczy Bartek na mnie.
- Wiesz, ze jesteś ciężki ?
- Nie. Ważę mało, bardzo mało. Stosunkowo do mojego wzrostu to mam niedowagę.
- Yhm.
- No serio.
- A możesz ze mnie zejść ?
- Nie.
- Dlaczego ?
- Bo nie zrobiłem jednej rzeczy.
- Jakiej ? - Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Pocałował mnie delikatnie. - Juz możesz ze mnie zejść?
- Tak, teraz tak. - uśmiechnął się.
- I tak bym nie wygrał. - skomentował Jarosz.
- Ale czego ? - zapytałam.
- No walki o Twoje serce. - posmutniał.
- Kuba. Gdybyś tylko nie miał żony. To inaczej bym na ciebie patrzyła. Tak to teraz musze zadowolić się tutaj siedzącym przyjmującym . - przewróciłam oczami.
- Że co ? - oburzył się Bartek.
- Własnie to kotku. - uśmiechnęłam sie.
- Zobaczymy co powiesz, jak wrócimy do pokoju.
- Będę spać na podłodze ? tak ?
- Zobaczymy.
- Wiesz jakbyś miała spać na podłodze to u mnie w pokoju zawsze znajdzie się wolne łóżko. - wtrącił sie Kuba.
- Chcesz, zeby się o tym Aga dowiedziała?
- Ale o czym ?
- No o tym, ze proponujesz wspólne spędzenie nocy z MOJĄ DZIEWCZYNĄ.
- Ale ja chce, zeby Marysia się wyspała. Skoro Ty wyrzucisz sią z łóżka.
- Taa jasne. - skomentował Kurek.
- Bartuuś a może ja jednak wrócę na łóżko obok Ciebie? - zapytałam.
- Musze się zastanowić.
- Nie to nie. Kuba to mogę u Ciebie przekimać ?
- No jasne. Mówiłem całkiem poważnie.
- Dziękuje.
Później wraz z resztą siatkarzy pakowaliśmy się do autokaru. Nagle gdzieś zniknął mi Bartek. Pytałam się Rucka czy go nie widział. Niestety nie. Zaczynałam się martwić. Po około 20 minutowych poszukiwaniach zauważyłam zgubę. Ale nie samego. Moim oczom ukazało się jakby to zdjęcie. Bartek przytulał blondynkę. Tak tą blondynkę. Nie wiedziałam co ma zrobic.
- Ooo Marysia. Chodź na chwilę. - zawołał mnie Bartek. - To jest Monika. - przedstawił mi dziewczynę.
- Mańka. - podałam jej dłoń.
Pogadaliśmy chwilę, ale musieliśmy się już zbierać. Po kilku minutach bylismy już w autokarze. Oczywiście nie odbyło się bez wyrzutów, ze jak zawsze się gdzieś włóczymy.  Gdy byliśmy już w pokoju poszłam wziąć prysznic. Nie mogłam przestać myśleć o tej Monice. Wydawała się całkiem miła. Z tego co się dowiedziałam to od dawna jeździ na mecze. Ale to wszystko. Ciekawiło mnie to kim ona była. I przede wszystkim skąd zna Bartka. Gdy wyszłam z łazienki zauważyłam Kurka leżącego na łózku i jedzącego czekoladę.
- Daj troche. - usiadłam obok niego.
- Nie.
- No prosze. - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- Ale tylko jedną kostkę.
- Dobrze. Sknero.
- Też Cię kocham.
- Bartek ? - zapytałam po chwili.
- Tak.
- Kim jest Monika ?

__________________________________________________
Przepraszam. Tak wiem. Ja cały czas przepraszam. Ale majówka była. Nie miałam za bardzo czasu na to, aby usiąść przed komputerem. Ale. ! Podczas weekendu. napisałam trochę. To co jest wyżej to tylko namiastka. Troche mnie wena pociągnęła. Tak więc do zobaczenia we wtorek :D
Atom mistrzyniami Polski :D Cieszycie się? Bo ja bardzo.
Winiar nie odchodź. Płakałam jak przeczytałam, ze jedzie sobie do Rosji. Będzie mi go bardzo brakować w Skrze. A Wam ?
Zapraszam do komentowania. To daje mi Wenę. :D Tak więc. Koment, Koment :]
Pozdraawiam Paaula <3